Leżałem sobie na dywanie w pokoju Jeongina i wpatrywałem się w sufit, myśląc. Siedzieliśmy już tak ze dwie godziny, ale nawet nie przeszkadzało mi to. On oglądał sobie coś, a ja zerkałem na niego czasami.
Niby nic nadzwyczajnego, ale właściwie wystarczała nam nasza obecność. Mogłem tak siedzieć do końca życia i nie byłbym niezadowolony, póki obok był on.
-Może wyjdzie na spacer? -zaproponował nagle i dosłownie położył się na mnie, na co stęknąłem.
-Nie pozwalasz sobie na zbyt wiele? -prychnąłem, przyzwyczajając się do jego ciężaru.
-Nie, zdecydowanie nie. To jak, idziemy? -zaśmiał się cicho.
-Możemy iść- odmruknąłem i chwilę miziałem go po plecach, by wstać.
Szczerze mógłbym z nim poleżeć o wiele dłużej, jednak młodszy chciał się przejść, więc zamierzałem spełnić jego zachciankę. Mogłem właściwie zrobić wszystko, byleby młodszy był zadowolony i szczęśliwy.
Póki on się uśmiechał, ja również nie narzekałem.
Zebraliśmy się dosyć szybko, by móc opuścić dom chłopaka i ruszyć po prostu przed siebie. Nie liczyło się, gdzie trafimy, a to, że szliśmy razem, obok siebie. Czasem nawet przypadkowo ocieraliśmy się ramionami, na co uśmiechałem się lekko.
Lubiłem mieć kontakt fizyczny, zwłaszcza gdy chodziło o Jeongina.
Generalnie lubiłem wszystko, co było jakkolwiek związane z Yangiem, a szczególnie jego samego.
Chociaż czy dalej mogłem to nazwać zwykłym lubieniem? Zauroczyłem się w nim i nie było sensu temu zaprzeczać. Nie wiedziałem jak to się stało i w którym momencie, ale nie miało to już znaczenia. Stało się.
Lubiłem patrzeć na jego śliczny uśmiech oraz urocze dołeczki, który pojawiały się wraz z nim. Kochałem radosne iskierki, które tańczyły w jego pięknych oczach, gdy on z zaciekawieniem obserwował świat.
Kochałem też jego rozkoszne rumieńce, które pojawiały się, gdy nasze spojrzenia się krzyżowały bądź komplementowałem go. To jak zawstydzony odwracał wzrok i robił wszystko, byle nie spojrzeć na mnie.
Gdy coś mu nie pasowało albo skupiał się, uroczo marszczył nosek i przygryzał dolną wargę, co ja oglądałem z zachwytem.
No po prostu był idealny i rozkoszny,
Uśmiechnąłem się do swoich myśli, idąc przed siebie i przez przypadek zaczepiłem jego dłoń swoją, co wywołało obustronne zawstydzenie. Młodszy zarumieniony wbił wzrok w ziemię, a ja niepewnie podrapałem się po karku.
-O czym tak myślisz? -zapytał nagle, zbijając mnie z tropu.
-Ah..o niczym takim, a co? -odparłem niepewnie, bo nie chciałem się przyznać do myślenia o nim.
-No bo uśmiechasz się z jakiegoś powodu- wzruszył ramionami nieśmiało.
-Naprawdę? Nie zauważyłem nawet- zaśmiałem się lekko i spojrzałem na chwilę w niebo.
Znów między nami zapadła cisza, a po dłuższej chwili dotarliśmy na ten sam plac zabaw. Ten, z którym wiązałem zarówno szczęśliwe, jak i te smutne wspomnienia. Starałem się, jednak o tym zbyt wiele nie myśleć i próbowałem skupić się na młodszym chłopaku.
Nie chciałem się teraz smucić i wspominać to, co nigdy już nie wróci, a powinno odejść w zapomnienie.
Usiedliśmy na huśtawkach obok siebie i powoli bujaliśmy się w ciszy, zagłębiając się w swoich myślach. Zdawało się, że oboje czuliśmy się przy sobie wyjątkowo komfortowo, bo nawet ta cisza nam nie przeszkadzała. Każdy z nas mógł się odprężyć i skupić.
-Więc teraz przychodzisz tu z kimś innym, Jinnie? -usłyszałem nagle za sobą tak dobrze znany mi głos, przez które spięły się wszystkie mięśnie w moim ciele.
-Zostaw nas- powiedziałem cicho, zaciskając dłonie na łańcuchach.
-Kto to, hyung? -spytał cicho Jeongin i wpatrywał się we mnie niepewnie, a ja tylko zagryzłem dolną wargę.
-Pozwól, że sam się przedstawię. Mam na imię Seungmin i jestem byłym chłopakiem Hyunjina- uśmiechnął się promiennie.
Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Kompletnie zastygłem, czując, że zaraz się rozpłaczę. Z drugiej strony nie mogłem nic nie zrobić.
-Ah, więc to przez ciebie! Słuchaj no, ja cię zaraz wyjaśnię, kurwiu jeden. Nie obchodzi mi z jakiego powodu z nim zerwałeś, ale za to, że go skrzywdziłeś, teraz masz przejebane- odezwał się bojowo Yang, wstając z miejsca, ale delikatnie chwyciłem jego dłoń zszokowany.
-Spokojnie, Innie, nie warto- uśmiechnąłem się do niego słabo.
-Jak to nie? Przez niego płakałeś i musisz brać tabletki! Warto, wyjaśnię go zaraz- zawołał oburzony, ale tylko mocniej zacisnąłem palce na jego nadgarstku.
-Pocieszyłeś się , jak widzę- mruknął z zastanowieniem- Aż tak przeżywałeś nasze zerwanie, słońce? -wyciągnął dłoń, by dotknąć mojego policzka, ale mocno ją uderzyłem, by nie ważył się nawet mnie tknąć.
-Chuja cię to powinno obchodzić. Nie nazywaj mnie tak i nie zbliżaj się do mnie- warknąłem, patrząc na niego nienawistnie.
-Nie mów, że nie tęskniłeś. Może być tak, jak dawniej, Jinnie. Ogarnąłem się i zrozumiałem swój błąd, nie powinienem był z tobą wtedy zrywać- westchnął cicho i znowu wyciągnął do mnie dłoń, ale tym razem to Jeongin oburzony ją trzepnął.
-Jinnie hyung jest zajęty, więc możesz se odpuścić. Nie potrzebujemy cię do szczęścia, więc spierdalaj- fuknął, przez co pewnie bym się zaśmiał, gdyby nie treść jego wypowiedzi.
-Pytałem cię o zdanie, smarkaczu? -uniósł brew widocznie zirytowany.
-Nie waż się tak na niego mówić, bo jedynym smarkaczem tutaj jesteś ty. A teraz wybacz, mam ważniejsze sprawy na głowie- burknąłem, splatając swoje palce z tymi Jeongina, by pociągnąć go do wyjścia.
-Zawsze możemy do siebie wrócić- zawołał za mną Kim.
-Wolałbym umrzeć- odkrzyknąłem, nie odwracając się nawet.
CZYTASZ
Accident |Hyunin
FanfictionNapisał do niego przez przypadek A może jednak było to przeznaczenie? fluff, może troszkę comedy, chat i opisówki top!Hyunjin Poboczny ship: Minsung