Rozdział 23

4.7K 287 30
                                    


Zmęczony Harry pocierał skronie. Zastanawiał się, co mógłby podarować Severusowi na urodziny. Natchnienie, by kupić dla niego płaszcz, nadeszło w samą porę przed świętami, zachęcone jego narzekaniem na starą szatę. Chłopak nie mógł przypomnieć sobie, by mąż kiedykolwiek wspominał, że czegoś potrzebuje — chyba, że życzył sobie bardziej pojętnych uczniów. Nie było takiego wieczoru, podczas którego Snape nie rzucałby kwaśnych komentarzy o kompletnym u nich braku talentu, uwagi, koncentracji i tym podobnych cech. Dzisiaj było podobnie. Mistrz Eliksirów wpadł do komnaty nadzwyczaj zirytowany.

— Jesteś chyba zbyt surowy, Severusie — zauważył delikatnie Harry.

— O ile pamiętam, twoje zdolności w warzeniu eliksirów również nie przedstawiały się imponująco, mój drogi mężu — odpowiedział przeciągle starszy czarodziej.

— Czy mógłbyś przestać mnie tak nazywać?

— To znaczy, jak?

— Mój drogi mężu.

Snape nachylił się ku Gryfonowi.

— Czyż nie jesteś moim mężem?

— Mówisz to z sarkazmem.

— Lubię być sarkastyczny. Ty też powinieneś.

Młodzieniec uśmiechnął się delikatnie.

— Właściwie, to nie wyobrażam sobie ciebie bez tej odrobiny ironii — przyznał. Twoje naturalne wdzięki są wystarczające, wyraźnie słyszał w głowie słowa męża i czuł jego ramiona, gdy przytulił go w święta. W tym komentarzu nie było ani krzty ironii...

W tym samym czasie Severus studiował uśmiech Harry'ego.

Teraz, kiedy chłopak przyzwyczaił się do niego i jego zachowania, uśmiechał się, a nawet często śmiał. W chwili, gdy nastolatek wchodził do środka, ponure lochy ożywały. Chociaż mężczyzna cenił sobie jego towarzystwo, nigdy nie odważył się tego powiedzieć. Zamiast tego, wolał okazywać swą wdzięczność w sposób, który nie angażował słów. Dotykanie ramienia lub dłoni, krótkie zmierzwienie nieujarzmionych włosów znaczyło dla Harry'ego więcej niż Severus mógł sobie wyobrazić.

Teraz chętnie dzielił swoje kwatery z Gryfonem, chociaż ten nigdy nie wchodził do jego sypialni, rzadko pojawiał się w laboratorium, a nawet wtedy, zawsze pukał przed wejściem. Lubił rozmawiać ze swoim młodym mężem, który okazał się dobrym słuchaczem — dorosłość obdarzyła go cierpliwością i rozwagą.

I rzecz jasna, były jeszcze szkice i rysunki Harry'ego. Snape lubił obserwować go przy pracy. Chłopakowi udawało się nawet wywabić Mistrza Eliksirów z laboratorium i zaangażować w gry towarzyskie takie jak „Węże i Drabiny" czy „Czarodziejskie Scrabble". Żaden z nich w dzieciństwie nie miał towarzysza zabaw i teraz wyglądało, jakby razem chcieli nadrobić to, co wtedy stracili.

W domu Snape'a nigdy nie świętowano jego urodzin. Później, w Hogwarcie, jego koledzy — nauczyciele — zawsze przesyłali mu ogromną kartkę urodzinową, podpisaną przez wszystkich, jako wyraz uprzejmości. Dumbledore posuwał się o krok dalej i dawał mu podarunek — zazwyczaj coś rzadkiego, drogiego i niezwykle praktycznego. Nawet wtedy, mężczyzna wmawiał sobie, że dyrektor chce w ten sposób uszczęśliwić swojego szpiega. Bo kto mógłby lubić Severusa Snape'a? Jednakże wiedział doskonale, że Albus, ze swą zadziwiającą zdolnością dostrzegania dobra w każdej osobie, traktował go jak własnego syna. Siwowłosy czarodziej często zapraszał go na herbatę, spacerował z nim po błoniach i rozmawiał o rzeczach zupełnie nie związanych z pracą szpiega. Dlatego też nie spodziewał się uroczystości z okazji urodzin i na wszelki wypadek nie znosił wszelkich przyjęć i zgromadzeń. Z tego powodu, gdy wyszedł dziś rano z sypialni gotowy do rozpoczęcia zajęć, właściwie zapomniał o swoich urodzinach — w ten piękny, mroźny, styczniowy dzień. Jednak Harry mu przypomniał.

Związek PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz