Rozdział 5

277 18 7
                                    

- Co się z nim teraz stanie?- spytał brunet.

- Cóż... Jeśli chodzi o to, co się stanie z nim w sensie jego ciałem to dużo nie wiem... Mówią na to Przemiana i najprawdopodobniej teraz pikoli jakieś głupoty bez sensu. A co do ego, co ma się z nim stać... O tym debatuje teraz Zgromadzenie- powiedziałam, rozmasowując ramię.

- A ty nie powinnaś tam być? Mówiłaś, że jesteś Opiekunem.

- Powinnam- rzuciłam, odchylając głowę do tyłu i zamykając oczy.- El Presidente Alby twierdzi, że po takiej dawce środków przeciwbólowych nie myślę trzeźwo, co może być prawdą. Poza tym stwierdzili, że jako twój DD mam sprawdzić, czy nie masz jakiejś traumy czy coś. Jak się czujesz po tym wszystkim?

- Dziwnie...

Zeszłam z ławki i położyłam się na trawie tak, by zarzucić nogi na deskę. Thomas spojrzał na mnie z brwiami podniesionymi do góry.

- No co? Niewygodna jest ta ławka. Mówiłam, ja nie myślę teraz- powiedziałam, nawet na niego nie patrząc.- Kontynuuj.

- Ogaaay... To naprawdę... Dziwne? Chyba te słowo pasuje. Zwłaszcza to, co mówił...

- Powiedział ci coś?!- przerwałam mu, podnosząc się do siadu.- Dopiero teraz o tym wspominasz?

- Mówił coś, że mnie widział, że to moja wina... Jakim cudem?

Wyjęłam szybko notes i nabazgrałam to, co mówił Thomas. Zagryzłam końcówkę ołówka przyglądając się słowom.

- Nie wiem. Podczas Przemiany ponoć wraca kilka wspomnień. A przynajmniej tak mówią. Zapisuję wszystko, co wiemy od Dziabniętych oraz o czym ja się dowiaduję...- ugryzłam się w język. Za dużo paplam.- z innych źródeł. Może kiedyś zrozumiem, czemu tkwimy w tym bagnie.

- Jakie inne źródła?

Podniosłam wzrok znad zeszytu i zobaczyłam, że Thomas bardzo intensywnie się we mnie wpatruje. Po jego minie mogłam wyczytać, że nie odpuści.

- Nieważne. Wiesz co, zapomnij. Zapomnij ogólnie o całym tym dzisiejszym zdarzeniu, tak będzie ci łatwiej- próbowałam się wymigać.

- Jakie źródła?

- Nie odpuszczasz, co? Dobra, powiem ci, ale wiedz, że o tym wie tylko kilka osób i buzia na kłódkę, zrozumiano?- Thomas pokiwał głową, a ja kontynuowałam.- Mam kilka... wspomnień. Nie wiem, czy prawdziwe, czy nie, ale zapisuję wszystko w tym zeszycie, a potem próbuję zrozumieć, połączyć to w jedną całość. Często to nie ma sensu, po prostu losowe klipy z życia przed Labiryntem... Idź odpocząć, Thomas. To był długi dzień.

Wstałam z ziemi i otrzepałam ubranie. Poprawiłam bandaż na nodze, by mi nie przeszkadzał, i zapięłam zeszyt za pas. Kilkanaście metrów dalej zobaczyłam znajomego Azjatę i pokuśtykałam do niego.

- Min Min, i co z nim będzie?- spytałam. Szatyn nie odpowiedział. Nie musiał. Jego postawa utwierdziła mnie, że wybrali najgorsze. - Wygnanie?

- Jest niebezpieczny. Skrzywdził dwóch Streferów. Nie poprawia mu się. Nie może tu zostać- odparł Minho beznamiętnie i, nawet na mnie nie patrząc, odszedł. Wiedziałam, że go to boli. Ben był jego przyjacielem, a teraz Minho musi go posłać na rychłą śmierć. To nie jest łatwe. W takich momentach zawsze pojawiał się bezuczuciowy Minho zastępując tego normalnego. Ukrywał emocje najlepiej ze wszystkich.

Poszłam do domu, gdzie zdjęłam brudne i zakrwawione ubrania oraz założyłam świeże. Obmyłam twarz zimną wodą próbując pozbyć się uczucia otępienia wywołanego całą tą akcją i lekami. Gdy w końcu udało mi się pobudzić mózg do pracy, wyszłam z budynku i zauważyłam zgromadzenie wokół Wrót. Pokuśtykałam tam, przeklinając ból w prawej nodze. Byłam w połowie drogi, gdy Wrota się zamknęły.

Ben odszedł.

ıllıllı ıllıllı ıllıllı ıllıllı

Rozdział moim zdaniem taki nijaki, jednak teraz zacznie się rozkręcać. Jeśli się podobał to dajcie znać gwiazdką i komentarzem, bo to bardzo motywuje do pisania następnych części.

Poza tym chciałam powiedzieć, że planuję kolejną książkę z WL, taką, której Wattpad jeszcze nie widział. Więcej informacji podam, gdy uda mi się nadgonić trochę "Idiotów". Może nowa pojawi się pod koniec I sezonu🤔?


Idiots II WIĘZIEŃ LABIRYNTUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz