Rozdział 8

33 4 13
                                    

                                       Nadzieja na jutro

           Para stała jeszcze tak przez krótką chwilę ciesząc się swoją bliskością przed wyjściem na ten upiorny świat. Piotrek z Mickiewiczem poszli już do Antona pobrać ekwipunek, a zaraz za nimi ruszył Adam z Tatianą. Staruszek miał pełne ręce roboty, a głowę przejętą tym, co ma nadejść. Wydawał on wszystkim stalkerom automaty, magazynki oraz cięższe pancerze, które miały dać większą odporność przed promieniowaniem.

           Wszyscy byli bardzo zestresowani, nie wiedzieli co może czekać na nich w uniwersytecie. Może ktoś tam dalej jest? Albo wejdą w prost do gniazda mutantów. Musieli się przygotować na każdą wersję wydarzeń. Wtedy w piwnicy pojawił się Henryk i zaczął przemawiać.

          -Mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę z powagi tej wyprawy. Od jej wyników zależy los całej naszej społeczności. Nie możecie ich zawieść, musicie dać z siebie wszystko panowie.

Gdy dowódca skończył mówić kaszlnęła Tatiana.

          -I pani oczywiście.-Henryk uśmiechnął się szeroko po czym wrócił do swojej kwatery.

Grupa wyszła na zewnątrz i przegrupowała się w drużyny.

         -Czyli tak jak było ustalone. Ja z młodymi idziemy do uniwersytetu, a ty Marek ze swoimi ludźmi do IPN-u. Jak ktoś coś znajdzie, daje znać na radiu pozostałym.-Powiedział Anton chcąc się upewnić, że każdy zna swoje zadanie.

         Grupy rozeszły się w ustalonych kierunkach. Był środek nocy, a na niebie nie było widać żadnych gwiazd czy nawet księżyca. Zbliżała się już zima co nie ułatwiało zadania, trzeba było się streszczać.Droga do centrum miasta mijała całkiem spokojnie. Z oddali dało się co jakiś czas usłyszeć wycie mutantów i zdziczałych psów, które zaczynały właśnie polowanie. Jedynym źródłem światła były latarki, ale starano się je oszczędzać na korytarze uniwersytetu.

         Na czele kolumny szedł Anton z Mickiewiczem, za nimi Piotrek, a na końcu Adam z Tatianą. Nikt nie rozmawiał, obawiali się oni, że coś ich usłyszy i zostaną rozszarpani.

         Wchodząc w kolejne blokowisko, Piotrek rozpoznał w nim miejsce, w którym mieszkała Ola, jego ukochana. Sprawiło mu to lekkie trudności, ponieważ nie było tu już ani drzew ani nic charakterystycznego, co pamiętał z czasów przedwojennych. Nie potrafił powstrzymać w sobie chęci zajrzenia do jej mieszkania w nadziei, że ona może tam jakimś cudem być. Nawet jeżeli miał spotkać jedynie jej kości. On po prostu musiał to zrobić.

       -Poczekajcie chwile...-Zaczął Piotrek.-To tutaj, ja muszę tam wejść i zobaczyć, ja muszę.

       -O czym ty gadasz? Mów jaśniej.-Odpowiedział mu Mickiewicz.

       -Tu mieszkała Ola, ja wiem, że jest mała szansa na cokolwiek, ale ja muszę tam wejść, muszę.

        -Nie możemy zbaczać z kursu, mamy misję do wykonania.-Zaprotestował Anton.

        -A co Ci szkodzi, to tylko pięć minut, wejdziemy, pocałujemy klamkę i wrócimy na szlak.-Wtrącił się Adam.

       -Dobra, niech wam będzie. Ale nie dłużej niż pięć minut.

        Wszyscy weszli do bloku i udali się w ślad za Piotrkiem, który zatrzymał się dopiero na drugim piętrze przed drzwiami z numerem dwadzieścia trzy.

       -Tu tutaj...-Powiedział łamiącym się głosem.

         Złapał za klamkę i pociągnął aż drzwi ustąpiły. W jego oczach błysną płomyk nadzieji. Wkroczył nieśmiało do mieszkania, tak jakby obawiał się najgorszego. Wszystko w mieszkaniu, na pierwszy rzut oka, było nie naruszone. Meble pokrywała gruba warstwa kurzu, a pod sufitem była gęsta sieć pajęczyn. Piotrek zajrzał do kuchni i zobaczył tam małą stertę otwartych puszek z jedzeniem. Salon był nienaruszony. W końcu stanął przed drzwiami do pokoju swej wybranki. Złapał za klamkę po czym zamkną oczy, obawiając się tego co zaraz nadejdzie. Pociągnął drzwi, a te się otworzyły niechętnie. Łóżko było niezasłane, a w pokoju nikogo nie było. Chłopak zasmucony podszedł do okna i wtedy kątem oka zobaczył jak coś wystaje spod łóżka. Schylił się i zobaczył Olę, która leżała skulona na kocu. Ale się nie ruszała, Piotrek poświecił na nią latarką, była cała sina i lekko wychudzona. Chłopak wyciągnął ją i położył na łóżku. Wtedy podszedł do niej Anton i przyłożył jej palce do nadgarstka, aby sprawdzić puls.

        -Nie wierzę! Jest, ledwo wyczuwalny ale jest.-Krzyknął staruszek.

W oczach Piotrka pojawiły się łzy, ale sam nie wiedział czy szczęścia, czy smutku.

        -Musimy zabrać ją do domu, musimy ją ratować, błagam was! Ona jest jedyną osobą, która mi została, nie mogę jej stracić! Nie po raz kolejny...-Piotrek zalał się łzami.

         -Ja z tobą wrócę.-Odezwał się Mickiewicz.

         -Dziękuję, dziękuję!-Krzyczał Piotrek.

        -Dobra, to wy wracajcie do bazy a my ruszymy do uniwersytetu.-Powiedział Anton.

        Gdy grupa wyszła z klatki Piotrek z Mickiewiczem oraz cudem żywą Olą pokierowali się do schronienia niosąc dziewczynę na plecach. A pozostali ruszyli w dalszą drogę.

       W końcu dotarli do celu i stanęli przed wielkim betonowym budynkiem z którego cała farba odpadła już parę lat temu. Wkroczyli do środka i znaleźli się w wielkim holu, który w latach świetności musiał być przepiękny, podłoga jak i filary były zrobione z marmuru, a z sufitu zwisały zapewne złote żyrandole. Podeszli do recepcji aby znaleźć jakiś plan budynku. Wtedy Tatiana odciągnęła Adama na bok.

        -Tu jest zło, nie możemy iść dalej.-Dziewczyna szeptała mu na ucho.

        -Nie możemy teraz zawrócić.-Zaprotestował chłopak.

        -Boję się...-Tatiana spuściła głowę w dół.

         Adam tym razem wiedział co musi zrobić, przytulił mocno dziewczynę aby dodać jej otuchy. A ta odwzajemniła uścisk.

        -Mam rozkład!-Krzykną Anton.-Archiwa są w piwnicy. Jesteśmy już blisko, idziemy!

Przeżycie 2026Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz