Część 1

961 50 12
                                    

-Orkowie splądrowali i spali całą wioskę niewinnych dusz... Nie oszczędzali kobiet , dzieci ani starców..Niestety przybyliśmy za późno... - wypowiedział jeden ze strażników przemierzając wraz z władcą Rivendell i królem Thrandulem wioskę , która jeszcze płonęła.Dym unosił prochy martwych , a spalone ciała leżały blisko domów. Orkowie wymordowali ponad trzysta osób nie dając nikomu szansy na przeżycie.Nie mieli litości nawet dla dzieci i kobiet w ciąży.Rzeź trwała od rana , a władcy niestety nie zdążyli przybyć na czas.

-Zabierzcie ciała i odprawcie im godny pochówek..- wypowiedział Thranduil spoglądając na bukiet lilii , który trzymała jedna z zamordowanych elfek.Kwiaty nie były białe tylko splamione krwią , a ciało poparzone.

-Zbierzcie ludzi i ruszajmy..te bestie nie mogły daleko odejść - dodał białowłosy wsiadając na swojego konia.Jego niebieskie oczy przepełnione były gniewem oraz poczuciem winy.Gdyby szybciej przybył tutaj z Elrondem zdołałby powstrzymać tę katorgę.Władcy wiele godzin podążali za sprawcami zbrodni , aż wreszcie wymierzyli im sprawiedliwość.Bestii była cała horda , ale wojska elfów miały przewagę liczebną.Po zabiciu orków Thranduil i Elrond wrócili do wioski , aby pożegnać zamordowane dusze.Ciała zostały pochowane nieopodal lasu tam gdzie kwitną dzikie róże i polne kwiaty.Władcy królestw wypowiedzieli modlitwę po elficku oraz podnieśli do góry zakrwawione miecze , z których spływała krew orków.Żałoba trwała , aż nagle do Elronda podszedł jeden ze strażników niosąc na ręce małą elfkę.

-Panie..Znaleźliśmy ją obok dwóch ciał..prawdopodobnie rodziców...Miała złamaną rękę i drobne obrażenia na twarzy..Już z nią wszystko w porządku.. - wypowiedział strażnik Elronda , który trzymał w dłoniach trzyletnią małą elfkę.Dziewczynka miała na sobie niebieską sukienkę oraz wianek upleciony z leśnych kwiatów.Jej twarz była cała podrapana , ale na szczęście dzięki pomocy medyka powoli się goiła natomiast złamaną rękę otaczał bandaż.Lord Elrond spojrzał na uroczą i spokojną elfkę która wtulała się w zbroję strażnika.

- W Rivendell jest wioska..Bezpieczna i dobrze strzeżona zawieź ją tam... - wydał rozkaz Elrond.

-To nie jest dobry pomysł przyjacielu..żadna rodzina nie zaakceptuje obcego dziecka..Będą ją traktować inaczej..Nie wiesz też w jakie ręce trafi...Może zabrałbym ją ze sobą do leśnego Królestwa- zaproponował Thranduil spoglądając na małą elfkę.

-Rozumiem , że dręczą cię wyrzuty sumienia , ale to elfka niskiego rodu.Nie wiadomo jaka krew w niej płynie oraz kim byli jej rodzice...

- No i co w związku z tym..Ona ma dopiero trzy lata i nie wie kim jest...- oznajmił Król biorąc elfkę od strażnika , a następnie tuląc w swoich ramionach.

- Co powiesz swoim poddanym..Jeśli przyjedziesz z dzieckiem wezmą je za twojego bękarta.. - wykrzyczał Elrond.

-Nie jeśli zostanie moją wychowanicą...

- Twój wybór..ale postępujesz pod wpływem emocji i nie wiesz czy po upływie czasu nie oddasz jej innej rodzinie...dzieci bywają czasem nie do wytrzymania..Twoja żona nie zdążyła obdarować cię potomkiem..ale wiedz , że wychowanica to prawie to samo , co córka- oznajmił Elrond , który nie popierał pomysłu swojego przyjaciela.Uważał , że ocalała elfka powinna trafić do rodziny z jej statusem , a nie być wychowanicą króla.Thranduil wsiadł na swojego białego wierzchowca , a dziewczynkę bardzo mocno objął w ramionach , aby nie spadła podczas drogi powrotnej do leśnego Królestwa.

-Lathbora viran - wypowiedział po elficku Thranduil  słowa oznaczały tęsknotę za rzeczą, której tak naprawdę nigdy się nie poznało oraz ścieżkę do miejsca straconej miłości.Mowa tutaj o śmierci żony Króla elfów i niedoświadczenia nigdy macierzyństwa.

-Ir abelas , ma vhenan..(Przykro mi z powodu Twojej straty) Dareth shiral (bezpiecznej podróży) -powiedział  Elrond widząc odjeżdżającego białowłosego elfa wraz ze swoim wojskiem i od dzisiejszego dnia wychowanicą.

What is love ? baby don't hurt me,no moreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz