Rozdział X

35 2 0
                                    

Nadszedł dzień ślubu Wiktorii i Eryka, czyli jednak się zdecydowali. . Miałam nadzije, że Łukasz będzie w hotelu, żebyśmy mogli, spokojnie porozmawiać. Nic bardziej mylnego wyjechał w interesach do drugiego hotelu. No tak mogłam się spodziewać. To nie był taki zwykły ślub kościelny. To był ślub cywilny, urzędnik udzielał im ślubu na świeżym powietrzu, przy hotelu.

- Dawaj już czika! Musimy być wcześniej - pospieszał mnie Marcel
- Już idę! - zabrałam wszystko co potrzebne i wyszłam.

Ubrałam śliczna suknie, z delikatnego materiału, w kolorze beżowym z opadającymi ramionczkami. Dekolt w literę v, lekkie marszczenia, buty i kopertówka w kolorze złotym. Postawiłam na rozpuszcone kręcone włosy i makijaz w odcieniach brązu, w takim najlepiej się czułam. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, Eryka jeszcze nie było, po zostawieniu rzeczy w pokoju udałam się do pokoju Wiktorii.
- O zesz kurwa... - wydukalam przez żeby patrząc na nią.,
- dobrze jest? - w jej oczach pojawiły się łzy.
- Skarbie jesteś najpiękniejsza! I nie becz. Tusz masz wodoodporny ale reszta ci się zmyje z ryja. - zaśmiałam się dla poluzowania atmosfery.
-Mam wątpliwości... - Wiktoria usiadła na łóżku.
- Wiki... Dalej?
- No mam jakieś złe przeczucia.
-niepotrzebnie! To tylko trema. Kochanie idę sprawdzić czy wszystko w porządku, wezmę tylko z mojego pokoju torebkę.... Ah Paul będzie?
-oj nie wiem. Eryk nie chciał, ale nie mam pojęcia.
- Dobra nie ważne.. Wszystko będzie dobrze. - przestraszyłam się, nie chciałam na niego wpaść, zwłaszcza że wystawił mnie chłopak. A właściwie to były chłopak.

Udałam się do mojego pokoju, skorzystać jeszcze z toalety, wtedy rozległo się pukanie do drzwi, pomyślał że to pewnie Marcel i poszłam otworzyć.

- Właź ciołku. Robię siku i idziemy - otworzyłam tylko drzwi i odwróciłam się w stronę pokoju.
- Mrr.....
- Kurwa..  - gdy usłyszałam ten głos, aż zamarlam
- Mówiłem.. Ze to kwestia czasu.. - Paul popchnął mnie na łóżko, a ja ze łzami w oczach zaczelam wołać o pomoc.
- Zamknij się suko! - uderzył mnie w twarz a ja złapałam się za policzek i zaczelam krzyczeć jeszcze bardziej. Co z tego że miałam okno otwarte. Nikt mnie nie słyszał pewnie...
- Mówię kurwa, że masz zamknąc mordę! - wrzasnął a ja naprawdę się przestraszyłam.

Paul wyciągnął sznur z kieszeni i związał mi ręce, przywiązując do łóżka.
- Co ty robisz?! - wrzasnelam
-A jak myślisz?! Biorę to co mi się należy!
- Gówno ci się należy! - splunęłam mu w twarz. Ale to był błąd.
- zerżnę cie tak ostro, że Ci się wszystkiego odechce.- Paul rozpiął swoje rozporek w spodniach, wyciągnął kutasa, zatkal mi usta i już miał wchodzić we mnie z całym impetem, ale dzięki Bogu ktoś wywarzyl drzwi i do pokoju wszedł mój kuzyn w pełnym umundurowaniu. Od razu rzucił się na niego, powalił na ziemie i założył kajdanki.

- Justyna! - do pokoju wbiegł Tomek, kiedy popatrzył na mnie wstydziłam się siebie... I brzydziłam, że doprowadziłam do takiej sytuacji. - Kurwa zabije cie! Rozumiesz... Wykastruje skurwysynie! - Tomek podbiegł do Roberta i Paula, podniósł go do góry i zajebał z całej siły pieścią w pysk. Ten się tylko obrócił dookoła osi i upadł na ziemię.
- Dobra już Tomek uspokój się, zajmij się moją kuzynka, proszę - Robert wskazał palcem w moją stronę. I zadzwonił, aby ktoś przysłał radiowóz.

- Już spokojnie... - podszedł do mnie i rozwiązał moje ręce. - przepraszam - dotknął ręka mojego policzka
- za co ty mnie przepraszasz?
- Że mnie nie było przy tobie... Do niczego by nie doszło - posmutnial, a jego oczy zrobiły się szkliste.
- Muszę zaczerpnąć świeżego powietrza. - powiedziałam
- Dobrze chodź..

Wyszliśmy wszyscy ja z Tomkiem na przedzie, a za nami mój kuzyn prowadząc w kajdankach Paula. Na nasz widok wszyscy stali osłupieni.

- Coś ty kurwa narobił debilu! - wrzeszczał Eryk
- Chuj ci do tego! Ona należy do mnie rozumiecie! Bede z nią robił co chce. - Paul zaczął się wyrywac, ale wtedy Robert zwiększył chwyt i uniemożliwił mu jakikolwiek ruch.
- Powiedz jeszcze słowo kurwa, a zamiast do pierdla trafisz do kostnicy! - wysyczał przez zęby Tomek. Widać było, każda jedna żyłkę na jego ciele, która aktualnie była napięta. W tym czasie podjechał radiowóz i dotarła do nas Wiktoria.
- Co tu się dzieje... To ty? - Mało nie zemdlała.
- Wika... - powiedział Robert po wsadzeniu Paula do radiowozu i podszedł do niej bliżej.
- No to ja już wszystko rozumiem. - uśmiechnęłam się.
- A ja kurwa nic.. - odezwał się Eryk..
- Pan również pojedzie z nami! - powiedział mój kuzyn -  Jest Pan oskarżony o szantaż i napad z bronią w ręku.
- Ze kurwa co?! - zdenerwowała się Wiktoria. Ja nie wierzyłam w to co się dzieje. Eryk rzucił się do ucieczki.  A za nim pobiegł Tomek, wtedy pierwszy raz widziałam jak biega i jaki jest szybki. Dorwał go w mniej niż 5minut i również zaprowadził do radiowozu.
- Ja musiałem! To Paul mi kazał. - krzyczał i tłumaczył się Eryk.
- Zamknij ryj! - wcisnął go do samochodu  Tomek.

Ślub - czyli kłopoty w drodze po szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz