2

277 23 11
                                    

Felix nigdy nie zgodziłby się na spotkanie z Chloe, a szczególnie właśnie tego dnia. Umówił się na wieczorny patrol z Biedronką, i nigdy nie przepościłby okazji do spotkania ze swoją ukochaną. W postaci Czarnego Kota wyskoczył przez okno w swoim pokoju i ruszył do najbliższej kwiaciarni, gdzie kupił piękną i okazałą czerwoną różę chcąc ją wręczyć Biedronce. Ruszył na umówione spotkanie i okazało się, że na miejscu zjawił się jako pierwszy. To zdecydowanie mu odpowiadało. Usiadł na dachu przypatrując się wieczornemu krajobrazowi Paryża. W domach zaczynały powoli zapalać się światła. Wkrótce także i Wieża Eiffela zaświeciła jasnym blaskiem, po tym jak opiekun obiektu załączył żółte lampy które się na niej znajdowały. Ulice miasta pustoszały i tylko nieliczni młodociani wałęsali się jeszcze po chodnikach. Dziewczyna zaczynała się spóźniać i Kot obawiał się, że już nie przyjdzie, kiedy usłyszał głuchy odgłos czyjegoś lądowania na dachu. Poderwał się na równe nogi chowając za plecami czerwona róże i niewinnie podgwizdując. Będąc Czarnym Kotem był co prawda wreszcie wolny ale zrozumiał,że wiążą się z tym inne problemy. W przeciwieństwie do uwielbianego przez tłumy Felixa, który nie musiał nic robić aby tak było, Czarny Kot był kimś zupełnie innym. Musiał się bardzo starać by zaimponować swojej ukochanej, czego nigdy dotąd nie doświadczył. Musiał sam o sobie decydować i brać odpowiedzialność za swoje czyny. Czuł się jak raczkujące niemowlę, które dopiero zaczyna uczyć się życia. Czy było to coś dobrego? Nie miał pojęcia. Faktem jednak było, że pozostawiony samemu sobie, nagle stawał się kimś zupełnie innym... Tak innym jak ta wariatka.... Nie! Tak źle to z nim jeszcze nie było, pomyślał nie dopuszczając do siebie tej myśli. Biedronka zmierzyła go podejrzliwym wzrokiem kiedy do nie podszedł. Przyklęknął na jedno kolano jakby się oświadczał, i wręczył jej przepiękną i zarazem najdroższą różę z kwiaciarni.
- Piękny kwiat dla pięknej dziewczyny - oznajmił z szerokim uśmiechem. Jakież było jego zdumienie kiedy Biedronka założyła dłonie na piersi, i krzywiąc się niemiłosierne odwróciła od niego twarz nie przyjmując prezentu. Felix poderwał się na równe nogi nie rozumiejąc co się właśnie stało. Każda inna na jej miejscu zemdlałaby z wrażenia, każda tylko nie ona.
- Co się znów stało? Nie podoba Ci się? - Spytał załamując ręce. Błękitnooka spojrzała na niego z oburzeniem wypisanym na twarzy.
- Mówiła ci już, że nic z tego nie będzie Kocie - warknęła. Skoro po dobroci już nie wystarczało, musiała zacząć być niemiła - Nic do ciebie nie czuję, a poza tym podoba mi się ktoś inny - dodała nagle cała się słodko rumieniąc, a jej oczy zaszły mgłą. Czarny Kto zamarł widząc jak jego ukochana robi maślane oczy na myśl o kimś zupełnie innym. Niedoczekanie twoje, pomyślał, nikt nie jest w stanie pokonać Felixa Agreste w żadnej walce. Zacisnął pięści zaraz po czym jego ręce opadły w niedowierzaniu, kiedy zobaczył w oddali falujące na wietrze dwie czerwone szarfy. Po raz nie wiadomo już który w ciągu ostatnich miesięcy dostał od niej kosza. 

Bridgette wylądowała na swoim balkonie po wieczornym patrolu z Kotem, o którym wolałabym nawet nie myśleć. Od początku ich znajomości nieustannie ją podrywał, a jakiekolwiek odmowy w ogóle do niego nie docierały. Szepnęła krótką formułkę i po chwili jej strój znikł, a zamiast niego pojawiła się tuż obok roześmiana Tikki. Czerwone Kwami pofrunęło za swoją przyjaciółką która zniknęła pod klapą w dachu.
- Byłaś dziś dla niego wyjątkowo okrutna - zauważyła.
- Wiem ale nie mam pojęcia jak jeszcze mogłabym do niego trafić. Jest taki nachalny... - Odparła Brid.
- I kto to mówi - zachichotała Tikki
- Co masz na myśli? - Spytała ciemnowłosą marszcząc brwi.
- Nie uważasz, że zachowujesz się tak samo w stosunku do Felixa? - Zapytała.
- To zupełnie co innego - oburzyła się dziewczyna.
- Mamy Ci przypomnieć jak próbowałaś zaprosić Felixa do kina - powiedziało Kwami z łobuzerskim uśmieszkiem, na co Bridgette pokazała jej język.

Bridgette kupiła dwa bilety na wieczorny seans w kinie, z zamiarem zaproszenia Felixa. Od tamtego momentu bezustannie ściskała je w swoich dłoniach, śledząc swój obiekt westchnień na każdej przerwie, by znaleźć odpowiedni moment na ich wręczenie. Okazja nadarzyła się na przerwie obiadowej kiedy korytarze i szkolny park opustoszały. Felix usiadł na ławce a jego blond kosmyki, lśniły jasnym blaskiem pod wpływem promieni rzucanych przez słońce. Wyjął z torby jakąś cienka książkę, i zaczął ją czytać przyjmując elegancką pozę z jednym łokciem opartym na oparciu ławki i jedna noga założona na drugą. Bridgette westchnęła na ten widok, po czym schowała się za grubym pniem drzewa głośno wzdychając. Czuła jak jej ręce zaczynają drżeć z poddenerwowania, a serce ruszyło galopem. Przełknęła głośno ślinę i z silnym postanowieniem, że da sobie radę, ukryła zdenerwowanie pod warstwą przesadnej wesołości. Podeszła do niego z szerokim uśmiechem na zarumienionej buzi i pochyliła w jego kierunku, aż podskoczył gdy nagle się przed nim pojawiła.
- Cześć - powiedziała radośnie. Felix spojrzał na nią ze znudzeniem i zamykając książkę wstał z ławki. Bridgette natychmiast wyprostowała się jak struna i wyjęła zza pleców dwa nieźle już wymięte bilety.
- Poszedłbyś ze mną do kina? Mam akurat dwa bilety... - Zaczęła. Agreste jednak nie uraczył jej nawet jednym spojrzeniem, jakby była jedynie powietrzem i ruszył alejka między klonami, którą przyszła. Poczuła nagle ukłucie bólu w okolicach serca. Po chwili jednak zebrała się w sobie i by nie dopuścić do siebie, czającego się wewnątrz niej przygnębienia i bólu przywdziała na twarz uśmiech. Zdeterminowana by uzyskać chociaż od niego odpowiedź, ruszyła jego śladem. Felix przyspieszył kroku jednak nie docenił swojej prześladowczyni, bo dziewczyna dość szybko zdołała go dogonić. Wyminęła go zagradzając mu wąską ścieżkę.
- Mam dwa bilety do... - Chciała powtórzyć pytanie, jednak przerwała jej oschłą odpowiedź Felixa.
- Nie! Nigdzie nigdy z tobą nie pójdę Wariatko - rzucił - A teraz z łaski swojej mnie przepuść - dodał zirytowanym głosem.
Bridgette jak w transie zsunęła się na bok, nawet nie mrugając. Felix zaś prychnął i ruszył w tylko sobie znanym kierunku. Ciemnowłosa stała oniemiała jeszcze przez dobrą chwilę, by wreszcie ocknąć się na głośne wołanie Tikki z torebki. 
- Bridgette! Bridgette! Wszystko w porządku? - pytało Kwami. Dziewczyna pokiwała głową posyłając jej słaby uśmiech i ruszyła w kierunku szkoły

Utracona rzeczywistośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz