Ostatni łatwy dzień był wczoraj
Właśnie nastał kolejny, piękny poranek w tym pełnym promieniowania świecie. Słońce dopiero zaczynało wyłaniać się zza horyzontu. Przez co cała okolica skąpana była w jasnych pomarańczowych barwach. Większość osób jeszcze spało, a tych na nogach dało się policzyć na palcach jednej ręki. W tej garstce był Adam, postanowił on odwiedzić swojego przyjaciela, który nieszczęśliwie odszedł z tego świata. Wyszedł on z klatki na zewnątrz, po czym pokierował się za blok, gdzie kiedyś mieściły się place zabaw dla dzieci. Teraz za dużo po nich nie pozostało. Wszystkie drewniane konstrukcje posłużyły do rozbudowy schronienia lub poszły przez komin. Jedynym elementem, który przetrwał do dziś dzień jedynie zmieniając swoje miejsce jest najzwyczajniejsza w świecie tablica. Stanęła ona przy wartowni aby każdy mógł sprawdzić kiedy przyjdzie jego kolej.
W miejscu dawnego placu zabaw, znalazł się cmentarz. Nie było tutaj ani pięknych i lśniących marmurowych pomników ani grobowców, czy wielkich zniczy, które się stawiało na pierwszego listopada, aby pokazać sąsiadom, że nas stać. Teraz były tylko drewniane krzyże, uschnięte już kwiaty i dopalające się malutkie znicze z okolicznego sklepu. Wszystko to przykrywały liście, które spadły z okolicznych drzew. Adam chodził pomiędzy mogiłami szukając tej należącej do Wojtka. Gdy już ją znalazł, zatrzymał się i zawiesił wzrok na nieśmiertelniku, który miarowo się kołysał na wietrze.
—Tutaj jesteś, nieźle się schowałeś... Wybacz, że dopiero teraz przychodzę, ale... nie mogłem się przełamać.–chłopak wyciągnął z kieszeni w kurtce flaszkę wódki, pociągnął z niej łyk, po czym wylał troszkę na grób.
—Adam, przecież wiesz, że nie piję.–chłopak usłyszał zza pleców głos Wojtka.
Obrócił się i zobaczył swojego towarzysza. Wyglądał zupełnie normalnie, był jedynie trochę blady.
—Co? Przecież ty nie żyjesz?!–Adam próbował się ocknąć po tym co zobaczył. Stwierdził, że to na pewno kolejny koszmar, z którego zaraz się przebudzi. Pocierał on zimnymi rękami po twarzy, ale nic się nie zmieniało.
—A no nie żyję, ale jak widzisz przyszedłem porozmawiać.–odezwał się Wojtek, po czym zbliżył się do Adama i usiadł na ziemi na przeciw swojego grobu.
Po chwili namysłu postanowił dosiąść się do swojego przyjaciela.
—Ja przepraszam za tamten wieczór...–zaczął Adam.
—Weź się uspokój, przecież Cię o nic nie winię. Sam też chciałem tam iść, przecież wiesz.–zaprotestował Wojtek, nie chcąc słuchać smutków swojego przyjaciela.
Adam spuścił głowę w dół i wlepił wzrok w swoje buty.
—Powiedz mi lepiej co u reszty. Jak się trzymają?
—Dobrze wszystko, Piotrek odnalazł swoją dziewczynę, siedzą u Agaty w lecznicy. Ja też znalazłem sobie kobietę, Tatianę.–skończywszy chłopak przechylił flaszkę i wziął kilka łyków.
—Cieszę się że układa się wszystko na dobre.–Wojtek wstał i wyciągnął rękę do przyjaciela aby ten wstał.
Adam posłusznie za nią złapał po czym został pociągnięty w górę.
—Chodzą słuchy, że się przeprowadzacie.–zaczął Wojtek.
—Tak, ostatnio nawet załatwiliśmy dokumenty z lokalizacją schronu. Dziś jest narada i w miarę możliwości zaczynamy ściągać tam graty. Zostały nam niecałe dwa dni.
—Cieszę się, naprawdę...–Wojtek zrobił się nerwowy i zaczął się chodzić do o koła, tak jakby nie mógł znaleźć dla siebie miejsca.
CZYTASZ
Przeżycie 2026
Science FictionPrzypomina mi się jak to było kiedyś , wiecie zanim ten cały syf się zaczął. Jak to było mieszkać normalnie a nie po opuszczonych i zapomnianych przez Boga miejscach , spać w łóżku a nie na paletach po kątach. Bo kto by się spodziewał , że to wszyst...