Rozdział 6

613 38 15
                                        

Kolejne dni, treningi i wspomnienia. Napierały na mężczyznę, który obciążony świadomością, że zna swoją trenerkę siedział skulony w kącie trzymając się za głowę, która niemiłosiernie go bolała, gdy próbował przypomnieć sobie przeszłość. Wiedział, że kobieta nie była mu obojętna, że prawdopodobnie darzył ją uczuciem, co poznał po zachowaniu swojego ciała, które lgnęło do fioletowookiej szatynki. Za każdym razem gdy coś do niego mówiła przez jego kręgosłup przebiegało przyjemne mrowienie, a gdy o niej myślał czuł ucisk w brzuchu. Wiedział co to oznacza, ale tego nie rozumiał, dlatego był sfrustrowany, a to doprowadzało go do wściekłości, która przez jego wpojony program uchodziła z niego gdy zabijał kolejnych agentów.

-Zatrzymaj się!-szatyn usłyszał za sobą krzyk i przeładowanie broni. Nie zastanawiając się ani chwili odwrócił się i ruszył w kierunku swojej kolejnej ofiary.-Stój!-pierwszy strzał-chybił, a drugi już nigdy nie nadszedł.

James Barnes jednak ruszył dalej, chciał dowiedzieć się dlaczego ta kobieta jest dla niego taką zagadką. Dlaczego ma wrażenie, a wręcz pewność, że ją zna. Za kolejnym zakrętem spotkał przygotowanych agentów, którzy mimo trzęsących się ze strachu nóg trzymali broń wymierzoną w jego pierś. Nie spodziewał się tego, a tym bardziej, że któryś z nich pociągnie za spust.

Jak w zwolnionym tempie zobaczył zbliżające się w jego kierunku pociski. Przygotował się już na śmierć, kiedy jednak pociski wbiły się w coś, by po chwili upaść na ziemię z charakterystycznym metalicznym dźwiękiem. Przed nim stała ONA, odwrócona do niego tyłem krzyczała na agentów, którzy kulili się ze strachu, on jednak nie słyszał nic.

Czterech mężczyzn odbiegło, a ona natychmiast się do niego odwróciła i pozbyła się fioletowej tarczy.

-Masz szczęście, że byłam w tym skrzydle. Inaczej na nic już byś się nam nie przydał.

Kiwnęła na niego głową by ruszył za nią. Starał się nie patrzeć na jej idealny tyłek, który cudownie opinała ołówkowa spódnica. Ruchy miała pewne, chodziła lekko i niesamowicie cicho, wręcz niesłyszalne, co w porównaniu z jego ciężkimi krokami było niesamowite, a to ona miała obcasy.

-Byłabym wdzięczna za uszanowanie mojej osoby i nie patrzenie na mój tyłek-usłyszał na co natychmiast podniósł wzrok.

-Przepraszam-powiedział z prawdziwą skruchą w głosie na co kobieta, aż się zatrzymała i spojrzała na niego w szoku.

"Odzyskujesz pamięć?"usłyszał jej głos, jednak kobieta nie poruszyła ustami. Obserwowała za to jego reakcje, która była nader widoczna. Natychmiastowo zmarszczył czoło i otworzył usta. "Tak czy nie? Nie mów nic na głos, pomyśl co chcesz mi odpowiedzieć. Możesz mi zaufać".

Nie czekając ruszyła dalej, a on za nią.

"Tak, niektóre wspomnienia wracają. Dalej nie wiem kim dla mnie byłaś, ale wiem, że kimś ważnym"

Zatrzymali się przez metalowymi, niczym nie wyróżniającymi się drzwiami. Fioletowooka weszła do pomieszczenia i jak tylko James również tam wszedł zamknęła drzwi, a żeby poczuć się jeszcze bezpieczniej zabezpieczyła je.

-Co sobie przypomniałeś?

Zdziwiony tak szybkim tokiem sprawy zawahał się, jednak odpowiedział.

-Jakiegoś chłopaka, raz mały i chorowity, a za drugim razem duży i silny. Ty też się pojawiasz w tych wspomnieniach. To jak wróciłaś z jakiegoś chyba długiego wyjazdu, bo wszyscy bardzo się cieszyli na twój powrót. Albo jak opatruje Ci zranioną rękę...

-Pamiętasz jak się nazywasz?-powiedziała słabym głosem kobieta, która opierała się o kant biurka odwrócona plecami do mężczyzny.

-Nie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Byłoby mi miło, gdybyś zostawił/a po sobie ślad ---> ⭐💬

EgzekucjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz