And a pale moon'll light the sky - 3.

1.5K 90 45
                                    

media: Elvenking - Sic Semper Tyrannis


[Ayden Arystar]

Poprawiłem krawat i przejrzałem się w lustrze, kątem oka spoglądając na Jasper'a, który bawił się mankietami swojej koszuli. Trudno było go zmusić do ubrania czegoś bardziej eleganckiego, ale w końcu skapitalizował i ubrał się w zakupiony przeze mnie garnitur. Jednak ta sytuacja wymagała od niego poprawnego ubioru. Moi rodzice znów organizują bankiet. Chociaż tym razem zarzekali się, że nie będą na siłę mnie zaręczać, a chcieliby żeby szersze grono poznało mojego mate. Po tym jak na ostatnim bankiecie wykrzyczałem im co o nich myślę i o ich zachowaniu musieli poprawić swoją reputację – wyprawiając kolejny bankiet. Na moją i Jaspera cześć, jakby to był powód do świętowania, chociaż wiedziałem, że w głębi duszy gardzą moim związkiem. Jednak to jego wybrała mi Matka Natura, a cała reszta powinna to zaakceptować. Kocham Jaspera i nie zamienię go na nikogo innego. Nawet jeśli nigdy nie stworzę z nim pełnej rodziny... Dla mnie się liczy to, że udało mi się go znaleźć i rozkochać w sobie. Że mimo wszystko mogę być dla niego oparciem w trudnych chwilach. Może mnie nawet obrażać do końca swojego życia! Nie miałbym nic przeciwko, tylko żeby przy mnie trwał. Inni mogą sobie mówić co chcą. Nie interesuje mnie.

– Musimy tam iść? – pyta rudzielec. Myślałem, że wytłumaczyłem mu dokładnie dlaczego nasza obecność jest tam ważna. W końcu to impreza za nasz związek. W ten sposób moja rodzina ogłasza, że akceptuje związek swojego syna z człowiekiem, a to staje się nigdy niewypowiedzianą obietnicą, że nie będą wtrącać się w moje, jaki i Jaspera, życie. W żaden sposób nie spróbują zniszczyć tego co zbudowaliśmy. Będziemy wolni.

Chociaż biorąc pod uwagę charakter Jaspera, to dziwne, że pyta o to dopiero teraz. Spodziewałem się takiego pytania, właściwie to czekałem na nie od momentu kiedy powiedziałem mu o tym. Naiwny ja, łudzący się, że do jasperowego łba coś w końcu dotarło.

– Wiesz, że tak... Rozumiem, że ty i moi rodzice nie przepadacie za sobą, zresztą wciąż jestem zły za to co zrobili ostatnim razem, ale... Oni na to liczą, że się nie pojawimy – wzdycham głośno.

– Wcześniej jakoś ci nie przeszkadzało, że nas nie akceptują – mówi wstając z łóżka.

– Owszem, ale nie próbowali zaręczyć mnie wbrew mnie – próbuję mu wytłumaczyć.

Nie chcę by takie sytuacje się powtarzały. Jedna porażka ich by nie zniechęciła. Dobra, zniechęciła by ich do jednego – do ogłaszania tego publicznie.

– Zresztą, czy ktoś mówi o spędzeniu tam całej nocy? Posiedzimy godzinkę, dwie i zmyjemy się stamtąd niezauważeni, co ty na to? – spoglądam na swojego ukochanego, który zaczyna się śmiać.

– Słabo pocieszasz, ale kombinować to umiesz... Więc panie wielki alfo, nie miej mi za złe jeśli będę niegrzeczny – mówi uwodzicielsko. Hola, hola... To nie brzmiało zbyt dobrze! Nie w ustach Jasper'a! Na pewno już zdążył coś zaplanować! Jednak czy to ważne? Zawsze mogę udawać, że tylko mi się przesłyszało, nie?

|~~~|

Na miejsce dotarliśmy spóźnieni, co nie uszło uwadze matce. Właściwie to wyglądała na zbitą z tropu, że się zjawiliśmy tutaj.

– Przepraszamy za spóźnienie, były straszne korki – informuję rodziców o powodzie naszego spóźnienia. Był wypadek i trochę zeszło nim wznowiono ruch. Nawet nie było jak wycofać się i obrać inną drogę. Jasper najwyraźniej się cieszył, że możemy nie zdążyć na czas.

And a pale moon'll light the skyWhere stories live. Discover now