4

1.3K 81 60
                                        

 ---------------------------------------

pochyłą zaznaczam sen.

Miłego czytania .^.

------------------------------------

Siedziałem sobie na dachu i patrzyłem na gwiazdy. Jak już wcześniej mówiłem, to idealne miejsce na odpoczynek. Spokojny wiatr wiał mi przy karku, a księżyc dodawał przyjemnego nastroju.

Po chwili popatrzyłem się w bok. Po prawej stronie stała jakaś postać. Niska ze... skrzydłami? Zaciekawiło mnie to, więc zacząłem biec w jej stronę, ale postać ciągle się oddalała. Przyspieszyłem.

Nagle ktoś postrzelił go czy ją. Zamurowało mnie. Nie mogłem się poruszyć. Patrzyłem tylko jak uskrzydlona osoba zaczyna spadać w dół. Chciałem coś krzyknąć, ale nie mogłem. Jakby odebrało mi głos. Spojrzałem się na zamachowca. Wyglądał dziwnie znajomo, ale nie mogłem sobie przypomnieć, kto to był.

Nagle grunt pod moimi nogami zaczął się zapadać. Spadłem. Widziałem, jak osoba, która została wcześniej postrzelona, wykrwawia się i traci w locie przytomność. Spojrzałem się w bok. Zobaczyłem tam różne zdarzenia z mojego życia. Jak się uczyłem jeździć na rowerze. Jak bawiłem się na placu z... Polską?

Przetarłem oczy i tym samym momencie opadłem na ziemie. Pode mną znajdował się piasek i jakieś kamyki i gałązki. Podniosłem wzrok i zobaczyłem mały fort. Takim sam, jaki wybudowałem z Polską, kiedy byliśmy dziećmi. Na przeciw mnie stał... stałem ja. Dziwnie to brzmi, ale tam stałem młodszy ja. Miałem wtedy siedem lat, a Polska 5. Wstałem z ziemi i zacząłem iść do naszej "bazy".

- Ruru! Chodź na chwilę! - mały Polak krzyknął do mnie. Tak, mieliśmy przezwiska. Ja byłem Ruru (jak w undertale hahaha) , a on był Poli. Sam nie wiem, czemu się tak nazwaliśmy. Ale... podobało nam się to.

- Idę! - zacząłem iść, znaczy ten mniejszy ja, do chłopaka. Stał nad klifem i przyglądał się dziurze, która się tam znajdowała. - Poli?

- Jak myślisz, można się z takiej wysokości zabić? - mały chłopiec spojrzał się nie na przeszłego mnie, tylko na mnie. - Na przykład ze względu, na to, że za kilka lat będziesz mnie bił, szantażował i wyśmiewał?- podszedł bliżej. Wziął głęboki wdech i ponownie swój wzrok przeniósł na mnie. - Jak myślisz Rus?

- ... - nic nie mogłem mu odpowiedzieć. Tylko uklęknąłem i zacząłem płakać.

- Poli... J-Ja... przepraszam. Błagam nie rób tego.

- Nie mnie masz przepraszać. Tylko tamtego mnie. Masz tylko miesiąc, po tym będzie źle. - sam nie wiem czemu, ale poczułem determinację i współczucie.

- J-Jasne, ale c-co mam zrobić?

- To sam musisz  wymyślić, ja ci nie pomogę. - zaczął do mnie podchodzić i mnie pocałował. Byłem zaskoczony jego posunięciem, ale nie protestowałem (nie to co autorka, kiedy jej nie wypuszczają w szkole a dwór 0v0) i oddałem delikatnie pocałunek. Potem wszystko zaczęło znikać.

Obudziłem się w szoku. Dlaczego Polska ma się zabić za miesiąc. Coś się wtedy stanie?

Po mojej głowy chodziły w kółko te same pytania, na które nie miałem odpowiedzi. Spojrzałem się na zegarek.

- Cholera. - po tym jak dowiedziałem się, która jest godzina, zacząłem szybko się zbierać do wyjścia.

^Time skip^

" Together, forever " - ruspolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz