18

170 19 34
                                    

Felix wolnym krokiem zbliżał się do piekarni Dupain, a tuż obok niego swobodnie szedł Adrien cicho pogwizdując. Gdy tylko usłyszał, że Felix wybiera się do cukierni której właścicielem jest ojciec Marinette, od razu zaoferował swoje towarzystwo. Zaś tak na prawdę, po prostu uczepił się go jak rzep psiego ogona. Nie mógł przepuścić okazji by poznać miejsce zamieszkania dziewczyny, która wpadła mu w oko. Było to o tyle zaskakujące, że nigdy jeszcze nie zdarzyło się, żeby Adrienowi tak bardzo zależało na bliższej znajomości. Widać zainteresowanie pannami które miały na nazwisko Cheng było rodzinne. Felix zaśmiał się pod nosem na samą myśl o tym. Dotarli pod piekarnie z szyldem Dupain. Felix nacisnął klamkę i wszedł do środka. Z wnętrza zaatakował go zapach świeżego pieczywa i poczuł, jak ślina napłynęła mu do ust. Adrien wkroczył za nim rozglądając się dookoła.
- Mam wrażenie jakbym już kiedyś tu był - rzucił, na co Felix spojrzał na niego zaskoczony, bo sam czuł dokładnie to samo. Agreste rozejrzał się po piekarni, a wszystko wydawało mu się dziwnie znajome. Nie rozumiał tylko dlaczego. Na dźwięk dzwonka który uruchomił się po otwarciu drzwi, do lady podszedł rosły mężczyzna w fartuchu. Wytarł do swojej przepaski dłonie ubrudzone mąką i spojrzał na nich przyjaźnie.
- Co podać? - Zapytał uśmiechając się pod okazałym wąsem.
- Croissanta z czekoladą - powiedział Felix bez wahania.
- Dla mnie to samo - wtrącił  Adrien.
- W takim razie musicie chwilkę poczekać a dostaniecie je świeżutkie i jeszcze ciepłe - odparł z dumą.
- Tom! Telefon do ciebie. Dzwoni Pan Gabriel Agreste - zawołał jakiś kobiecy głos z wnętrza domu połączonego z piekarnia.
- Już idę kochanie! - Odkrzyknął Tom - Marinette zajmij się klientami - powiedział wchodząc na zaplecze. Agreste zastanawiał się, po co jego ojciec miałby dzwonić do piekarni osobiście. Zwykle miał od tego Nathalie. Po chwili ku radości Adriena, do lady podeszła fiołkowooka dziewczyna.
- Co podać? - Zapytała nawet nie racząc ich spojrzeniem.
- serce na dłoni - wypalił Adrien posyłając jej swój firmowy zalotny uśmiech.
Felix jęknął z rezygnacją słysząc tekst kuzyna.
- Słucham?? - Zapytała niezadowolonym głosem i dopiero wtedy ich poznała - Adrien - syknęła a Felix ucieszył się, że chociaż raz to nie  on obrywał za samo istnienie.
- Nie ciesz się tak Felix, bo gdyby nie to, że kiedyś możemy zostać rodziną też nie byłabym zadowolona, że cię widzę - burknęła.
- Rodziną? - Zapytał zaskoczony de Vanily - Nie pochwaliłeś mi się. Powinieneś mi podziękować, bo to ja skłoniłem cię do pierwszego tańca z Bridgette - powiedział z dumą na co Felix zazgrzytał zębami ze złości.
- A więc co podać? - Ponowiła pytanie Marii tym razem już mniej przyjaźnie.
- Croissanta z czekolada - odparł Felix po czym zerknął na kuzyna i dodał - A w zadzie to dwa Croissanty.
Marinette przyjęła zamówienie i wyszła na zaplecze, by po chwili wrócić z zapakowanymi rogalikami. Felix wyciągnął po nie rękę kiedy został brutalnie odepchnięty na bok przez Adriena. Kuzyn wyciągnął dłoń przez blat i zamiast złapać za pakunek, chwycił nadgarstek dziewczyny by przyciągnąć ją bliżej siebie. Jednocześnie sam pochylił się nad lada i skradł jej całusa. Marinette głośno wciągnęła powietrze do płuc, czerwieniąc się po same koniuszki uszu. Felix już widział wisząca w powietrzu katastrofę, która jednak nie nadeszła.
- Dasz się zaprosić na spacer Księżniczko? - Zapytał. Marii chyba odjęło mowę, bo z nieśmiałym uśmiechem na zarumienionej twarzy jedynie kiwnęła na zgodę i podała mu pakunek z rogalikami. Adrien przyjął paczkę i pocałował wierzch jej dłoni. Felix spoglądał na to w zdumieniu. Jego kuzynowi wszystko przychodziło tak sprawnie i łatwo osiągał swój cel, a on musiał sporo się namęczyć by zdobyć Biedronkę. Nie wspominając o tym, że ostatecznie i tak zrobił to jako on sam, a nie Czarny Kot. Zapłacił za rogaliki i wyszedł z de Vanily przed budynek. Otworzył papierową torebkę i podał Adrienowi rogalika. Ten jednak odmówił więc Agreste wgryzł się w rogalika i zamiast doświadczyć kolejnej " wizji" na jaką miał nadzieję, usłyszał za plecami potężny huk. Silny podmuch wiatru poniósł w ich kierunku pył i małe odłamki gruzu. Oboje odwrócili się w kierunku piekarni, by zobaczyć jak cześć budynku zawaliła się a we wnętrz ruiny, ponad dachem górował wielki łeb kudłatej bestii.
- Marinette - powiedział ze strachem Adrien i rzucił się w kierunku stojącej jeszcze części piekarni, z której przed chwilą wyszli. Nim Felix zdarzył zareagować kuzyn już wpadł do środka. Agreste zagryzł wargę wahając się nad tym co powinien w tej chwili zrobić. Zdecydował się  wreszcie skorzystać z chwilowego zamieszania i wbiegł w pobliski zaułek by się przemienić. Kiedy wrócił na miejsce, Adrien wyprowadzał przerażoną Marinette z piekarni obejmując ją w pasie. Nakazał im się ukryć i wskoczył na dach, by ocenić sytuację. Kudłata bestia której twarz przypominała do złudzenia uprzejmego Toma Dupain, zaryczała wyginając się w tył. Za nim Chat zdążył cokolwiek postanowić, u jego boku pojawiła się Biedronka na co odetchnął z ulgą.
- Wujek!? - Zawołała zaskoczona.
- Na to wygląda - odparł skwaszony Kot - jest uwięziony w środku budynku jednak mam wrażenie, że nie stanowi to dla niego problemu - dodał.
- Tom!??  - Usłyszeli kobiecy krzyk z wnętrza domu, który Biedronka w lot poznała. Rzuciła się za głosem, by po chwili ledwo umykając pazurzastym łapą wyciągnąć z gruzów swoją ciotkę Sabine. Odstawiła ją w bezpieczne miejsce a tym czasem Chat, rozpoczął zabawę w kotka i myszkę. Szkoda tylko, że w tym wypadku to on przyjął rolę gryzonia. Atakując przy okazji próbował znaleźć cokolwiek, co mogłoby pochłonąć akumę. Bestia przypominała raczej jakąś nieukończoną wersję wilkołaka. Większość jego ciała pokrywało gęste futro a nogi i ręce, bardziej przypominały łapy zwierzęcia niż ludzkie kończyny. Brakowało mu jeszcze tylko ogona i wilczego pyska zamiast twarzy. Na jego ciele w strzępach wisiał piekarniczy fartuch i był w zasadzie jedyną "ludzką" rzeczą, jaką w tej chwili posiadał. To oznaczało, że właśnie tam musiała ukryć się Akuma. Biedronka wróciła do gry i zaczęła rzucać swoim Yo-yo, by unieruchomić nim złoczyńcę. Związała go i porządnie zaciągnęła na nim sznur co dało Kotu okazję do zniszczenia fartucha. Tym razem pamiętając o treningu, Chat wypowiedział swoje zaklęcie i podpiął się pod Plagga karmiąc go swoją energią. Ruszył na złoczyńcę jednak gdy brakowało już tak niewiele, przeciwnik zdołał się uwolnić i uderzył Chata łapą jakby odganiał natrętną muchę. Biedronka nie była w stanie dłużej go utrzymać, a Yo-yo wyśliznęło jej się z rąk by zwinąć się z powrotem. Chat z trudem pozbierał się z ziemi po tak silnym ataku. Tylko fakt, że miał na sobie magiczny kostium, uratował mu w tej chwili życie. Niestety zmarnował swój atak na przypadkowej powierzchni, więc musieli zmienić plan.

Utracona rzeczywistośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz