Część 6

672 36 1
                                    

Mijały godziny , a Thranduil czuwał przy łóżku Arinyii.Król był bezsilny i pogrążony w rozpaczy.Nic nie dało się zrobić , aby jej pomóc pozostało tylko czekać.Noc zamieniła komnatę , w której leżała dwunastoletnia elfka w pokój przepełniony mrokiem i martwą ciszą która cięła serce króla jak ostrze.Białowłosy elf lekko poraniony i brudny od prochów wojny siedział przy łóżku Arinyii trzymając bardzo mocno jej lodowatą rękę.

-Wybacz królu..ale muszę podać Arinyii leki -wypowiedział medyk.Thranduil prawie przez mglę otworzył oczy i spojrzał na komnatę , przez którą przenikało światło.Nastał dzień , a białowłosy czuł się strasznie głowa go bolała , a w oczach pojawiały się przebłyski.Nie spał całą noc tylko trwał przy łóżku elfki.Król nie chcąc utrudniać pracy medyka i służby wyszedł na dziedziniec.Był świt , a jego wielkie ospałe królestwo przemakało jesiennym deszczem.Król nie zbaczając na złe samopoczucie , brudne ubranie oraz zaniedbane włosy stał i patrzył w dal moknąc.W mroku pogody dostrzec można było jedynie niebieskie oczy płaczące w deszczu.

3 miesiące wcześniej.

-To nie jest proste, więc nie spiesz się - wypowiedział Thranduil kilka chwil po północy.Łapali wraz z Arinyą świetliki , które latały po królewskim ogrodzie , a księżyc jasno świecił.

- Wiesz, gdy umierają, ich światło pozostaje wciąż żywe -wypowiedziała dwunastolatka.

- Bo walczą do końca - oznajmił Thranduil wręczając Arinyii słoik wraz z latającym świetlikiem.

-Jestem jak one ..nigdy się nie poddam..-wypowiedziała blond włosa elfka dając mu wolność.

-Nie lękaj się wojny...na zamku będziesz bezpieczna..

Thranduil słysząc te słowa domyślał się , że Anriya nie powiedziała tego bez powodu i postanowił na czas wojny przydzielić jej dwóch strażników.

-Panie.Arinya zdołała przetrwać noc..rana zaczęła krzepnąć lecz nadal nie odzyskała przytomności..taki stan może utrzymać się kilka dni , ale bez obaw mój królu to normalne i nie zagraża jej życiu.. - oznajmił medyk podchodząc do Króla stojącego samotnie na dziedzińcu.Na tę wieść serce Thranduila odżyło , a myśli o krainie , w której nie ma rozstania poszły w zapomnienie.

-Dziękuję ci za wszystko co dla niej zrobiłeś..czy jest coś co mogę uczynić ? -zapytał z nadzieją.

-Arinya potrzebuje przede wszystkim spokoju..a ty panie powinieneś odpocząć..twoja wychowanica jest pod dobrą opieką służby...- wypowiedział medyk spoglądając na króla , który ledwo trzymał się na nogach.Deszcz spływał po jego brudnej zbroi mieszając się z prochami i krwią orków , a włosy były mokre.Thranduil do godzin popołudniowych leczył migrenę , a potem poszedł do łazienki i spojrzał na siebie w ogromnym zwierciadle.Ujrzał tam twarz elfa z długimi włosami pełnymi kołtunów nie były białe tylko siwe od prochów wojny. Wyglądały na strasznie zaniedbane.Król wziął kąpiel , a potem założył srebrny gustowny płaszcz.Jego ubiór dopełniła korona z jesiennych liści wpleciona w jego białe lśniące włosy , które wróciły do swojego dawnego stanu.Thranduil gdy poczuł się lepiej postanowił wysłać swoich strażników do dolin królestwa , aby uporali się ze skutkami wojny.Mieli zapewnić mieszkańców , że wojna się skończyła i mogą wracać do swoich domów i zacząć budować wszystko od początku , gdyż to była ostatnia wojna w Leśnym królestwie.

What is love ? baby don't hurt me,no moreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz