[12] I wanted to kiss you

852 25 13
                                    




Po raz kolejny weszłam na salę treningową, na której ćwiczyliśmy już wcześniej. Ubrana w sportowy strój, ze związanymi włosami i z natłokiem myśli w głowie, byłam gotowa na dzisiejszy trening. Położyłam na podłodze butelkę z wodą i wstałam, poprawiając w dużym lustrze swoje włosy.

Z mojej głowy wciąż nie potrafiło uciec wspomnienie wczorajszego wieczoru, kiedy Justin najpierw całkowicie przyjaźnie i nieironicznie pocieszył mnie, gdy płakałam, a następnie pożyczył własną kurtkę, aby nie było mi zimno. Brzmiało tak niedorzecznie, że odnosiłam wrażenie, że ta historia została jedynie zmyślona przez moją wyobraźnię.

Czułam się nieswojo. Jakkolwiek głupio to brzmi, przywykłam do jego gierek na tyle, że nie miałam pojęcia jak reagować na sympatię i miłe słowa. Scarlett Johnson nie miała pieprzonego pojęcia jak być miłą. Zwłaszcza, kiedy w grę wchodził Justin Bieber.

Do sali wszedł szatyn. Ponownie zdjął z siebie koszulkę, odkładając ją na szafkę i tym samym, ponownie przyprawiając mnie o palpitacje serca. Jak żałośnie czułam się z tą myślą. Dobry Boże.

- Czego dziś mnie nauczysz? - spytałam, udając, że jego umięśnione, pół nagie ciało nie robi na mnie absolutnie żadnego wrażenia. Skrzyżowałam ręce na piersi, oczekując odpowiedzi.

- Jak bronić się, kiedy napastnik przybierze inne pozycje - odparł i podszedł do mnie. Znów ten przyprawiający o zawroty głowy zapach, który zdążyłam już całym sercem pokochać i przyznam, że będę zła, jeśli w najbliższym czasie zmieni on swoje perfumy. - Chodź - dodał i podniósł mnie, przerzucając sobie przez ramię z taką lekkością, jakbym ważyła nie więcej od lalki.

- Hej, potrafię chodzić - warknęłam oschle.

- Tak będzie szybciej - odpowiedział. - I bardziej realistycznie - dodał, a ja choć nie widziałam teraz jego twarzy, byłam pewna, że się uśmiechnął.

Po chwili podniósł mnie, kładąc na materacu przed sobą, po czym sam usadowił się dokładnie między moimi nogami.

Jezu Chryste.

Było mi wstyd i modliłam się, żeby nie oblać się rumieńcem na same myśli, jakie przechodziły mi teraz przez głowę. Był ponadprzeciętnie atrakcyjny, a jego nagi tors znajdujący się na wyciągnięcie moich dłoni, nie pomagał mi w żadnym stopniu uspokoić własnej wyobraźni. Pozycja, w jakiej aktualnie się znajdowaliśmy była dość intymna. Zbyt intymna.

Justin klęczał pomiędzy moimi kolanami, wyraźnie nie wiedząc co zrobić z własnymi rękami, które najłatwiej byłoby mu położyć na moich biodrach. A tego zrobić nie mógł. Miałam ochotę się zaśmiać, jednak zachowałam neutralny wyraz twarzy.

- Ćwiczyliśmy już sytuację, kiedy napastnik znajduje się nad tobą, jednak sytuacja wygląda inaczej, kiedy znajduje się on w takiej pozycji jak ja teraz - zaczął. - Teraz nie jesteś w stanie użyć znanej ci już techniki - dodał.

Kiwnęłam lekko głową, dając mu do zrozumienia, że rozumiem i słucham tego, co chce powiedzieć mi dalej.

Przyłożył obie dłonie do mojej szyi tak, jakby chciał mnie dusić. W mojej głowie szybko narodziła się pewna myśl, na co samoistnie zachichotałam.

- Co cię bawi w tym, że cię duszę? - spytał zdziwiony, jednak na jego usta wkradł się delikatny uśmiech. Był piękny. Uśmiech. Uśmiech był piękny.

- Po prostu pomyślałam o tym, że to najlepsza robota, jaką mógł przydzielić ci mój ojciec, odkąd przez ostatnie tygodnie uduszenie mnie było jednym z twoich marzeń - powiedziałam, na co chłopak zaśmiał się dość głośno.

Our Little SecretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz