Wyszedł czym prędzej z samochodu, nawet nie czekając na Jungkooka, który swoimi ruchami był wolniejszy nawet od ślimaka. Teraz liczył się zapłakany Jimin, który przyszedł pod ich mieszkanie i czekał już dobre czterdzieści minut, bowiem była godzina szczytu, a co za tym idzie korki i zablokowane drogi. Taehyung miał naprawdę złe myśli, choć nie chciał w żadnym stopniu wyciągać pochopnych wniosków. Po prostu Jimin nigdy nie płakał z błahych powodów, nie należał do osób wrażliwych, a bardziej do tych, co wszystko przyjmują z wysoko uniesioną głową do góry, mówiąc 'co ma być to będzie'.
Podbiegł do siedzącego na zimnych schodkach rudzielca, by od razu zgarnąć go w swoje ramiona, momentalnie wyczuwając gorące łzy bólu, które spadały na jego ramię. Przymknął oczy, pociesznie głaszcząc go po włosach. O nic nie pytał, cierpliwie czekał, dając czas Jiminowi, aby to on zaczął rozmowę, która prawdopodobnie jeszcze bardziej, by go załamała.
- T-to koniec, Tae. - jęknął, pociągając nosem. - Spakował wszystkie swoje rzeczy i... i m-mnie zostawił.
Tego obawiał się najbardziej i niby nie doznał żadnego większego szoku, bo doskonale wiedział, że od dłuższego czasu w ich związku się nie układało, tak też nie mógł w to uwierzyć, że Yoongi naprawdę zdecydował się odejść od Jimina. Być może trwało to już zbyt długo, aby ciągnąć tą toksyczną relację jeszcze dłużej, mydląc oczy rudzielcowi, że jednak istnieje nadzieja na uratowanie ich związku. Najwidoczniej nie było, a Yoongi nie chciał bardziej ranić swojego już byłego chłopaka, decydując iż zakończenie ich związku będzie tą najlepszą decyzją.
Przygryzł nerwowo wargę, układając w swojej głowie wszystkie myśli, które miałby obdarować nimi Jimina i podnieść na duchu. Uspokoić spływające łzy, które przez cały czas moczyły jego ramię, po prostu wesprzeć swojego najlepszego przyjaciela, którego traktował jak brata. Nie chciał karmić go zbędnymi słówkami 'nie płacz', lub 'będzie dobrze'. Jak chce, niech płacze do woli, Taehyung nawet nie miałby żadnej odwagi w sobie, aby rozkazać mu, by zaprzestał. Może sobie wyobrazić, co aktualnie czuł Jimin, więc dlaczego miał mu zabraniać płakać nad utratą osoby, która była dla niego tak cholernie ważna? Później zrozumie, że swoimi łzami w niczym nie wskóra. Ale teraz niech się wypłacze, miał do tego zupełne prawo.
- Tak już musiało być Jiminie, najwidoczniej Yoongi już wniósł do twojego życia to, co miał, byś stał się tym kim właśnie jesteś. I wiesz, co to oznacza?
- Co? - spojrzał się błyszczącymi oczami na blondyna, który obdarował go chyba najbardziej czułym uśmiechem, jaki kiedykolwiek u niego widział.
- Oznacza to, że teraz będziesz idealną miłością dla kogoś, kto na ciebie czeka, by do końca życia dzielić je razem z tobą.
Przyglądał się w zapłakane i czerwone oczy rudzielca, które jakby złagodniały i do końca nie wiedział, czy to z bezsilności, która była dominującym uczuciem, miotającym jego drobne i roztrzęsione ciało, czy może to jego słowa tak do niego trafiły, przez co powoli zaczął rozumieć jak nasze życie się toczy? Pewni ludzie odchodzą, a drudzy zostają i tak naprawdę my nic z tym nie możemy zrobić. Nie możemy nikogo usilnie trzymać za rękę, aby ta ważna osoba została przy naszym boku, uważając iż sobie bez niej nie poradzimy. Bo poradzimy, wystarczy nie wątpić w siebie i uwierzyć, że nie jestem żadnym małym, szarym człowiekiem, który nie da sobie rady bez kogoś, co postanowił nas opuścić, przed tym przeżywając z nami chwile, które czegoś nas nauczyły, by zaczerpnąć doświadczenia i lekcji na przyszłość.
- I co ja bym zrobił jakby ciebie nie było? - zapytał, cicho wzdychając, aby opanować spływające łzy po polikach.
- Ale jestem i będę. - powiedział, ponownie tuląc do siebie rudzielca.
CZYTASZ
I'm a Superman | vkook
FanfictionŻycie wcale nie należy do najprostszych, a gdy pojawią się dzieci to dopiero zaczyna się prawdziwy armagedon, przy którym walczysz o spokój i odpoczynek. Czyli codzienne życie w rodzinie państwa Jeon, którzy próbują stawić czoła wszystkim napotkany...