7.Uratowałam cię cholera jasna!

236 15 2
                                    

-Jesteś wolna! - Krzyknął Jim schodząc ze schodów.

-To wspaniała wiadomość, mogę się umalować - Powiedziałam patrząc się na mojego porywacza. On podszedł do mnie.

-Przepraszam, ale taka praca. Mark jestem - Przedstawił się.

-Chyba znasz moje imie - Odpowiedziałam - Jim, mógłbyś mnie odwieść ?

-Mam jeszcze kilka spraw. Jeremiah, zrobisz to?

-Oczywiście. - Odpowiedział rudny chłopak. Nie byłam zadowolona z tego faktu. Bez gadania wyszłam z moim kierowcą na dwór i weszliśmy do jego auta, które stało przed domem.

Pierwsze kilka minut jazdy przesiedzieliśmy w ciszy, jednak chłopak postanowił się odezwać.

-Bałaś się? - Zapytał Jeremiah.

-Trochę-Odpowiedziałam szybko- Chyba plan Jima na schwytanie Jerom'a  nie powiódł się.

-Dlaczego?- Zapytał zdziwiony.

-Ja jestem wolna, a więc nie będzie wymiany.

-Jesteś wolna, ale Jerome nic nie wie, a więc jeżeli mu na tobie zależy to zjawi się - Nic na to nie opowiedziałam, więc znowu siedzieliśmy w ciszy.  Męczyły mnie głosy w głowie :" Jeżeli coś mu się stanie to to będzie twoja wina!". Nie mogłam nic nie zrobić, może faktycznie mi zależało na Jerom'ie? Powoli wjeżdżaliśmy na most który łączy Gotham z resztą świata. Gdy tylko go przejechaliśmy odezwałam się:

-O której ma mieć miejsce ta wymiana?

-A dlaczego pytasz?

-Chciałabym powiedzieć Valesce jak bardzo przez niego cierpiałam, jak męczyłam się psychicznie. 

-Myślisz że Jim zgodziłby się?

-Tak, chciałby abym powiedziała co tak naprawdę  czułam - Chłopak popatrzył się na mnie wzdychając.

-No dobrze, na pierwszym parkingu obok drogi leśnej za Gotham. Mijaliśmy go dziesięć minut temu. Wymiana ma nastąpić za około czterdzieści minut.

-Jeremiah, źle się czuje. Zatrzymaj się-Oznajmiłam.

-Jesteśmy na głównej drodze.

-Zatrzymaj się, proszę! - Krzyknęłam, on posłuchał i zjechał na najbliższy parking obok jakiegoś sklepu. Wyszłam z samochodu pod pretekstem bólu brzucha oraz mdłości.

-Może poszlibyśmy do kawiarni na herbatę? Na bolący brzuch ciepła herbata jest jak lekarstwo- Zaproponował Jeremiah.

-Przykro mi jednak muszę odmówić, mieszkam niedaleko, pójdę na piechotę- Pożegnałam się z chłopakiem i zaczęłam iść po drodze którą jechaliśmy. Odwróciłam się, gdy upewniłam się że auto Jeremiah'a skręca w ulicę z której nie było mnie widać zaczęłam biec. 

Biegłam ile miałam sił w nogach, co chwila spoglądając na zegarek na mojej lewej ręce. Po parunastu minutach straciłam siły w nogach, załamałam się. Byłam już na drodze leśnej niedaleko miejsca wymiany. Zaczęłam się rozglądać, mój wzrok przykuła sylwetka mężczyzny.

Był on ubrany w ciemnoniebieską dżinsową kurtkę, czarne dżinsy i białe buty. Na głowę nałożoną miał czarną czapkę Baseball'ówkę. Gdy przypatrzyłam się dokładniej mrużąc oczy ujrzałam kosmyk rudych włosów wystający spod czapki. Była to nadzieje że jest to Jerome. 

Nagle siły powróciły do moich nóg, zrobiłam głęboki wdech i zaczęłam biec w stronę mężczyzny. Z każdym metrem serce biło mi coraz szybciej. Będąc metr od mężczyzny wychyliłam się złapałam go za ramie odwracając całą jego sylwetkę w moją stronę. Wtedy ujrzałam znajomą twarz. Moje przypuszczenia były prawdziwe, był to Jerome. On stał wpatrzony we mnie z zdziwioną miną. Wtedy zorientowałam się jak wyglądam, potargane włosy, pognieciona koszulka, rozmazany makijaż.

Wpatrywałam się w niego ciągle trzymając rękaw jego dżinsowej kurtki, jedyne co zrobiłam to wyszeptałam cicho jego imię, a on uśmiechnął się. Nagle mój wzrok przykuł jeden z policyjnych pojazdów. Momentalnie opamiętałam się, na mojej twarzy zawidniało przerażenie, Jerome zauważył to. On obrócił się i zdawało mi się że rozumiał co się dzieje. Wziął mnie za rękę, zeszliśmy szybko z chodnika i schowaliśmy się za drzewami. Obserwowaliśmy pojazd który zbudził we mnie podejrzenia i strach. Skręcił on na parking który znajdował się około trzydzieści metrów od nas, a za nim pojawiły się kolejne trzy auta policyjne.  Teraz nie miałam wątpliwości że był to James Gordon.

-Chodź- Usłyszałam z ust Jerome'a. Popatrzyłam się na niego, na mojej twarzy ponownie zawidniało szczęście i uśmiech. On miał oziębły wyraz twarzy, co nie było do niego podobne, on zawsze się uśmiechał- Idziesz czy masz zamiar tu zostać?-Powiedział zdenerwowanym tonem.

      Szłam obok niego, nie odzywaliśmy się do siebie. Denerwowało mnie to że szliśmy w ciszy, jakbyśmy się nie znali. Postanowiłam przerwać tą cisze. Stanęłam w miejscu, a on popatrzył się na mnie.

-Masz zamiar tu zostać? - Zapytał.

-Kurna Jerome!- Krzyknęłam.

-Co?- Odpowiedział równie głośnym tonem.

-Uratowałam cię cholera jasna! - Krzyczałam coraz głośniej, byłam zdenerwowana na chłopaka. On zaśmiał się pod nosem- I teraz coś cię śmieszy?

-"Uratowałaś mnie"- Powiedział prześmiewczym tonem- I co? Mam ci na kolanach dziękować?  Kwiaty nosić? Olewałaś mnie przez cały czas, odrzucałaś. Wiesz jak się czułem?- Na te słowa po moim poliku poleciała łza, po chwili druga, trzęsłam się- Szlak! - Krzyknął chłopak.


A tu hop siup dłuższy rozdziałek i pyk od nowa piszemy hmm?

W jakie dni tygodnia chcecie rozdziały?  I czy pasuje mniej więcej tak 16:30 jako godzina publikowania?


BTW szukam osoby z którą mogę się kontaktować na mess i będzie mi pomagała ukłądać plan rozdziału.

Twins | Valeska TwinsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz