10

177 18 11
                                    

Felix rozsiadł się wygodnie na swojej kanapie w siadzie skrzyżnym, i zamknął oczy oddając się wieczornej medytacji. Co prawda nie odnawiał w tej chwili swojej energii życiowej, jednak to pozwalało mu się wyciszyć i odprężyć przed snem. Łatwiej mu się zasypiało a rano wstawał wypoczęty, czując jak rozpiera go jego energia życiowa, która regenerowała się podczas snu. Wiedział, że to nie wystarczy i potrzebował dodatkowej medytacji jaką zalecił Mistrz, by zaspokoić zapotrzebowanie Plagga jednak to nie zmieniało faktu, że bardzo to polubił. Stało się to już swego rodzaju codziennym rytuałem, który dla odmiany nie był mu z góry narzucony przez któregoś z rodziców. Może właśnie to było powodem dla którego tak bardzo tę czynność polubił. Poza tym bardzo teraz tego potrzebował. Jego rodzice znowu zaczęli się kłócić do tego stopnia, że matka zaczęła tłuc antyczne wazy ojca, a on z kolei wyrzucał jej biżuterię przez okno. Ewidentnie ich małżeństwo nie należało do udanych i czasem zastanawiał się jaka siła sprawiła, że tych dwoje postanowiło wsiąść ślub. Absolutnie w niczym nie potrafili się dogadać, a tym razem poszło o jego zajęcia. Matka chciała żeby miał więcej lekcji gry na fortepianie, żeby dorównać umiejętnościom Adriena, a ojciec naciskał na szermierkę. Najgorsze w tym wszystkim było to, że on nie miał w tym temacie nic do powiedzenia. Nie interesowało ich jego zdanie i nawet przez moment, nie zastanowili się nad tym czego to on by chciał. Bywały momenty, że po kłótniach w których również brał udział musiał po prostu odreagować. Wstyd mu było się do tego głośno przyznać ale nawet on, chłopak który skrzętnie ukrywał swoje uczucia, musiał od czasu do czasu pozwolić im wyjść na powierzchnie by ulżyć swemu sercu. Płakał wtedy w poduszkę jak małe dziecko, pozbywając się całego nagromadzonego w nim bólu i złości. Ciesząc się, że nikt go nie widzi. Ale czy na pewno? Po jednym wieczorze zaczął mieć co do tego spore wątpliwości.

- Mówiłem Ci, że mój syn powinien uczyć się w domu! - Krzyknął Gabriel do swojej żony. Felix spoglądał na to, mając coraz większą ochotę się ulotnić.
- Po pierwsze to NASZ syn, a po drugie należy mu się normalne życie. Dzieci w jego wieku potrzebują kontaktów z rówieśnikami - zawołała Amelia.
- Rówieśników którzy sprowadzają go na złą drogę - warknął z niezadowoleniem w głosie.
- Kilka opuszczonych lekcji to jeszcze nie jest wielki problem. Nie dramatyzuj Gabrielu - odparła zakładając ręce na piersi.
- On przynosi wstyd mojemu nazwisku - powiedział sucho Gabriel - Mój syn powinien być idealny, a on taki nie jest - dodał spoglądając ostro na Felixa. Blondyn poczuł jakby dostał od ojca prosto w twarz. Nie ważne co by teraz powiedział. Nawet jeżeli byłaby to prawda, że opuszcza lekcje bo jako Czarny Kot ratuje Paryż, i tak nie zmieniłoby to opinii taty na jego temat. Matka spoglądał oniemiała na swojego męża, jakby nie wierzyła temu co usłyszała. Felix zacisnął dłonie w pięści z wściekłości, nim słowa opuściły jego usta.
- To adoptuj sobie Adriena który jest bardziej idealny ode mnie - powiedział sarkastycznie.
- Powinienem był tak zrobić już dawno temu. Masz rację, on byłby moim idealnym synem a ty nawet nie dorastasz mu do pięt - powiedział zimnym tonem, a Felix poczuł się jakby dostał w drugi policzek i to dwa razy mocniej niż poprzednio.
- Jak możesz mówić takie rzeczy do swojego syna! - Wykrzyknęła Amelia.
- A to naprawdę jest mój syn? Bo mam spore wątpliwości co do tego - odparł z pełną powagą.
- Jak śmiesz! - Krzyknęła Amelia a po jej policzkach popłynęły łzy. Felix nie mógł już więcej znieść i wybiegł z salonu. Ruszył schodami do swojego pokoju, a tam gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, pozwolił sobie na to by z jego oczu popłynęły pierwsze łzy. Plagg chciał do niego polecieć z troską wypisaną na swoim kocim pyszczku, jednak powstrzymał go gestem ręki. Nie chciał teraz niczyjego współczucia. Chciał być po prostu sam. Podszedł do łóżka na które opadł tak, jakby nagle stracił wszystkie siły i głośno zaszlochał. Nie miał pojęcia jak długo wylewał z siebie cały ból i żal zanim zasnął. Obudził się nad ranem przykryty ciepłym kocem i wiedział jedno. To na pewno nie była sprawka Plagga.

Utracona rzeczywistośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz