Rozdział 5

627 37 6
                                        

Każdy dzień zlewał mi się w szarą plamę przepełnioną nudną rutyną i brutalnością, która wsiąkała we mnie, i stawała się częścią mnie. Szybko wróciłam do moich niezbyt moralnych nawyków, za którymi niekoniecznie przepadałam.

Moje przemyślenia zostały nagle przerwane przez natarczywe pukanie do drzwi mojego gabinetu. Warknęłam pod nosem przekleństwo i poprawiłam się w fotelu, by wyglądać bardziej profesjonalnie.

-Wejść!-krzyknęłam nie siląc się na miły ton.

Do pomieszczenia wszedł niski, lecz dobrze zbudowany, rudy mężczyzna ubrany w czarny, luźny kombinezon z bronią wciśniętą w najbardziej strategicznych miejscach.

-Pani Barnes-stanął wyprostowany jak struna naprzeciw mnie.-Pan Zola kazał przekazać, że przybył już pani nowy uczeń.

-Gdzie jest?

-Czeka na sali treningowej.

Ruchem ręki odprawiłam mężczyznę, który z westchnieniem ulgi przyjął możliwość ucieczki ode mnie. Ja z kolei wstałam z fotela i ruszyłam do swojego pokoju, by przebrać się w coś wygodniejszego.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Weszłam do pomieszczenia i z wrażenia przystanęłam w progu. Na środku stał wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna z długimi niemal czarnymi włosami i parodniowym zarostem. Cały ubrany na czarno, a jedyną odznaczającą się rzeczą było jego metalowe ramię.

-James?-z moich ust wydobył się prawie nie słyszalny szept, który jednak został wyłapany przez mężczyznę stojącego przede mną.

-Kim jest James?-zapytał zimnym niczym stal, z którego wykonane zostało jego ramię głosem. Widać jednak było lekkie spięcie na jego twarzy.

-To nie istotne, żołnierzu-odparłam starając się opanować łzy.-Jestem Jennifer Barnes, twoja nowa trenerka i jedna z głów tej organizacji. Jeśli masz jakiś problem lub pytanie idziesz do mnie. Od razu Cię informuje to ja tu rządzę i nie będę delikatna jeśli postanowisz mi się sprzeciwić. Rozumiemy się?

-Tak!-odparł stojąc już na baczność z zacięta miną.

"Och James... Dlaczego musiało Cię to spotkać? No nic, wytrenuje Cię najlepiej jak mogę byś przeżył".

-Pokaż na co cię stać-piwiedziałam przybliżając się trochę do niego i przygotowując do walki. Jednak kiedy nie zaatakował trochę się zniecierpliwiłam.-No atakuj!

Dopiero po moim zachęceniu wykonał jakikolwiek ruch. Był on niestety nie przemyślany więc szybko wylądował na macie. Nie poddawał się i próbował, jednak nie wychodziło mu to najlepiej.

-Dobrze, na dzisiaj starczy. Przed salą stoi agent, który zaprowadzi cię do twojego nowego pokoju i łazienki. Odmaszerować.

James zasalutował i ruszył w kierunku drzwi. Jednak przy samych drzwiach spojrzał na mnie i zmarszczył lekko czoło.

-Znamy się prawda?-spytał, jednak nie oczekiwał odpowiedzi, bo szybko opuścił pomieszczenie z miną zbitego psa.

-Tak, znamy się...

"Jest dobrze wyszkolony, ma wyczyszczoną pamięć, a mimo to mnie kojarzy... Może to prawda co mówią o miłości?"

Potrząsnęłam głową wyrywając się z letargu. Nie rozumiałam, dlaczego nie wpadłam w histerię, dlaczego nie biegłam jeszcze do Zoli, by zrobić mu awanturę. Może chodziło o to, że zostanę tu na dłużej niż ostatnio i nie chciałam niszczyć swojej pozycji, która była mi potrzebna w trakcie misji. Nikt tego nie wie, ze mną na czele i nikt nie miał się nigdy dowiedzieć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Byłoby mi miło, gdybyś zostawił/a po sobie ślad ---> ⭐💬

EgzekucjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz