media: Elvenking - Sic Semper Tyrannis
[Ayden Arystar]
Atmosfera przy niedzielnym obiedzie, na który zaprosili nas moi rodzice, jest tak gęsta, że mógłbym kroić ją nożem. Podchodziłem sceptycznie do zaproszenia, które otrzymaliśmy od matki. Wiedziałem, że na siłę stara się być uprzejma. I gdyby mogła Jasper w ogóle nie dostałby zaproszenia. Nie zdziwiłbym się, jakby zrobiła tak, gdyby nie było go wtedy w domu. Ostatni czas był trudny – zostałem postrzelony, chociaż już prócz blizny nie było już żadnego śladu, to moi rodzice panikowali i obwiniali za wszystko Jaspera. Jednak wina leżała po mojej stronie, to ja oddaliłem się za daleko. Sam naraziłem się na potencjalne zagrożenie. Nie mogę winić Ravenheart'a, za to, że tak długo zwlekał z próbą szukania mnie. Kiedy zostałem postrzelony zbierało się na burzę, wiedziałem, że Jasper nie wyjdzie. Za bardzo się ich boi, więc musiałem sam wrócić. Byłem zbyt osłabiony, by zmienić się w człowieka. Wciąż jestem pod wrażeniem, że Ravenheart wyszedł w taką pogodę.
Chociaż nie powiedział mi tego wprost, to cała sytuacja go dotknęła. Od razu szło wyczuć zmianę – złagodniał. Wcześniej potrafił rzucać obelgami w moją stronę przy każdej okazji, teraz ograniczał się.
Ja nie miałem mu niczego za złe. Nigdy nie będę mieć. Jednak to tamtego Jaspera znam i kocham, nie chcę by zmuszał się do bycia kimś innym. Jeśli wtedy czuł się dobrze, to dlaczego miałby stać się kimś innym? Dla zadowolenia innych? Pokazania, że jest godny miana partnera alfy?
Dlaczego nagle zaczął przejmować się zdaniem innych?
– Kotku podasz mi sok? – odezwał się rudzielec. Przez chwilę nawet zastanawiałem się, czy to nie obelga skierowana w moją stronę. Jestem wilkołakiem, czyli osobą zdolną zmienić się w wilka, który jest nieco większy od normalnego, ale wilki to psowate, a psowate nie przepadają za kotami, a przynajmniej tak się mówi. Dlatego też, nazwanie wilkołakiem kotkiem może być nieco niewłaściwe. Jednak nie dostrzegłem żadnych wskazówek na twarzy Jaspera, które świadczyłby o tym, że nabija się ze mnie. Wyglądał jakby mówił poważnie, a nazwanie mnie kotkiem, było nieumyślne.
– Proszę – podaję mu sok, będąc nieco skołowanym tym jak mnie nazwał. Jasper ograniczał się z mówieniem do mnie w jakikolwiek pieszczotliwy sposób.
– Dziękuję – posłał mi szeroki uśmiech, okej teraz już na pewno coś nie gra. Jednak mam problem z rozgryzieniem go, czy to burza przed ciszą, czy może faktycznie rudzielec się zmienił.
– Powinieneś znaleźć sobie asystentkę, synu – mówi ojciec. Od postrzału mówi tylko o tym, a ja nie potrzebowałem asystentki. Jeśli przejmę firmę po ojcu, a jego asystent będzie chciał pracować dla mnie, to nie będę mieć nic przeciwko.
– Już znalazłem – kłamię, w ogóle nie szukałem, ale to może być jedyna szansa, by Jasper stracił całą cierpliwość.
– Jasper nią będzie – mówię, a mój ukochany tylko unosi głowę znad talerza zaszokowany. Odczekałem chwilę aż szok wymalowany na twarzy przybierze bardziej chęć mordu, ale nic takiego się nie wydarzyło.
– Zna mnie najlepiej, więc będzie wiedział, czy dwudzieste spotkanie w ciągu dnia to będzie dobry pomysł, czy też nie, mniej więcej orientuje się w tym, czym zajmuje się nasza firma, więc nie powinien zaszkodzić w pracy. Myślę, że będzie najlepszym kandydatem na to stanowisko.
– Wiesz, że to stanowisko nie wiążę się tylko z tym? Wciąż uważasz, że da sobie radę?
– Oczywiście, kto jak kto, ale Jasper szybko się uczy... Nawet chce kontynuować dalszą naukę, tyle że na innym kierunku – mówię. Gdyby Jasper byłby omegą i wykazywał takie zainteresowanie nauką, to mogliby mu gratulować. Nie musi tego robić, dopóki jest ze mną, nie musi martwić się o finanse. Mógł rzucić studia i całymi dniami wylegiwać się na kanapie – właściwie to tak robił – jednak nie dało się tego tak odczuć. Słyszałem jak rozmawia ze swoimi przyjaciółmi, nazywają go głupcem, że traci czas na naukę, skoro wyrwał bogatą alfę, która jest gotowa zrobić wszystko, by go uszczęśliwić. Nie rozmawialiśmy o tym, czy Jasper chciałby podjąć pracę w przyszłości, ale przeczuwam, że tak by było. To ja właściwie zaproponowałem mu, by nie szukał żadnej dorywczej pracy, a tylko skupił się na swoim wykształceniu. Byłem też zaskoczony kiedy powiedział mi, że zamierza wybrać nowy kierunek i na pewno to nie wynikało z naszej umowy. Szczególnie, że ukończył już dwa kierunki. A teraz planuje trzeci. Bardzo mi tym imponuje.
YOU ARE READING
And a pale moon'll light the sky
Short Story"- Przestań traktować mnie jak psa - warczę w stronę Jaspera, który postawił mi talerz z surową wołowiną. Czym sobie zawiniłem? - A nie jesteś? Pogłaskać cię? - mówi drwiąco i jak gdyby nic wyciąga swoją dłoń i przeczesuje moje włosy. " Czyli, zbi...