rozdział 11

188 13 2
                                    

Przez następne kilka dni, wszyscy jakby się na mnie uwzieli, i męczyli bym z nimi trenowała. Tylko problem polega na tym, że ja nie wiem jak dokładnie ją pokonałam, i nie wiem czy mogłabym zrobić to jeszcze raz. W dodatku jakby to nie wystarczało, Clarisse była jeszcze bardziej upiedliwa niż normalnie. Powoli nie mogłam wytrzymać tych wszystkich idioyów. Na szczęście miałam Nico, on wiedział, jak to jest, gdy zgraja niewychowanych bahorów plącze się pod nogami, i gdy jesteśmy sami daje mi czas do odpoczynku i wie, że będę mówić, gdy będę tego potrzebowała. Lecz po tygodniu miałam, już tego derdecznie dość. Postanowiłam doć im to czego chcą. A dokładniej mówiąc, mam zamiar pokonać najsilniejszego w w alce i pokaże, żeby w końcu dali mi spokój. Jeśli się nie mylę jest to Percy, więc chyba dam rafę, ale pewności nie mam. Zasranawiałam też się odnośnie tej przepowiedni i foszłam do wniosku, że  chyba muszę zrobić coś czego niky jeszcze nie zrobił, coś czeho ludzię tu się boją, tylko nie wiem o co chodzi. A do tego wszystkiego, zaczełam się dziwnie czuć, w towarzystwie Nica. Nie co to jest, tylko, gdy jestem obok niego, mój pesymizm maleje. Może jestem chora? No nie ważne, mam innesprawy na głowie. W końcy nadszedł dzień pojefynku mojego a syna Posejdona. Trochę się tego obawiam, ale trzeba być dobrzej myśli. Poszłam na teren bitewny. Wzięłam miecz, który został stworzony specjalnie dla mnie, i czekałam na Percy'ego. Gdy przyszedł ustawiam się do ataku i obserwowałam go i jego ruchy. W końcu ruszył do ataku, a ja tylko czekając na jego ruch również ruszyłam do ataku.              

________________________________________
Mam powoli dość tego Wattpada. Ciągle gdy publikuje części, później od publikuje mi            

Córka Nieznanej Bogini/ Nico Di AngeloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz