¦* 2 *¦

602 66 67
                                    

Zawsze uwielbiałem sen. Zwykle podczas niego przenosiłem się do różnych krain, których nigdy nie znalazłbym w prawdziwym życiu. Takich usianymi przeróżnymi kwiatami, szczęściem oraz czekoladowymi kaczuszkami, pływającymi w kawowych rzekach. Było to dla mnie miejsce ukojenia od wszystkich problemów życia realnego. Od zawsze zmagałem się z trudnością znalezienia przyjaciół. Nigdy nie miałem pojęcia od czego to zależało. Poznając kogoś nowego od razu zaczynałem ogromne starania, aby utrzymać go przy sobie jak najdłużej. Byłem w stanie zrobić dla tej osoby wszystko tylko po to, aby na koniec dowiedzieć się, że tak naprawdę nigdy nie byłem dla niej ważny. Pomimo tego nigdy nie odbierało mi wiary w ludzi oraz w dobro świata i nigdy nie miałem nikomu za złe. 

Niestety moją wycieczkę do świata, który uspokajał moje zmysły oraz rozluźniał całe ciało przerwał irytujący dźwięk budzika w telefonie. Nie miałem zamiaru spóźnić się do pracy, dlatego od razu zerwałem się z łóżka i wyłączyłem denerwujący dźwięk. Przetarłem zmęczone oczy i wstałem z posłania. Na szybko przykryłem je jakimś puszystym kocem, aby chociaż trochę zniwelować nieład na nim. Przeciągnąłem się mocno i ziewnąłem przeciągle. Odsłoniłem rolety w całym mieszkaniu i otworzyłem kilka okien, aby dać nieco oddechu mojemu kącikowi mieszkalnemu. Od razu skierowałem się do kuchni, gdzie przygotowałem sobie śniadanie na szybko. Nie było to nic wyrafinowanego. Cynamonowe płatki z mlekiem oraz do tego oczywiście kawa na rozbudzenie. Byłem miłośnikiem ciemnej kawy z tylko odrobiną mleka oraz cukru. Zjadłem posiłek w akompaniamencie radia, w którym słuchałem wiadomości oraz muzyki. Siedziałem przy stole, który umiejscowiony był w kuchni tuż obok okna z widokiem na osiedle. Niestety nie miałem zbyt wiele czasu na oglądanie budzącej się okolicy. Wstałem z miską oraz kubkiem od stołu i zabrałem się za ich umycie, aby nie robić sobie niepotrzebnie obowiązków po powrocie z pracy. 

Udałem się do łazienki, gdzie odświeżyłem ciało, umyłem dokładnie zęby, użyłem dezodorantu oraz wypryskałem perfumami. Spojrzałem na siebie w lustrze i szeroko się uśmiechnąłem, aby dodać sobie otuchy. Zaraz po tym skierowałem się do sypialni. Podszedłem do całkiem sporej szafy i wyjąłem z niej losowe ubrania. Nie były one dla mnie zbytnio istotne, gdyż i tak w pracy się przebierałem. Założyłem ciemnozieloną koszulę oraz ciemne spodnie, w które ją włożyłem decydując się na bardziej elegancki lecz subtelny styl ubioru. Zaraz po tym schowałem do kieszeni telefon oraz portfel, gdybym w razie czego miał zamiar gdzieś pójść po pracy. 

Nie zostało mi już nic więcej niż wyjść z mieszkania i wyruszyć do pracy. Zamknąłem wszystkie okna w mieszkaniu, założyłem buty i sięgnąłem po klucze wiszące przy wieszaku na ubrania. Otworzyłem drzwi i szybko przez nie wyszedłem po czym od razu je zamknąłem za sobą. Zszedłem szybkim krokiem po schodach i wyszedłem z mojego bloku mieszkalnego. Zaciągnąłem się świeżym powietrzem i skierowałem do kawiarni, w której przyszło mi pracować. Stąpałem dość spokojnym krokiem, mając w zanadrzu jeszcze paręnaście minut. Stanąłem przed przejściem dla pieszych i czekając aż światło zmieni się na zielone, wyjąłem z kieszeni telefon. Włączyłem go i spojrzałem na wyświetlacz. Zostało jeszcze prawie piętnaście minut do ósmej, która była godziną rozpoczęcia mojej pracy. Po chwili szkarłatne światło zmieniło się na błyszcząco zielone, więc schowałem urządzenie z powrotem do kieszeni spodni i ruszyłem przed siebie. Już widziałem w oddali miejsce mojej pracy, więc lekko przyspieszyłem kroku. Po niedługiej chwili podszedłem do drzwi i otworzyłem je, poruszając dzwoneczkiem, który informował o wejściu kogoś do lokalu. Od razu wszedłem głębiej do kawiarni i skierowałem się do lady.

— Hej Słowacja! — uśmiechnąłem się szeroko i pomachałem do chłopaka, który zaczął swoją zmianę godzinę wcześniej niż ja.

— Miło cię znowu widzieć, Bułgario. — Oddał mi szeroki uśmiech po czym uścisnęliśmy nawzajem swoje dłonie. — Jak tam ci dzień mija?

— Naprawdę dobrze. Dziękuję, że pytasz! — Po chwili puściliśmy swoje dłonie i skierowałem się na zaplecze. Zdjąłem z siebie koszulę i zacząłem nakładać przypisane mi ubranie. Była to kremowa, dość cienka koszula z krótkim rękawem. Zapinało się ją guzikami, a przy kołnierzu posiadała ciemny kawałek wstążki, który należało związać w dość luźną kokardkę. Na biodrach zawiązałem sobie ciemnobrązową zapaskę z kieszonką, sięgającą mniej więcej do kolan, w której trzymałem serwetki. Była ona wykonana z dość grubego, ale za to śliskiego materiału. Do tego podpiąłem ją szelkami, co nie było konieczne, ale dodawało uroku oraz estetyki całemu ubiorowi. Na lewej szelce umieściłem plakietkę ze swoim imieniem, do której dorysowałem małą, uśmiechniętą buźkę. Sięgnąłem jeszcze po swój telefon, który wyciszyłem, aby nie przeszkadzał mi w pracy. W tym momencie spojrzałem również na godzinę, która już zbliżała się do ósmej. Na koniec moich przygotować porozciągałem się trochę, aby mieć swobodę ruchów przy pracy. Zrobiłem kilka głębszych wdechów wpuszczając do swojego organizmu mocno wyczuwalną woń kawy i wyszedłem z zaplecza od razu stając za czystą ladą. Przeleciałem wzrokiem po całym lokalu, do którego powoli zachodziło coraz więcej osób, które znajdowały jeszcze chwilę czasu na przyjęcie do swojego organizmu napoju bogów przed rozpoczęciem ciężkiej pracy.

"Oficjalnie czas zacząć mój pierwszy dzień pracy..." — Powiedziałem do siebie w myślach i po chwili szeroko uśmiechnąłem się do klienta, który podszedł do lady i zachęcony moją pogodą ducha zaczął składać swoje zamówienie. 




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Miłego wieczorka uvu

~Marcyś

♨¦* Sweet Coffee *¦♨ *Countryhumans* Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz