Cut-sleeves cz. 2

1.3K 123 64
                                    

  Fiolet Lan Zhan'owi pasował równie dobrze co biel – a może nawet lepiej, bo nie wyglądał już dłużej jak wdowa opłakująca męża.

   Jednocześnie trudno było nie odnieść wrażenia, iż chłopak jest wybitnie... nie na miejscu. Rzecz jasna, podczas treningów radził sobie świetnie, nawet Madame Yu zaczęła darzyć go niejaką sympatią, co poprzednio miało miejsce... nigdy. Ta kobieta żywiła wobec nowego ucznia więcej sympatii niż dla własnego męża i chyba tylko Yanli zdołała zachować swoją funkcję maminego pupilka.

   Jednak poza treningami na światło dzienne wychodziło jak bardzo Lan Wangji nie pasował gdzie indziej niż do swojego ukrytego w górach Gusu – wstawał dużo wcześniej niż ktokolwiek ze służby zdążyłby chociaż o tym pomyśleć, czekał kilka godzin z bolącym z głodu brzuchem, zwykle poświęcając ten czas na medytację albo czytanie zabranych ze sobą zwoi – przynajmniej tyle zdołał się dowiedzieć (lub wywnioskować, bo sam był jednym z tych, których zwlekano z łóżka jako ostatnich, zwykle siłą albo za pomocą zimnej wody) Wei.

   W przerwach między treningami WangJi, odwrotnie od reszty młodych kultywatorów, zaszywał się gdzieś w pojedynkę, nigdy nie biorąc udziału w towarzyskich wyprawach przez miasto, pływaniu łódkami czy łowieniu nasion lotosów. Przychodził jedynie na posiłki, mało kogo interesowało co robi, kiedy akurat nie przebywa w niczyim zasięgu wzroku; pod względem statusu integracyjnego Lana niewiele się zmieniło. Wei Ying czasami widywał go wprawdzie z Yanli kiedy pili razem herbatę lub spacerowali po Przystani, lecz oprócz tego nie był w stanie niczego więcej poza jednym – Lan Zhan zdecydowanie tu nie pasował, zdecydowanie nie czuł się dobrze, a to znaczyło, że zostawał tutaj tylko z jednego powodu – dla samego Wei'a.

    Z każdym mijającym dniem WuXian czuł się przez to coraz gorzej – lecz jednocześnie nie miał serca zaproponować chłopakowi wyjazdu. Bo to oznaczałoby dla niego odrzucenie. A Wei... Wei nie był pewny, czy chce go odrzucić.

   Od pamiętnej nocy w Zaciszu, która nadal zostawiła między nimi wiele niedopowiedzeń, chłopak zaczął się poważnie zastanawiać nad swoimi uczuciami. Nawet Madame Yu zauważyła, iż częściej chodzi zamyślony i nie wiedział czy zaczęła z tego powodu jeszcze bardziej patrzeć na niego z góry, czy wręcz przeciwnie – dawać mu taryfę ulgową.

   W każdym razie co do Lan Wangji'ego...

   Lubił go, nie mógł powiedzieć, że nie (nawet jeżeli Nie Huisang oraz Jiang Cheng wytrzeszczyliby na niego z tego powodu oczy, może nawet zgubiliby je gdzieś na ziemi), ale...

   Lan Zhan i Wei Ying byli jak ogień i woda. WangJi na początku wyraźnie nie mógł WuXiana znieść, może nawet bardziej niż własny wuj i macocha tego drugiego razem wzięci...

   Wei zastanawiał się, czy to znaczyło, że teraz on był nieco przygasłym ogniem, a Lan Zhan nieco gorętszą wodą...? Może razem tworzyli gorące źródła albo coś w tym stylu, w końcu, jak by nie patrzeć, ostatecznie zaczęli się do siebie przyzwyczajać, nawet lubić, a Lan Zhan... Cóż, on polubił go bardzo i to było... trochę przerażające. 

   Czy gdyby... oni, razem...? Lan Zhan by wyparował czy Wei zgasł...?

   Wzdychając, chłopak uznał, iż kryzysowa sytuacja wymaga kryzysowych rozwiązań – nawet jeżeli te narażały jego zdrowie, życie, a nawet bytowanie po śmierci gdyby miał zgadywać. W końcu nie na co dzień wchodził do jamy grzechotnika z pełną świadomością, iż ma zamiar go rozjuszyć.

   Dlatego chwycił tylko „ofiarę", mając nadzieję, iż ta wystarczy za ochronę przed bolesnym jadem, po czym ruszył w stronę znanej od dawna części Przystani.

Cut-sleeves || Mo Dao Zu Shi One-Shoty ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz