Rozdział 5

100 6 0
                                    

- Co robi zaatakowany kucharz?

- Nie wiem, co?

- Wzywa posiłki.

- Hahaha bardzo zabawne – powiedziałam i zobaczyłam wielki uśmiech Michała. Kto by pomyślał, że tak łatwo można uszczęśliwić drugiego człowiek.

Pracuje już tu trzy tygodnie i naprawdę to lubię. Nigdy bym się nie spodziewała, że poznam tylu życzliwych dla mnie ludzi.
Teresa i Marek zastępują mi rodziców. Teresa nawet robi mi kanapki do pracy, mimo moich sprzeciwów. Najbardziej jednak cieszę się, że nie pytają o moją przeszłość. Nie wiem, czy byłabym w stanie komu kolwiek powiedzieć, o tym, jak mnie traktowano. Bardzo się tego wstydzę, mimo że to nie była moja wina, że byłam gnębiona. Jednak na uczucia nie mamy wpływu.

Nikt z mojej rodziny nie zainteresował, się jak sobie radzę w stolicy. Pomimo że się tego spodziewałam to i tak zabolało. Dlaczego nie może  przestać mi zależeć na mojej rodzinie? Przecież im już dawno na mnie nie zależy.

Może to wina mojego usposobienia. W końcu zawsze im wybaczałam. Pewnie jakby do mnie zadzwonili z przeprosinami, że mi nie wierzyli, to bym im od razu wszystko przebaczyła.

- Ania idź odebrać zamówienie do stolika – z zamyślenia wyrwał mnie głos Marka.

- Ok. Już idę – odparłam i szczerze się uśmiechnęła. Chyba nigdy wcześniej tak dużo się nie uśmiechałam. Jeszcze nigdy wcześniej nie byłam taka szczęśliwa.

- Dzień dobry. Czy zdecydował się pan na coś?

- Jeszcze nie, a co pani by poleciła?- odparł i miło się do mnie uśmiechnął.

-Mamy bardzo dobrą zupę pomidorową.

- Ok, to poproszę. Miałabyś ochotę gdzieś ze mną wyjść po pracy?- zdziwiłam się na słowa chłopaka. Nikt nigdy mnie nigdzie nie zaprosił. W sumie co szkodzi, kiedy mam zacząć żyć, na emeryturze? Cała czerwona odparła.

- Pewnie

- O której kończysz piękna?

Myślałam, że wcześniej byłam czerwona, ale teraz to pewnie przypominam dojrzałego buraka. Miło jest usłyszeć komplement, nawet taki prosty i zwyczajny.

- Kończę za godzinę.

- Ok. to poczekam na ciebie.

Nigdy w życiu się tak nie stresowałam. Na niczym nie mogłam się skupić. Przez to pomyliłam zamówienia. Miałam szczęście, że trafiłam na wyrozumiałych klientów. Za to Marek i Michał podśmiewali się z mojego zachowania. Jak dobrze mieć takich kolegów. Czujecie ten sarkazm.

- Ok, możemy już iść – odparłam nerwowo. Kiedy szliśmy tak parkiem, to dotarło do mnie, że nawet nie wiem, jak  się nazywa.

– Zapomniałam się spytać. Jak się nazywasz? – zrobiłam się całą czerwona i po chwili usłyszałam jego śmiech.

- Nazywam się Oliver, a ty piękna?

- Ania, gdzie tak właściwie idziemy?

- Niedaleko jest bardzo fajna restauracja. Pomyślałem, że pewnie jesteś głodna po pracy.

- W sumie to cały dzień nie miałam czasu zjeść - odparłam i uśmiechnęłam się nerwowo.

- No to zgadłem.

Bardzo miło mi się z nim rozmawiało. Oliver jest naprawdę zabawny. Opowiada mi historie z dzieciństwa.

- Wtedy zacząłem, krzyczę do mojego młodszego brata, że spóźni się do szkoły. Nigdy nie widziałem, aby tak bardzo się spieszył. Ubierał się i jednocześnie mył zęby. Dopiero kiedy zacząłem, się śmiać spojrzał na kalendarz i zobaczył, że jest sobota. Był na mnie wściekły. Zazwyczaj w weekend spał do dwunastej. Nie odzywał się do mnie przez tydzień, a ty masz jakieś rodzeństwo?

- Mam młodszą siostrę, ale nie mamy za dobrych relacji.

- Ooo przykro mi, nie chciałem cię zasmucić.

- Nic się nie stało, a może opowiesz  jeszcze jakąś historię?

- Ok. Kiedyś razem z przyjaciółmi posz... - przerwała mu jakaś dziewczyna.

- Oliver co ty tu robisz?! Mówiłeś, że zostajesz dłużej w pracy?!

- Kochanie ja ci to wszystko wytłumaczę – odparł zdenerwowany chłopak.

- Przepraszam, ale kim pani jest?- spytałam uprzejmie, bo byłam bardzo skołowana zaistniałą sytuacją.

- Nazywam się Oliwia i jestem jego narzeczoną!

-Narzeczoną? Oliver nic mi o pani nie mówił- byłam, zdziwiona i rozczarowana zachowaniem chłopaka. Jak mógł umówić się ze mną, kiedy miał narzeczoną?

Szybko wymyśliłam jakąś wymówkę, aby się jak najszybciej stamtąd ewakuować. Nie chciałam być posądzana o podrywanie czyjegoś chłopaka. Mimo że to nie była moja wina, że się ze mną umówił. Spojrzałam na zegarek- O rany jak już późno muszę już lecieć do domu, na razie.

Wychodząc, słyszałam jeszcze jak dziewczyna, na niego krzyczy, że obiecywał jej, że z tym skończy. Nie wiem jak ona mogła być z chłopakiem, który ją zdradza. Przecież to nie jest miłość jak jedna osoba rani drugą. Przynajmniej ja tak uważam. Chociaż co ja tam mogę wiedzieć, przecież nigdy nie byłam w związku.

Marek i Teresa pytali, się jak było na randce. Opowiedziałam im co się stało i wybuchnęłam śmiechem, na widok ich miny. Po czym pożegnałam się i poszłam spać. Zanim jednak doszłam do pokoju, słyszałam jak pani Teresa, mówiła coś o zachowaniu dzisiejszej młodzieży.

Daj mi odrobinę miłości [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz