Rozdzial XVI

31 2 0
                                    

Praktycznie cały następny dzień mijaliśmy się, mieliśmy zobaczyć się dopiero późno w nocy ponieważ miałam mieć spotkanie w innym mieście.  Jednak udało mi się wcześniej skończyć i dużo wcześniej pojawiłam się w domu Tomka. Ogólnie opracowałam plan wraz z Marcelem aby zaskoczyć mojego policjanta zanim on zdąży zaskoczyć mnie.

Wybrałam numer mojego przyjaciela :
- Marcel kochanie potrzebuje pomocy
- Co się dzieje mała?
- Umiesz robić sushi prawda?
- Ha no rejczel!
- To zajebiscie wysyłam adres
- Jadę..

Kochalam go jak brata i dziękowałam Bogu, że mam takiego przyjaciela jak on. Po 30 minutach był na miejscu i uczył mnie  jak się robi sushi. Szło nam nawet dobrze, ale, zdecydowanie bardziej zabawniej. Na pewno świetnie się przy tym bawiliśmy oboje.

- Dobra czika, rozbieraj się i właź na stół. - powiedział Marcel
- Już już - uśmiechnęłam się i zrzuciłam z siebie ciuchy.
- Ej ale mogłaś ogolić tego bobra - wybuchnął śmiechem
- Debil.. Ty jeszcze bobra nie widziałeś - i w tym momencie śmialiśmy się oboje.

Marcel skończył układać na moim nagim ciele sushi.
- No laska jestes gotowa - kierował się do wyjścia, ale nagle jakby go zamurowało, usłyszał kogoś za drzwiami.
Rozmawiali dosyć głośno bo udało nam się usłyszeć fragment rozmowy :,, Dziękuję że po mnie przyjechałeś. Autko mi się rozwaliło... Nie ma najmniejszego problemu tylko wiesz to będzie bardzo szybka akcja, bo zaraz Justyna wróci ok? Jasne "

- Marcel kurwa chowaj się!.

Otworzyły się drzwi pierwsza weszła jakaś siksa mówiąc - a pamiętasz nasz dziki i namiętny seks na plaży, przy ratowniku. Hahahaha
Zaraz za nią wszedł Tomek - No pamię.... Kurwa dzasta?! Co ty tutaj Robisz. - widać było że brakuje mu słów
Ja tylko zeskoczyłam że stołu, całe Suszi ze mnie zjechało i stałam przed nimi zupełnie naga.

-Masz tam jakąś nieświeża rybę bo śmierdzi, a nie ups to tylko Ty - powiedziała była narzeczona Tomka a ten nawet nie zareagował
- Walcie się kurwa. Smacznego! - w pośpiechu zabrałam swoje ubranie, zawołałam psa i pociągając ich z bara w progu wbiegłam do samochodu Marcela.

- Słuchaj koleś, masz przejebane rozumiesz?! - pogroził mu palcem Marcel i odjechaliśmy z piskiem opon.- Gdzie jedziemy mała?
- Najpierw skręć tu w ten lasek muszę się ubrać- kiedy się ubrałam siedziałam w samochodzie tak wkurwiona ze mało brakowało a zrównałabym z ziemią całe nasze miasto.
- gdzie ty zjeżdżasz? - zdziwiłam się
- na stację kochanie muszę zatankować.
- kup mi papierosy.
- cooo? - Marcel popatrzył na mnie jakby ducha zobaczył - stara ty palisz tylko...
- Marcel proszę cie kup mi fajki, muszę zapalić.

Marcel wyszedł z samochodu i wykonał telefon tak żebym, nie widziała.

- Cześć kochanie
- No hej misiaczku, gdzie jesteś?
- jeszcze z Emilem, stało się coś?
- No właściwie to czerwony alarm.
- chce fajki?! Co się odjebało?!
- długa historia z Tomkiem...
- jedziemy.! Mów gdzie jesteś.. Zabieramy ją tam gdzie zawsze?
-Tak tam do domku, gdzie jej rodzice jeździli. Ja ogarnę jej pracę także będę musiał rano wrócić.

Marcel długo nie wracał. Zaczęłam się niepokoić i kiedy chciałam iść po niego to przyszedł z dwoma hotdogami i moimi papierosami. Pojechaliśmy niedaleko na parking i zjedliśmy.

- Co teraz czujesz? - złapał mnie za rękę Marcel
- Jestem wściekła - w tym momencie dostałam MMS z nieznanego numeru.
- Co to jest?! - wrzasnął Marcel
- Nieeeee ja nie jestem już wściekła ja jestem wkurwiona! - odpalilam kolejnego papierosa..
- pokaż to - Marcel zabrał mi telefon i obejrzał nagranie na ktorym ta laska siedzi na Tomku i się bzykaja... Tak perfidnie.

Odeszłam kawałek dalej, podjechał samochód, znałam go bardzo dobrze, rejestrację też. Ale nie sądziłam że zobaczę wysiadającego Emila. Puściły mi nerwy i pobiegłam w jego stronę, kiedy stanęła przed nim zaczęłam okładać go pięściami i krzyczeć, wreszcie uderzyłam go w twarz i rozbeczałam się jak mała dziewczynka...

- Juz już spokojnie - Emil mocno przytulił mnie do siebie i głaskał po głowie. - chodź kochanie - zaprowadził mnie do samochodu, usiadł ze mną na tylnym siedzeniu a ja nadal beczałam w jego tors.

W międzyczasie :
- To co jak jedziemy ? Może ty weź jedz z demonem na czele i poinformuj Wiki  a ja zawiozę ich razem.
- Jeśli Emil znów ja skrzywdzi...
- Marcel kochanie, nie zrobi nic czego ona by nie chciała, wiem że mu na niej nadal zależy, nawet ogarnął się z tymi wszystkimi laskami, z żadną od dawna go nie widziałem a to już coś.
- No dobra ale ja zostanę z nimi i będę mieć go na oku.  A załatwiłeś kluczyk i domek?.
-  tak... W sumie miała to być dla niej niespodzianka. Kupiłem jej domek nr 12 na wyłączność.
- Kocham cię!

Wiedziałam, że gdzieś jedziemy. Ale było mi obojętne gdzie. Zalilam  się na siebie sama, że trafiam na samych fiutow. Emil nie odstępował mnie,, na krok" cały czas głaskał moje ciało i uspokajał swoim głosem, aż w końcu zasnęłam..

- Ciągle jej. Ten telefon wibruje - powiedział Emil.
- No to sprawdź kto to - odpowiedział mu Milosz
- Tomek.... Ma setki połączeń i SMS od niego.
- następnym razem odbierz
- o znów dzwoni
- dobra Masz okazję.

- Halo Justyna?! Dzięki Bogu tak się martwiłem
- spadaj gościu, ona nie chce. Z tobą rozmawiać..
- co?! Kim ty jesteś?! Ja chce to wyjaśnić! To nieporozumienie.
- nie ważne kim ja jestem, ważne że ty zaraz będziesz trupem.!
- nie będę z toba o tym rozmawiać gościu i spuść z tonu.
- słuchaj Tomeczku, spuścic to ja Ci mogę, ale łomot jak się Zaraz nie ogarniesz i nie przestaniesz jej nękać. Idź ruchaj się dalej z tamtą laska..

- i dobrze mu powiedziałeś -- powiedzial Milosz
- a jak dzasta się wkurzy.
- spokojnie. Przecież widzę jak ci na niej zależy..
- owszem byłem kompletnym idiota, że wyrzuciłem taki skarb z rąk... - Emil posmutnial a wtedy się obudziałam.

- co się dzieje? - przeciągnęłam się - o czym rozmawiacie? Ej dokąd my jedziemy?
- już dojeżdżamy kochanie - uśmiechnął się do lusterka Milosz.
- Ej ja poznaje to miejsce - kiedy się zatrzymaliśmy, szybkim krokiem wyszłam z samochodu. - przecież to...
- Tak misia... To jest domek, który zawsze wynajmowali Twoi rodzice, w pobliżu morza.
- Kocham was chłopaki! - popłakałam się..
- Ja wracam i zajmę się twoja firma spędź ten czas tutaj i odpocznij, ktoś może Ci dotrzymać towarzystwa jeśli chcesz.
- ehm ja mogę zostać jeśli mi pozwolisz - podrapał się po głowie Emil
- Jasne zostań. - uśmiechnęłam się i pobiegłam w stronę plaży a demon za mną. Usiadłam na piasku.
- Marcel to może wracaj ze mną, zostawmy ich
- dobry pomysł. Malutka mamy coś dla ciebie - podeszłam bliżej - ten domek jest już twój na wyłączność i na zawsze!

Wtedy puściły mi wszystkie emocje jakie w sobie miałam. Cieszyłam się że mam takich przyjaciół... Wiedzialam ze prędko nie chce wracać. Marcel obiecał ogarnąć mieszkanie i ewentualnie zdawać mi relacje, oraz zająć się moimi firmami, musiałam odpocząć a nad moim kochanym morzem było to najbardziej możliwe.

Ślub - czyli kłopoty w drodze po szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz