Rozdział VI

29 2 0
                                    

Myślałam, że to będzie trudniejsze. Spacer z dwoma dużymi psami, sprawił mi miła niespodziankę, spodobało mi się to, nikt niepożądany mnie nie zaczepiał, psy świetnie się że sobą dogadywały. Może to był znak, że coś między nami z Łukaszem może być, że może się pojawi. Tylko dlaczego gdy zaczyna mi się coś w życiu układać, pojawia się przeszłość i wszystko psuje? Ale chyba za każdym razem tak jest i nie tylko u mnie. Moja przeszłość nosi imię - Paul.
Wróciłam do domu, zregenerowana i dotleniona, psy szczęśliwe położyły się koło siebie przytulily i zasnęły.
- Jezu, ale ja wam zazdroszczę psiaki... - wydukałam przez zęby.
Zjadłam szybkie płatki na kolację i poszłam pod zimny prysznic, zimna wodą ostudziła mnie trochę i wtedy pomyślałam, że to nie ja powinnam takowy prysznic wziąć.. Przez chwilę zastanawiałam się co zrobić, czy porozmawiać z Erykiem, czy ulec jego bratu. Z reguły byłam osoba, co miała swój charakter nie dawała sobie w kasze dmuchać, ale w takich sytuacjach byłam bezbronna, dlatego starałam się nie pakować w nie . Położyłam się wygodnie w łóżku i sięgnęłam po książkę. Nie pamiętam kiedy ostatni raz coś czytałam, dla siebie samej, a nie do pracy. Kiedy czytałam dostałam wiadomość od Łukasza.
,, Hej ślicznotko pewnie już śpisz. Mam tylko nadzieję, że u was wszystko w porządku. Wracam za trzy dni. Dobranoc królewno "
To było takie miłe i słodkie, wtedy rozmarzyłam się totalnie. Jakby to było jakbyśmy byli razem. Ale z drugiej strony ciągle myślałam o tym, co mi powiedział przed wyjazdem. Niby chce, ale nie potrafi, bo mu kogoś przypominam a tutaj, teraz taki sms. O co chodzi? Zasnęłam bardzo szybko, ten spacer przed snem dobrze mi zrobił, zawsze to lubiłam nawet krótki spacer przed położeniem się spać, dodawał mojemu organizmowi tego co potrzebuje i o niebo lepiej mi się spało. Z przyzwyczajenia na noc wyciszam całkowicie telefon. Tym razem również to zrobiłam. Rano spostrzegłam, że mam kilka połączeń nie odebranych i jedna wiadomość od nikogo innego jak Paula..
- Cholera, tak dobrze mi się spało  to musiał wszystko spieprzyć... A myślałam że to tylko zły sen. -przeciągnęłam się i odczytałam wiadomość.

,, Nie ładnie mnie tak ignorować. Radzę Ci abyś była grzeczna, bo w innym przypadku pokaże ci co dla ciebie przygotowałem. I nie wiem czy Ci się to spodoba. Kolacja dzisiaj wieczorem.. Ubierz coś seksownego przyjadę po ciebie o 20."

- Jaki on ma tupet! - wściekłam się..
- seksownego kurwa ja ci dam seksownego, żebyś się czasem nie posrał... - wstałam i poszłam przygotowywać śniadanie.
Czułam, że to będzie ciężki dzień. Mój kuzyn był w tutejszej policji Postanowiłam się z nim skontaktować.

- Halo Robert, to ja Justyna.
- Cześć kotuś, co tam? Nie odzywasz się a tu nagle plask.
- Bo mam ogromną prośbę.
- jedziesz.
- potrzebuje jakiś dobry gaz pieprzowy. Podrzucisz mi do mieszkania.?
- Jasne, mam jeden. Ale cos się stało?
- Nie coś Ty. Chcę mieć w torebce będę czuć się pewniej.
- będę za 15 minut jestem w pobliżu na patrolu.
- Dziękuję kocham cię.
- No ja ciebie też.

Traktowałam go jak brata. W sumie mieliśmy tylko siebie ostatnimi czasy. Jego mama była siostra mojej. Tego felernego dnia jechali wszyscy razem... Jako że jego ojciec był nieznany on został sam.. Ja też. Zajmowaliśmy się sobą nawzajem.
Ubrałam się w letnią sukienkę w kolorze białym, wykończona koronką, bez zbędnego dekoltu, wlaczylam muzykę i porwało mnie do tańca.  Nie zdążyłam długo potańczyć sobie . Bo przyjechał mój kuzyn.

- Jesteś. Wejdź! - otworzylam drzwi i wskoczyłam mu na ręce, obejmując nogami.
- Matko przytyłaś! - zaśmiał się Robert
- No wiesz ty co!? - zeskoczyłam z niego i wtedy psy zaczęły agresywnie ujadać.
- O pierdole.! Na chuj ci gaz jak ty taka obronę masz. - podrapał się po głowie. - ugryzą mnie?
- Możliwe. Demon siad natychmiast - mój pies posłusznie wykonał komendę natomiast z Lejdi nie było tak łatwo jak tylko już zaczęła na dobre ciężko było ją uspokoić. - Lejdi spokój już no! - warknęłam, demon coś szczękał jakby ja uspokajał i Lejdi zamilkła.
- No no no, kuzyneczko nieźle się urządziłaś! Dlaczego mnie nie. Zapraszasz? - rozsiadł się na kanapie.
- Właśnie dlatego! Kurwa nawet butów nie zdjąłeś! Dobra masz?
- Mam. Mam. Proszę - podał mi gaz pieprzowy wytłumaczył jak tego używać i że wiatr może działać na moją niekorzyść - no i to tyle. Nic skomplikowanego. Powiedz mi tylko prawdę, masz jakieś kłopoty? Wiesz jakby co to wstaje biorę pałe i wale na ryj
- Hahah nie na prawdę jest dobrze. - próbowałam uśmiechnąć się najszczerzej jak potrafiłam
- No dobra niech Ci będzie, ja muszę już uciekać bo mam służbę, uważaj na siebie.- wstając ucałował mnie w czoło i wyszedł.

Spakowałam gaz do torebki założyłam sandałki na koturnie i wyszłam sprawdzić jak wyglądają sprawy w kawiarni i byłam umówiona z cukiernia, aby odebrać próbki tortu..

- Halo Wiki, za ile będziecie?
- Hej. Gdzie mamy być?
- No nie żartuj. Za dwie godziny odbieramy dla Was próbki tortu.
- Na śmierć zapomniałam! Eryk zawiózł mnie do mamy, bo źle się czuła. Miska ale ty wiesz co ja lubię, wybierzcie z Erykiem, dobrze?
- Mam nadzije, że z mamą wszystko w porządku. Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji, ale robię to tylko dlatego że jesteś moją przyjaciółka!
- Całuję pa.!

Ona zawsze mnie tak wrabiała, ale cóż mogłam poradzić to moja przyjaciólka. Zajechałam najpierw do kawiarni, wszystko hulało jak ta lala. Nie miałam powodów do niepokoju. Spędziłam tu trochę czasu i ruszyłam odebrać próbki ciasta. Pod cukiernia spostrzegłam, że nigdzie nie widzę ani auta Eryka ani jego samego. Wybrałam do niego numer.

- Eryk? Możesz mi powiedzieć do jasnej, ciasnej gdzie ty jesteś?
- Yyy cześć. Jak to gdzie na spotkaniu?
- W cukierni?
- Piłaś coś? W jakiej cukierni.?
- Ja pierdole serio? Czy ja mam za was wszystkiego pilnować. Nie potrzebnie się godziłam na to...
- Fuck.. Zapomniałem.
- Nie ty jeden. Dobra zbieraj dupe i przyjeżdżaj.
- ty tak tak, za chwilę będę. Jaki to adres?
- Kurwa tego też nie pamiętasz?!
- No nie bądź taka.
- Cukrowa 12....

Szkoda ze telefon komórkowy nie ma tej fajnej opcji co stacjonarny, że możesz trzasnąć słuchawka. Bo ostatnio trzaskałabym jak nie wiem..
Weszłam do cukierni poinformowałam, że czekam na Pana młodego i wyszłam przed budynek. Zobaczyłam po chwili, że na parking wjeżdża samochód Eryka, więc weszłam do środka. Przyszedł po chwili.
- Przepraszam najmocniej, mam mnóstwo rzeczy na głowie.
- Dobra siadaj będziemy kosztować tortów.
- A nie możemy wziąć do domu?
- Co? - zdziwiłam się
- No tortów do domu. Bo ktoś czeka na mnie w aucie.
- Eryk?
- spokojnie żadna kobieta. Ale muszę już uciekać.
- Dobra... Przepraszam można każdy kawałek pokroić na pół i rozdzielić na dwie osoby.?
- Oczywiście Pani Justyno, już chwileczkę - odpowiedziała ekspedientka.

Zabraliśmy swoje pudełka i wyszliśmy.  Każdy w swoją stronę, ale nieprzyjemnie Wpadłam na Paula.

- pięknie wyglądasz - powiedział w moja stronę, chciał podejść i albo się przytulić albo mnie pocałować ale zrobiłam dwa kroki w tył.
- Spadam Eryk. Daj znać które wybierasz.
- Ale ze co?
- Ja jebie Eryk co z tobą. Które ciasto!
- AA dobra to my jedziemy. - pociągnął Paula w stronę auta, a ten miał taki wzrok jakby chciał mnie na siłę wciągnąć z nimi do samochodu. Wsadziłam swoją dupe w samochód, wzięłam kilka głębokich wdechów i odjechałam. Bałam się tego co będzie wieczorem. Ale nie chciałam robić nic wbrew sobie.

- Coś ostatnio oni za często przebywają w swoim towarzystwie. Dziwne - powiedziałam

Ślub - czyli kłopoty w drodze po szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz