"Do you love me?"

289 24 15
                                    

1097 słów

Czy wiecie, że za miesiąc 30 lipca będzie rok jak piszę tego ficzka xD? God, a my się w końcu zbliżamy do końca tej historii uwu

mam jeszcze tylko nadzieję, że będzie wam się podobał rozdział bo przy końcówce wena mi zniknęła na dobre :((  <3

________________________________________________________________________________


Megatron stał naprzeciw screamera leżącego pod sporej ilości aparaturą podtrzymującą życie. Władca nigdy nie spodziewał się po sobie, że mógłby przejmować się życiem komandora tak jak kiedyś gdy dopiero zaczynał swoją służbę. Gladiator widział coś interesującego w tej zbłąkanej iskrze, która przyszła do niego w tedy, zagubiona, zaczynająca jak każdy poszukiwacz. Mech westchnął i spojrzał na pokrzywdzoną twarz mecha. Nie spodziewał się, że zrobi tak śmiały krok żeby go ocalić. Czyżby Starscream coś do niego czuł? Coś więcej niż nienawiść?

— Musisz w końcu stąd wyjść — podniósł powoli głowę słysząc jak do zatoki wchodzi czerwony medyk zawalony parunastoma datapadami — Inni nie mogą za ciebie odwalać tych wszystkich obowiązków, Panie. Z całym szacunkiem, ale nie pomożesz mu szybciej się obudzić.

— Ile już tak leży — zapytał oschle opierając swoje dłonie na biodrach. Knockout wywrócił optykami.

— Cztery dni. Panie, chciałbym zauważyć, że w tym czasie autoboty zdążyły ukraść nam sporej ilości zapas energonu z dwóch kopalń. Nie nadążamy z uzupełnianiem wszystkich raportów mimo ogromnych starań. Soundwave powoli nie wyrabia mimo, że tego nie pokazuje.

— Zajmijcie się po prostu swoimi obowiązkami — uciął szybko. Czerwony automobil jedynie westchnął i podszedł by otworzyć drzwi do zatoki, za którymi stał Breakdown, który od razu podszedł do władcy.

— Niestety muszę cię wygonić stąd Wspaniały Megatronie. Masz chwilowy zakaz zbliżania się do niego do odwołania — powiedział stanowczo medyk — W kwestii pacjentów nie mogę być litościwy, nawet jeśli są najgorszymi z możliwych.

Megatron spojrzał się zdziwiony na swojego podwładnego, ale widząc nieustępliwość, która wręcz biła od profilu medyka, poddał się i pozwolił błękitnemu mechowi wyprowadzić się z sali. Knockout westchnął czując małą satysfakcję, że w końcu pozbył się zbyt natrętnego w ostatnich dniach władcy. Spojrzał się na seekera, który równomiernie oddychał pod aparaturą odpoczywając od ostatnich wydarzeń.

— Ty to masz szczęście ostatnio Screamy, Megatron się ciebie martwi, ty wydajesz się nazbyt odpowiedzialny za swoje czyny. Co się z wami wszystkimi porobiło — zapytał samego siebie w małym uśmieszkiem na twarzy. Zaczął po cichu wypełniać raporty jak zawsze.

— Byłoby miło jakbyście w końcu spięli zderzaki i powiedzieli sobie co czujecie, a nie... bawili się w kotka i myszkę — prychnął wracając do pracy.

Komandor słyszał wszystkie słowa jak przez mgłę jednak z każdą chwilą, stawały się coraz wyraźniejsze. Czy Megatron naprawdę się o niego martwi? Nigdy by nie pomyślał, że faktycznie może do tego doprowadzić. Mimo iż wszystko co robił przez ostatnie kilka miesięcy miało jedynie sprawić, że gladiator będzie mu werbalnie posłuszny aż w końcu będzie zdolny go zabić jak zawsze planować. Jednak teraz? Sam zaczynał coś do niego czuć i nie był pewien czy jest z tego powodu dumny. Powinien czuć złość, palący go gniew tak jak zawsze, zamiast tego to kujące uczucie na jego widok zostało zastąpione czymś nowym co sprawiało, że stawał się coraz bardziej znośny. Otworzył ostrożnie optyki i rozejrzał się po pomieszczeniu. Pierwsze co zobaczył to ogromne pompy wiszące nad nim. Ściągnął brwi i głośno stękając z bólu podniósł się do połowicznego siadu. W tedy został delikatnie powalony z powrotem na leżankę.

— Powinieneś odpoczywać mimo wszystko. Rany masz załatane, ale wciąż możesz czuć się słabo — warknął medyk — Muszę przyznać, że tyle roboty nie miałem od czasu gdy Megatron był w stanie wegetatywnym.

— Czekaj, ja też miałem aż takie obrażenia? — zapytał z lekkim przerażeniem. Knockout pokręcił głową.

— Nie, mówię, że nie miałem tyle roboty od tamtego czasu. Ciesz, się, że w ogóle chciałem ciebie odratować po tej samozwańczej akcji. W sumie to zasługa Megsa, powinieneś mu podziękować.

— Jasne. Jak byłem w stanie spoczynku  to słyszałem jakieś słowa. Coś o Megatronie i martwieniu się — zapytał się  starając nie wzbudzać podejrzeń. Decepticon prychnął.

— Mam wrażenie, że wy prowadzicie jakiś romans wrogowie z korzyściami — zaśmiał się medyk po czym spojrzał się na seekera. Srebrny mech starał uciec się wzrokiem gdzieś indziej niż tylko na niego, a powoli rosnące błękitne rumieńce same w sobie zdradzały, że ma rację — O mój Primusie, trafiłem wczuły punkt.

— W nic nie trafiłeś — skrzywił się nieco pogłębiając w ten sposób swój rumieniec — Nie masz nawet prawa tak sądzić, a jeśli dowiem się, że takowa plotka krąży wśród żołnierzy, to obiecuję-

— I stary dobry screamer wrócił, już myślałem, że wyszedłeś z wprawy — zaklaskał wesoło automobil — Możesz iść do swojego ukochanego wyznać mu wszystkie uczucia — Knockout w mgnieniu oka zaczął odpinać cały sprzęt od komandora, który w tej jednej chwili zgłupiał.

— Chwila, a czy jeszcze przed chwilą nie miałem odpoczywać?!

— Może ci się kręcić w głowie i boleć nieco nad iskrą, wielkie mi halo. Teraz masz medyczną zgodę na pójście tam i powiedzenie sobie wszystkiego co trzeba — Knockout otworzył drzwi i wypchnął siłą poszukiwacza, który prawie wywalił się do przodu — Powodzenia.

Starscream uderzył pięściami o drzwi dosłownie chwilę po tym jak się zamknęły. Medyk od siedmiu boleści. Westchnął opierając głowę o metalową powierzchnię. Może, knockout ma rację, muszą sobie po prostu wszystko wyjaśnić. Odwrócił się i od razu natrafił na bardzo wysokiego mecha, który mu zagrodził drogę. Gdy uniósł wzrok i zobaczył znajome czerwone optyki przeklął sam siebie. Że też musiał od razu na niego wpaść. Megatron wydawał się zszokowany widokiem seekera stojącego o własnych siłach.

— Nie powinieneś odpoczywać, Starscream — zapytał łącząc swoje dłonie z tyłu na plecach. Komandor przyznał w głębi iskry, że też zadaje sobie to pytanie.

— Knockout pozwolił mi odejść żeby wszystko... sobie wyjaśnić — wskazał palcami na władcę i wyprostował się. Megatron zrobił to samo co screamer i skinął głową.

— Moja kwatera jest wolna od jakichkolwiek podglądów, jak już zdążyłeś się przekonać — Starscream prychnął i pozwolił się poprowadzić do dobrze mu znanego ostatnimi czasy pomieszczeniu.

Gdy dotarli, gladiator wstukał kod aktywujący i wpuścił przodem mniejszego bota, który gdy tylko się odwrócił, został przyszpilony do ściany. Starscream na moment wystraszył się tego nagłego ruchu. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie gladiatora by wystraszyć się jeszcze bardziej. Fioletowe optyki, które widywał jedynie podczas wielkich furii władcy, wpatrywały się w niego próbując wywiercić dziurę w jego głowie.

— Powiedz mi w końcu o co tu chodzi, mam dosyć tych podchodów i zabaw. Co tak naprawdę knujesz — położył jedną dłoń na talii mniejszego mecha nie odwracając wzroku. Komandorowi iskra zabiła najmocniej niż kiedykolwiek.

— Ja...

— Czy ty mnie kochasz?!

B l a c k    W i d o wWhere stories live. Discover now