8

176 20 15
                                    

Bridgette tego dnia biegła mocno spóźniona do szkoły. Była wkurzona na Czarnego Kota, który tego ranka nie zjawił się by pomóc jej w walce ze złoczyńcą, przez co nie zdążyła przed rozpoczęciem zajęć. Miała dużo szczęścia, że przeciwnik nie był silny, bo inaczej nie miała pojęcia jak dałaby sobie radę bez tego dachowca. Rozumiała, że nie chciał jej widzieć, ale już bez przesady, musiał przecież spełnić swój obowiązek wobec Paryża. Złorzecząc na niego pod nosem wpadła na schodach prosto na jakiegoś chłopaka, który zachwiał się okropnie ledwo ustając na nogach.
- Dzień dobry Kwiatuszku - usłyszała a kiedy podniosła wzrok z przerażeniem zobaczyła pochylającego się nad nią z szerokim uśmiechem Felixa. Nadal chwiał się lekko na swoich nogach i spoglądał na nią zamglonym wzrokiem.
- Jesteś pijany! - wykrzyknęła z trwogą w głosie.

Adrien nie kazał na siebie zbyt długo czekać, i pojawił się w drzwiach pokoju Felixa z czarnym plecakiem przewieszonym przez ramię. Bezceremonialnie wszedł do środka i położył go z głośnym hukiem na stoliku. Agreste podążył za kuzynem, który zaczął wyjmować zawartość swojego plecaka. Butelki z kolorowymi płynami zajęły prawie pół stolika.
- To od czego zaczynamy? - zapytał Adrien zacierając ręce - coś łagodnego i dobrego, czy mocnego w każdym tego słowa znaczeniu.
- Może na początek coś dobrego - odparł Felix czując jak Plagg niespokojnie poruszył się w jego kieszeni. Szczerze w tej chwili miał w nosie co myśli jego Kwami.
- czułem, że to powiesz - odparł ze śmiechem Adrien.
- a co w tym dziwnego? Nawet w piciu trzeba utrzymać klasę - odparł z dumą.
Kilka butelek później Felix i Adrien siedzieli na kanapie obejmując się po męsku ramionami, i bujając w rytm śpiewanej przez siebie pijackim głosem piosenki. Plagg zatkał uszy nie mogąc znieść już dłużej tych jęków i schował się pod poduszką, gdzie było o połowę ciszej. Kiedy Adrien wreszcie wyszedł nie wyglądał nawet w połowie na tak schlanego jak Felix. Plagg podleciał do swojego właściciela i trącił go łapą w policzek, na co Agreste nawet nie zareagował.
- No pięknie, jeszcze tylko akumy brakuje - burknął zirytowany. Za oknem zaczynało świtać, kiedy po okolicy rozniósł się alarm. Plagg jak oparzony wyskoczył na środek pokoju. Felix nadal smacznie spał na kanapie cicho pochrapując. Kwami podfrunęło do niego i zaczęło szarpać za ramię.
- Obudź się! Słyszysz!? Biedronka cię potrzebuje - wołał.
- Mam w nosie Biedronkę - bąknął i obrócił się na drugi bok. Plagga prawie zemdliło od alkoholowego oddechu Agreste.
- Może jednak lepiej żebyś został w domu - Stwierdziło stworzonko krzywiąc swoim pyszczkiem z niezadowolenia. Nie spodziewał się jednak, że w brew pozorom utrzymanie Felixa w domu nie będzie wcale takie proste, jakby się mogło wydawać. Po niedługim czasie odezwał się donośny dzwonek budzika, który codziennie stawał Felixa na nogi by zdążył pójść na lekcje. Blondyn zwlókł się z kanapy i chwiejnym krokiem ruszył do budzika, a gdy go wyłączył zaczął się pakować. Plagg spojrzał na niego przerażony.
- Co ty wyprawiasz?? ! - wykrzyknął.
- Idę do szoły przyjacielu - odparł Felix z pijackim uśmiechem.
- Chyba oszalałeś! Nigdzie nie pójdziesz w tym stanie - warknął Plagg.
- A dlczego nie? - spytał - przecież czuje się swietnie - wyseplenił zarzucając torbę na plecy.
- Słowo daję, jesteś najgorszym Czarnym Kotem jakiego świat widział! - wykrzyknął zirytowany Plagg - chociaż nie... da Vinci był gorszy... ale ty jesteś zaraz po nim - dodał machając łapą przed twarzą szczerzącego się Felixa.
- I co się cieszysz? - burknął Plagg.
- Bo wychodzę - odparł ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.
- Nie ma mowy, w tym stanie nawet nie zejdziesz ze schodów - odparło Kwami zakładając łapki na piersi.
- A kto powiedział, ze pódę schodami? - zapytał z szelmowskim uśmieszkiem.
- Nie! - zawołał Plagg - Nawet o tym nie myśl!
- Plagg! Wysuwaj Pazury! - Wykrzyknął Felix. 
- Jesteś najgor...! - zdążył jeszcze wykrzyczeć Plagg, zanim pochłonął go pierścień. Czarny Kot czknął głośno i z chichotem na ustach stanął w otwartym oknie sięgając po swój kij.
- No to ras się zyje - wyseplenił i skoczył.

Utracona rzeczywistośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz