Hubert był cały zakrwawiony, a w dodatku pijany. Pierwszy raz widziałem go w takim stanie. Nie mogłem uwierzyć, że to rzeczywiście on.. nasz Hubert, który wiadomo lubił wypić, ale nie aż tak, by nie dać rady ustać na własnych nogach! Wszyscy zmartwieni przybiegli z salonu, zobaczyć co się stało.
-Hubert! Wszystko okej? Słyszysz mnie? -spytała dredziarza Wiola, która była bardzo przejęta ową sytuacją.
Hubert tylko bełkotał coś pod nosem.
-Hubert! Jak ty wyglądasz?!?- krzyknął Marcin, który nie wiedział o owej sytuacji, bo siedział w studiu. -Co mu się stało? Czemu on jest cały we krwi?!
-Nie mamy pojęcia -odpowiedziałem mu. -Ale zamiast tak stać i patrzyć na niego, weźmy go do auta i zawieźmy do szpitala, bo niedługo się nam wykrwawi na śmierć! -krzyczałem zdenerwowany i zestresowany.
-Dobra chodźcie wszyscy, nie ma na co czekać.-dodała Wiola.
-Wiola, zamknij dom i weź mój telefon i portfel. Wszystko jest w kucnhi na stole. Ja już go włożę do auta.
-Dobra, już idę -powiedziała i szybko pobiegła.
Wszyscy już byliśmy w drodze. Do szpitala mieliśmy około 1 godzinę drogi, więc trochę trzeba było jechać. Aby zabić trochę czasu, Oliwia zaczęła rozmowe:
-Kto go mógł tak pobić? Przecież on jest w stanie krytycznym! -odparła z przerażeniem.
-Nie wiem kto to był, ale znacie Huberta. On zawsze musi się wpakować w tarapaty..- dodała Wiola.
Przez cała drogę rozmawialiśmy tylko o Hubercie. Każdy się o niego martwił. Wreszcie podjechaliśmy pod bramę szpitala. Wysiedliśmy z auta, wzięliśmy Huberta pod ręce i szliśmy z nim do wejścia. Na recepcji kazali nam czekać na swoją kolej. Usiedliśmy na krzesłach i oczekiwaliśmy. Wreszcie przyszła do nas pani pielęgniarka i zaczęła dopytywać o Huberta. Kazała nam przyjść z nim pod sale, gdzie miał być operowany. Lekarz miał zamiar zszyć mu rany, bo były dość głębokie. Nie zwlekając od razu dopytałem lekarza jak będzie wyglądać operacja. Nie brzmiało strasznie ale i tak miałem nadzieje, że wszystko pójdzie w porządku. Zostawiłem Huberta samego z lekarzem i zamyślony udałem się do toalety, by móc ogarnąć wszystko, co mnie ostatnio gryzło. Po namysłach poprawiłem włosy i udałem się do wszystkich, którzy czekali w poczekalni. Siedzieliśmy już w szpitalu jakieś 3 godziny, a nadal nie było nic wiadomo co z Hubertem. Chciałem już wrócić do domu, by móc się położyć, zasnąć i zapomnieć o wszystkich problemach, które mnie droczyły. Po następnej godzinie czekania, lekarz, który zajmował się Hubertem podszedł do nas i powiedział:
- Z waszym znajomym jest wszystko w porządku. Nie musicie się martwić. Musiałem tylko zszyć rany. Za około 30 minut będziecie mogli opuścić budynek ze swoim kolegą.
-Ufff- odetchnąłem z ulgą. -Dobrze, że nic mu nie jest. Po tylu akcjach co on odwalił, dziwie się, że jeszcze żyje.
Wszyscy się ze mną zgodzili i poparli moje stwierdzenie.
Lekarz od nas odszedł. Po 30 minutach wreszcie przyszedł dredziarz. Wyglądał na zmęczonego, ale przynajmniej był czysty i schludnie ubrany, a nie dokrwawiony jak na początku. Interesowałem się jego stanem zdrowia, więc zapytałem:
-Hubert! Jak się czujesz? Jest już lepiej?
-Tsaaa, jest już okej.. Dzięki że mnie przywiozłeś..naprawdę dziękuje.. gdyby nie wy pewnie bym się wykrwawił na śmierć.. a szczerze sam nie pamiętam co działo się na tamtym melanżu...pamiętam tylko to, że się opiłem...kto mnie pobił? Sam nie wiem..
-Dobra, mniejsza o to. W każdym razie jedźmy już do domu. Dość wrażeń na dzisiaj. -odrzekłem.
-Też tak sądze. -poparł go Hubert.
Wracaliśmy do domu. Powoli robiło się ciemno. Spędziliśmy w szpitalu cały dzień. Nie tak chciałem spędzić ten piątek... Rozmyślałem tak długo, aż wreszcie moje przemyślenia przerwał Jaszczur:
-Ej, co wy na to by dziś zrobić lekki melanżyk? Napiłbym się czegoś w naszym gronie przy grillu.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć, bo lubiałem się napić, a nie miałem też nic przeciwko, więc zgodziłem się. Od razu pomyślałem o Wioletcie-ona też lubi melanżować i to w sumie z nią są najlepsze imprezy. Zgodziłem się między innymi ze względu na nią. Kto wie..? Może coś zajdzie dzisiejszej nocy *😏*
-Dobra stop Wawrzyn, nie myśl o tym. Nie możesz. Musisz być ostrożny, by nie zrobić sobie dziecka. Ostatnio mało brakło- próbowałem uspokoić swoje podniecenie na myśl o Wioli, lecz nie udawało mi się to. Chyba nie ma drugiej takiej osoby, co kręciłaby mnie tak, jak Wioletka.
-Łukasz. Halo! Słyszysz mnie?-pytał Hubert ze zdenerwowaniem.
-C-c-co? Co się dzieje? Kto mnie woła?- spytałem ze zdziwieniem że ktokolwiek coś mówi.
-No pytam się ciebie już chyba od 5 minut, a ty nie odpowiadasz! O czym ty tyle myślisz? Jesteś tu z nami obecny czy wywiało cię w kosmos? -spytał Hubert z poirytowaniem.
*Oho. To już następna sytuacja w której myśle o Wioli i nie słyszę innych, jak coś do mnie mówią.. muszę się wziąć w garść. Łukasz skup się, nie myśl o niej.*
Po tym sekundowym rozmyśleniu spytałem znowu:
-No dobra powtórz o co ci chodziło.
-Podjedziemy do sklepu? Chce kupić jakieś piwa i przekąski na melanż. -odpowiedział lekko zdenerwowany Dredziarz.
-Okej, już. Daj mi wjechać na parking.
Wjechałem na parking. Hubert, Oliwka, Fotograf i Jaszczur wysiedli z auta. Zostałem sam na sam z Wiolą *😏🤤*. Jej nie chciało się wychodzić, więc zdecydowała się poczekać ze mną w aucie. Bardzo mnie to ucieszyło. Miałem już wobec niej jakieś zamiary, ale teraz na spokojnie. Musiałem uważać, bo w każdej chwili mogli wyjść ze sklepu i nas przyłapać.
Odwróciłem się więc do tylu, gdzie siedziała Wiola..****************
(Przepraszam za tą cholernie długą przerwę. Nie miałam pomysłu na książkę, a nie chce jej zepsuć. Teraz przychodze ze zdwojoną mocą i nowymi pomysłami, jak ją rozwinąć🤪. Postaram się wstawiać rozdziały regularnie🤩Kto się cieszy z mojego powrotu?☺️)Możecie wpadać na mój ig: @omg_martyna__
CZYTASZ
Psychopatyczna miłość / KxW
Roman pour AdolescentsPsychopatyczna miłość... do czego doprowadzi? Jakie będą jej skutki? Jak się potoczy? Co jest w stanie zrobić człowiek dla miłości?