[13] You saved my life

409 21 6
                                    


Leżałam na kanapie w salonie, otoczona śnieżnobiałymi meblami, z jasnymi promieniami słońca, wpadającymi przez ogromne okna balkonowe. Opierałam się o miękką poduszkę, trzymając nogi na stole, a w dłoniach trzymając miskę ze świeżo zrobionym popcornem, popijanym sokiem pomarańczowym. Wkładałam sobie do ust kolejne porcje słonej przekąski, zdając sobie sprawę, że będzie mnie ona kosztowała godzinę, spędzoną na siłowni. 

Upiłam łyk zimnego napoju i położyłam go z powrotem na szklany stolik przed sobą. Oglądałam ulubiony serial, nie mogąc jednak w pełni się na nim skupić. Za każdym razem, kiedy próbowałam skupić się na fabule, łapałam się na tym, że wracałam myślami do poprzedniego wieczoru. Ciężko byłoby o nim zapomnieć.

Fakt, że Goryl przyznał, że chciał mnie pocałować, a w dodatku ponownie to zrobił, przekraczając tym samym wszystkie granice, których powinien się trzymać, wywoływał u mnie mieszane uczucia. Z jednej strony byłam jak - hej, Scarlett! Udało ci się. Udowodniłaś jemu i sobie, że na ciebie leciał.  Z drugiej - hola, co do cholery właściwie miało tam miejsce? 

Do teraz czuję w nozdrzach zapach jego perfum i miętowo-alkoholowego oddechu. Czuję jego ciało tuż przy moim i słyszę słowa, które mi szeptał. 

Chryste, Scarlett.

O wilku mowa.

Z ogrodu do domu weszli mój ojciec z Justinem. I chociaż nie powiedziałabym tego na głos, serce zaczęło bić mi szybciej na sam widok tego przeklętego faceta. Justin spojrzał na mnie, wyglądając na zmieszanego. 

- Cześć - powiedział z lekką chrypką w głosie.

- Hej - mruknęłam, nie patrząc na niego ani chwili dłużej. Wzrok wbity miałam w ekran, nie chcąc pokazać żadnego zainteresowania z mojej strony. Niech ten pies wie, gdzie jego miejsce. Sądząc po odgłosach, zamknęli się w gabinecie ojca. Odetchnęłam.

Po kilku minutach sięgnęłam po swoją szklankę i opróżniłam ją. Zastopowałam serial pilotem i wstałam z kanapy, udając się do kuchni. 

Położyłam szklane naczynie na szafkę, po czym otworzyłam lodówkę, wyjmując z niej sok pomarańczowy. 

- Masz chwilę? - Usłyszałam, a sok omal nie wypadł mi z rąk. Położyłam go na blacie i odwróciłam się w stronę, z której dochodził znany mi głos.

Justin zamknął za sobą drzwi i podszedł odrobinę bliżej.

- Myślę, że jestem ci winny przeprosiny - powiedział, a ja założyłam ręce na piersi. - Tamta sytuacja nigdy nie powinna się wydarzyć. Naruszyłem granice, których nie powinienem nawet tknąć małym palcem. Przepraszam - dodał.

Oblizałam wargi, zbierając w głowie myśli i układając zdania, które chciałam z siebie wyrzucić. Jego jasnoszara koszulka opinała się na wyrzeźbionym torsie, a jeansy zdawały się być szyte idealnie na niego. Przeczesał dłonią jasnobrązowe włosy.

- Nie potrzebuję twoich przeprosin. Chcę wyjaśnień - powiedziałam pewnie i stanowczo, podchodząc bliżej. 

- Nie ma tu o czym mówić. Wypiłem dużo alkoholu i trochę mnie poniosło. To nic - przerwałam mu.

- Wtedy, na sali treningowej również byłeś pijany? - spytałam retorycznie i podeszłam jeszcze bliżej chłopaka. 

Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, niemalże jak przeciwnicy na ringu przed rozpoczęciem walki. Tym razem to ja miałam ją wygrać.

- Podobam ci się, prawda? Przyznaj to w końcu - kontynuowałam.

- Daj spokój. - Zaśmiał się. - Może to nietypowa sytuacja, w której wtedy się znaleźliśmy sprawiła, że wyszło jak wyszło. Nigdy również nie powiedziałem, że jesteś brzydka. Wręcz przeciwnie. Mówiłem ci, że jesteś atrakcyjną, młodą dziewczyną, jednak w żaden sposób mnie nie interesujesz. Nic się nie zmieniło. - Wzruszył ramionami. 

Our Little SecretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz