Rozdział III

31 2 0
                                    

Nowy dzień. Zastanawiałam się czy mam napisać do nowo poznanego obłędnie przystojnego mężczyzny, czy poczekać , aż się trochę postara. Wybrałam opcje numer dwa, aczkolwiek chciałam się trochę zabawić. Postanowiłam wysłać mu anonimową wiadomość taką niby - pomyłka. Napisałam więc :
,, Hej Monia, nie uwierzysz jakie ciacho ostatnio poznałam. Koleś jest ekstra, tylko chyba zajęty. Zresztą nie ważne. Daj znać co u Ciebie. Buziaki Bożena "

Nie odpisał. Ogarnęłam się był to dosyć ciepły dzień, postawiłam na spodenki w kolorze ciemnego jeansu do połowy uda oraz przewiewna koszule na szerokich ramionkach w kolorze jasno szarym, włosy upielam w niechlujnego koka i byłam gotowa na to co przyniesie mi dzień. A przynajmniej tak mi się wydawało. Usiadłam po turecku na dywanie, odpaliłam komputer i zabrałam się do analizy przesłanych przez wiki i Eryka formularzy ślubnych.  Cztery miesiące to niewiele czasu, jeśli chce się wszystko zorganizować samemu. Oboje zaznaczyli, że chcieliby mieć wesele w najpiękniejszym hotelu jaki kiedykolwiek widziałam, wyglądał jak wielki cudowny zamek. Naprawdę coś wspaniałego, był oddalony od naszej miejscowości jakieś 100 km, a ja musiałam się tam wybrać aby go sobie obejrzeć - nic nie biorę w ciemno. Pomyślałam, że mogłabym tam pojechać z Erykiem od razu by sobie wszystko obejrzał. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer.

- Halo Eryk?
- Cześć maleńka. Co tam?
- Jesteś wolny?
- właściwie to już nie. Jestem z Wiktoria i nawet bierzemy ślub - zaczął się śmiać
- Głupek z Ciebie. Wiesz?
- wiem, no ktoś musi pełnić tą funkcje. A do rzeczy. Kończę spotkanie za 30 minut i jestem wolny.
- Właśnie wybieram się do waszego hotelu, aby go sobie obejrzeć. Może chcesz pojechać ze mną?
- Jasne mała! To podjedz pode mnie. Chyba że jedziemy moim?
- Nie nie moim pojedziemy bo tu mam formularze i takie tam, bez sensu przenosić.
- dobra jasne. Wyślę Ci adres sms. Buziaki
- Papa

- teraz tylko muszę dodzwonić się do hotelu- zaczelam szukać numeru w sieci. Tam można było znaleźć dosłownie wszystko.

- Dzień dobry Justyna z firmy DreamWedding się kłaniam. - ukłoniłam się do słuchawki jak głupia.
- Tak kojarzę. Słucham Panią?
- Wybieram się do Państwa dzisiaj obejrzeć obiekt na ślub dla państwa młodych. Jest szansa na spotkanie z właścicielem.?
- Bardzo mi przykro, szef ma dzisiaj mnóstwo pracy i niestety może go nie być, ale mamy kompetentną osobę, która na pewno będzie na miejscu. Za ile pani będzie?
- Myślę, że do 2 godzin.
- Rozumiem, czekamy zatem. Pozdrawiam serdecznie
- Ja również. Do zobaczenia.

Kochałam tą pracę, rodzice zawsze wpajali mi, że jeśli kocham to co robię to nie jest to praca i mieli rację. Nie lubiłam robić nic wbrew sobie, zawsze działałam tak jak chciałam, a nie tak jak chcieli inni. Ubrałam najwygodniejsze buty świata - czyli trampki z dziurkami na taką pogodę idealnie oddychające, przewiesiłam mała listonoszkę i wyszłam z domu. Po chwili jazdy podjechałam pod adres przy którym miałam czekać na Eryka, ale zobaczyłam w pobliżu osiedlowy sklepik, więc wysiadłam z samochodu. Chcialam kupić sobie wodę na drogę i jakiegoś batona. Obsługa super miła, szybkie zakupy i gdy już miałam iść do samochodu zobaczyłam Eryka ale nie z kim innym jak z Paulem.

- Kurwa, jeszcze tego mi trzeba. Nie chcę na niego wpaść - szybkim krokiem ruszyłam w stronę auta ale na próżno.
- Dżasta już jesteś? - zdziwił się Eryk . Faktycznie byłam trochę szybciej.
- Tak wyszło
- Hej Justyna. Pięknie wyglądasz. - odezwał się niepewnie Paul, a ja udawałam, że nie istnieje.
- Jedźmy już - rzuciłam i podeszłam do drzwi kierowcy.
- Będziesz mnie tak ignorować? Mega nie fajnie.. Jesteś niegrzeczna - odezwał się Paul. Eryk nie chcąc tego słuchać pożegnał się z bratem i wsiadł do samochodu. Ja też chciałam, ale nie wytrzymałam.
- Słucham kurwa? Ja niegrzeczna to się dopiero mogę zrobić ty pierdolony egoisto.
- że co?
- I nie przerywaj mi! Nie istniejesz dla mnie kapujesz? Jesteś zerem totalnym. Finito! Życzę Ci aby ktoś potraktował cie tak samo jak ty mnie. Może wtedy zrozumiesz. A teraz żegnam Pana. - Wsiadłam do samochodu, próbowałam zapiąć pas ale ręce cholernie mi się trzęsły.

Ślub - czyli kłopoty w drodze po szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz