6

579 38 26
                                    

POV. Tweek Tweak

Czułem się strasznie dziwnie przychodząc do szkoły później niż zawsze. Nigdy wcześniej nie chodziłem do psychologa - a co dopiero tak wcześnie rano przed szkołą. Kiedy wszedłem do szkoły wszyscy dziwnie patrzyli się w moją stronę, czy to tylko dlatego, że nieco się spoźniłem..? Aż tak przeszkadza to losowym osobom na korytarzu?

Popędziłem w stronę klasy ze spuszczoną głową starając się uniknąć wzroku innych. Naprawdę bardzo nie lubiłem jak ktoś się na mnie gapił – to strasznie mnie przytłaczało. Wszedłem do klasy w której już zaczęły się zajęcia prowadzone przez Pana Garrisona.
— D-dzień dobry.. przepraszam za spóźnienie- przeprosiłem po czym usiadłem szybko na swoim miejscu. Inni wciąż patrzyli na mnie tym wzrokiem. Wzrokiem jakbym zrobił coś okropnego- coś porównywalnego do morderstwa. Przecież tylko się spoźniłem.. czy to możliwe, że wiedzą o mojej sytuacji.

Lekcja mijała a wzrok innych przygnębiał mnie tylko bardziej. Nawet moi przyjaciele; Clyde i Token, patrzyli na mnie tym zimnym wzrokiem.. O co chodzi.. zrobiłem coś źle-? Jedyną osobą która dziwnym trafem nie patrzyła w moim kierunku był Eric Cartman. Śmiał się co chwile i rozmawiał z osobami obok, zaczepiał innych i zachowywał się jak codziennie.

Lekcja w końcu się skończyła. Jak najszybciej tylko się dało wybiegłem z sali i poleciałem do łazienki. Zamknąłem się w kabinie i zsunąłem po jej drzwiach. Nie wytrzymie dłużej wzroku innych.. to jakiś żart..? Czy dziś jest prima aprilis? Siedziałem tak i starałem się uspokoić. Czułem jakbym zaraz miał dostać jakiegoś ataku aż nagle ktoś wszedł do łazienki.

Obydwa głosy były kobiece. Czy to możliwe, że w takim momencie pomyliłem toalety..
— Słyszałaś o tym co zrobił ten Blondyn? Każdy o tym teraz gada. – Odezwała się jedna.
— Masakra, myślałam, że to Bebe jest puszczalska. – Puszczalska? Czy tu.. napewno chodzi o mnie? Czułem jak coś kłuje mnie w klatce i się nasila. Czy to możliwe, że ktoś rozsiewa plotki, żeby zniszczyć mnie jeszcze bardziej..? Coraz ciężej mi się oddychało. Dlaczego ktokolwiek miałby to znowu robić.. nic nikomu nie zrobiłem, staram się być z każdym w neutralnych stosunkach..

Wykręciłem szybko numer do Craiga. Ręce mi się strasznie trzęsły ledwo co byłem w stanie utrzymać telefon. Po czwartym sygnale odebrał.
— C-Craig?? Coś złego się dzieje- n-nie wiem dlaczego ale- k-każdy się na mnie uwziął- p-proszę pomó-
— Zamknij się. – Nie byłem w stanie dokończyć tego co chciałem powiedzieć, bo Craig mi przerwał. — Zgrywasz niewiniątko? Myślisz, że uwierzę w twoje bajeczki? — Nie mogłem odezwać się przez dobre kilkanaście sekund. Bajeczki-? Niewiniątko? O co mu w ogóle chodziło.. co musiało się stać, że aż Craig w to uwierzył..?
— C-Craig- to nie tak jak myślisz- ja p-po prostu- Znów nie zdążyłem dokończyć, bo tym razem się rozłączył.

Momentalnie łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Szybko wykręciłem numer znowu i znowu i znowu- ale już nie mogłem się dodzwonić. Chciałem do niego napisać ale to też na nic, zablokował mnie.. To jakiś żart prawda..? To musi być jakiś nieśmieszny żart- Czułem jak obraz przed moimi oczami zaczyna się rozmazywać coraz bardziej. Z każdą sekundą było mi duszniej aż w końcu straciłem przytomność.

~💉~

Obudziłem się spowrotem w gabinecie pielęgniarki. Nie zdziwiło ją to, że znowu musiała mnie „zeskrobywać z ziemi w łazience". Często ze stresu mdlałem, raz nawet przywaliłem głową o kant kabiny co nie było za ciekawe. Dała mi jakieś piguły, mało interesowało mnie jakie i kazała je popić po czym kazała mi wyjść z gabinetu.

Kiedy wyszedłem na korytarz zauważyłem, że grupka ludzi stała zgromadzona przy Ericu. Tłumaczył im coś z pełną powagą na twarzy pokazując im coś na swoim iphonie. Podszedłem tam z ciekawości i znów każdy patrzył na mnie jak na mordercę. Odsunęli się a Cartman podszedł bliżej mnie.
— Spójrzcie kto przyszedł!! Nasza główna atrakcja. – Po tych słowach każdy zaczął szeptać między sobą. Byłem obgadywany. Przez całą szkołę. Z powodu- nawet nie wiem jakiego..
— C-co tu się dzieje?? – Spytałem Cartmana na co ten pokazał mi ekran swojego telefonu.
— Już się nie ukryjesz! Brudny zdrajco. Dobrze, że zdarzyłem odrazu powiadomić Craiga.. – Wyłączyłem się w pewnym momencie i przestałem go słuchać. Wgapiałem się pusto w ekran jego komórki. Był to tweet na koncie Erica, którego jakimś cudem otrzymała cała szkoła.. W opisie było dużo obelg i innych nieprawdziwych informacji jednak najbardziej moją uwagę przykuło zdjęcie. To było zdjęcie z dnia, w którym ja i Broflovski uczyliśmy się w bibliotece przed lekcjami, tylko było w nim coś nie tak.. na pierwszy rzut oka nie zrozumiałem, kiedy taka sytuacja miała miejsce, ale po chwili dotarło do mnie, że to photoshop. Wyglądałem jakbym obściskiwał się i całował z Kylem na zdjęciu.. Musze przyznać.. było ono bardzo dobrze wykonane jak na Cartmana.

Znów poczułem jak czysta ciecz spływa po moich policzkach w dużych ilościach. To wszystko tak bardzo nie miało sensu.. rozejrzałem się szybko po korytarzu. Każdy patrzył w moją stronę, teraz już nawet nie szeptali. Otwarcie mnie obgadywali, chciałem wydusić z siebie cokolwiek- jakkolwiek się obronić, ale po co..? Czy oni w ogóle mnie posłuchają? Po co mieliby.. w końcu na zdjęciu wszystko widać przejrzyście.

Pobiegłem szybko w stronę drzwi frontowych przeciskając się przez tłum. Co chwile przecierałem oczy. To wszystko to prawda.. Nie ważne jak bardzo bym tego nie chciał, wszyscy mnie teraz nienawidzą. Jestem zdrajcą i atencjuszem- nawet Craig nie ma już ochoty ze mną tego wyjaśnić. Wybiegłem ze szkoły i pobiegłem wzdłuż ulicy. Dlaczego to musze być akurat ja.? Nie zrobiłem nikomu nic złego..

// Dzień dobry. Nikt nie spodziewał się kurwa ten rozdziału ten- po- dwóch latach. Mam nadzieje, że wam się spodoba~ 🤍
((nie sprawdzałem go więc mogą być błędy.))
Słów: 894

• Suicidal Tweek • South Park FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz