"It's Just a cat and mouse game, always starts the same"

618 28 15
                                    



Megatron.

To jedno słowo jednocześnie wprawiało seekera w obrzydzenie jak i nienawiść, wręcz pluł na niego. Jego długie szpony zatańczyły wokół panelu uruchamiającego drzwi. Po dłuższej chwili nacisnął delikatnie przycisk i wyszedł z pomieszczenia zakładając dłonie na plecach. Dumnie krocząc kierował się na mostek, w korytarzu było słychać jedynie stukot jego pantofli. Nienawidził wszystko co związane było z srebrno-fioletowym mechem, a zwłaszcza nienawidził tego statku, który niegdyś był jego.

Stojąc przed grodzią wyprostował się, uniósł wysoko głowę i wszedł w pełnej chwale do środka. Większość klonów uniosło wizjery do góry by spojrzeć, niektóre opuściły je od razu widząc, że to nie ich pan jednak kilku przyglądało się wyższemu stopniem komandorowi. Starscream rozejrzał się po mostku, nigdzie nie dostrzegł byłego gladiatora. Uśmiechnął się pod nosem będąc pewnym, że spotka tu swojego wroga.

Niewiele się pomylił, chwilę po nim przez ogromne wrota wszedł dużo większy od niego srebrny mech. Na jego widok każdy zaprzestał swoją pracę, wstał i opadł dopiero gdy Lord usiadł na swoim tronie. Screamer wywrócił optykami co nie umknęło czujnemu wzroku Megatrona. Fioletowe optyki gladiatora spoczęły na wątłym ciałku srebrzanka, który stał po jego prawej stronie dumnie wypięcy jak za każdym razem.

Pusty wzrok Starscream'a spoczywał niezmiennie od kilku minut na ścianie naprzeciw. Najchętniej zamieniłby te kilka godzin stania u jego boku na co innego, na pewno spędziłby je dużo bardziej produktywnie niż teraz. Przez drzwi wszedł czerwony medyk, którego seeker darzył równie wielką nienawiścią co mecha obok. Czerwony przeszedł całą kładkę do lorda, ukłonił się przymykając optyki, a Megatron machnął ręką.

- O panie, przynoszę zdobytą kość predacona – wyciągnął zza pleców mały odłamek kostny. Megatron go poszczycił skinieniem głowy.

- Odnieś je do laboratorium Shockwave'a – zbył go kolejnym ruchem dłoni.

Shockwave, kolejny mech, którego darzył ogromnymi pokładami nienawiści, na sam dzwięk tego imienia miał ciarki na całym ciele. Odwrócił głowę gdy medyk przekroczył próg mostku. Usłyszał ciche chrząknięcie, spojrzał się na lidera, który dwoma szponami nakazł mu się pochylić. Seeker z wielką niechęcią zgiął się w pół nadstawiając audio receptor obok głowy cona.

- Jakie żałosne plany udało ci się wymyśleć dzisiaj – zapytał głosem przepełnionym kpiną.

- Nie musisz się martwić o swój stołek jeśli o to chodzi – sarknął prosto do ucha lidera starając się zabrzmieć groźnie – Na razie.

Ponownie się wyprostował i spojrzał na swoją ulubioną ścianę. Mógł kątem optyki dostrzec grymas na licu lorda lecz nic to się nie miało do tego co wyobrażał sobie seeker. Potężny grymas bólu Megatrona skąpanego w jego własnym energonie, ledwie zipiącego, błagającego seekera o wybaczenie albo szybkie dobicie i zakończenie cierpień jakie mu zadał. Screamer by się w tedy nad nim ulitował, przyciągnął jego głowę do wymuszonego pocałunku, kradnącego jego ostatnie łyki powietrza, w między czasie wbijając szpony w iskrę, łapiąc ją i wyrywając jednocześnie łamiąc ją w pół.

Ah, wszystko by dał za choćby chwilę władzy, czuł się bardziej odpowiedni na to stanowisko niż ktokolwiek inny, wydawało by się, że Megatron jest jego jedyną przeszkodą. Zaczął stukać jedną nogą o ziemię by czymś się zająć przez następne kilka godzin. Mostek wypełnił dźwięk uderzania metalem o metal. Megatron po chwili warknął groźnie i spojrzał gniewnie na seekera, który cały czas znudzony liczył wypustki na swojej ulubionej ścianie.

- Możesz odejść – wychrypiał do srebrnego odrzutowca. Ten wyprostował się i z ledwie zauważalnym uśmiechem odszedł. Jednak stojąc w progu posłał Megatronowi ostatnie spojrzenie.

Dostojnym krokiem dotarł do swojej kwatery i usiadł przy biurku zakładając nogę na nogę. Wypuścił głośno powietrze, przymknął optyki i oparł głowę o ścianę. Chwila w towarzystwie lorda sprawiła, że miał już dość całego dnia mimo, że nawet się jeszcze nie skończył. Spojrzał na swoje szpon i nagle go dopadła jedna myśl. Uśmiechnął się szeroko.

Megatron.

Osoba prawie niezniszczalna. Prawie, każdy ma swój słaby punkt, wystarczy go tylko w sobie rozkochać by ten punkt stał się całą tarczą. W tedy łatwiej trafić by cel rozpadł się na milion kawałków. Seeker spojrzał po raz kolejny na swoje szpony i zaczął je oglądać.

- Lord Megtron, mech, który z każdym moim ruchem jest o dwa do przodu by mnie zatrzymać – zaczął swój monolog – Co byś zrobił głupcze gdybym nagle postanowił cię w sobie rozkochać? Zgaduję, że będą też poświęcenia, ale jeśli tym razem się uda... To warto spróbować.

Wstał i podszedł do pryczy, ułożył się na niej wygodnie i oddał w stan uśpienia. Musi sobie wszystko przemyśleć by móc ułożyć tym razem idealny plan. Zacznie od razu, kiedy nie będzie już jak się z tego wycofać. Uśmiechnął się po raz kolejny i zanim jego ciało za hibernowało zaśmiał się cicho. Nie mógł się doczekać przyszłych wydarzeń.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

c.d.n

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


jestem trochę nabuzowana emocjami po tym co wczoraj usłyszałam i to dlatego powstało to coś, może się wam spodoba może nie. Wydaje mi się, że będzie to nieco inny MegaStar niż inne

B l a c k    W i d o wWhere stories live. Discover now