¦* 10 *¦

299 39 22
                                    

Bardzo zdziwiłem się na słowa mężczyzny. Owszem, poznałem jego imię, ale zaniepokoiło mnie słowo "chłopcze" z jego ust, bowiem wątpię, aby nasza różnica wiekowa była aż tak wielka. Dla pewności postanowiłem jeszcze zapytać.

— Uhm... Ile ma pan lat? — zapytałem, bardzo oczekując odpowiedzi.

— Zdecydowanie więcej niż ci się wydaje. — Odrzekł.

"To wiele tłumaczy... " — Pomyślałem. 

— Skoro znamy już nasze imiona uważam, że możemy zejść na "ty". — Miałem jeszcze dopytać, aby sprecyzował swój wiek, jednak on postanowił zmienić temat. Pomyślałem, że może to zwykły przypadek albo nie lubi mówić o swoim wieku. Postanowiłem przymknąć na to oko.

— W porządku! — zaśmiałem się trochę niepewnie i wróciliśmy do naszego cichego spaceru. Kiedy dowiedziałem się o nim nieco więcej, poczułem się bezpieczniej. Oczywiście, że nie aż tak, aby pójść do jego domu, ale przynajmniej, żeby chodzić nieco bliżej niego. Jasne jest, że mam jeszcze wiele pytań do tego człowieka. To co tajemnicze przyciąga do siebie ludzi, gdyż pragną oni rozwiązać zagadki, jakie zostaną im postawione na drodze życia. Rumunia z każdym jego słowem wytwarzał coraz więcej pytań w mojej głowie. Może w przyszłości zapytam go o jego sposób mówienia. Możliwe, że nawet sam zaufa mi na tyle, aby o tym powiedzieć. 

W trakcie mojej mieszaniny myśli wciąż spacerowaliśmy po parku, w którym nie brakowało starszych ludzi, którzy chętnie rozmawiali z napotkanymi osobami, rodziców z ich pociechami, pupili ze swoimi właścicielami oraz tak zwanych "starszaków" na rampach niedaleko. Poza tym park był jednym z najlepszych w okolicy, więc naprawdę rzadko można było ujrzeć go pustego. Tak naprawdę było to tylko możliwe, gdy brama a wraz z nią park, był zamykany. Obaj stawialiśmy powolne kroki na wybrukowanej, gdzieniegdzie dziurawej ścieżce. Jeżeli chodzi o ciszę między nami, to chyba po prostu będę musiał się do niej przyzwyczaić. Pewnie się wstydzi. Zresztą co mu się dziwić. Znamy się jedynie jako pracownik i klient w kawiarni. Sam fakt, że to właśnie on zaprosił mnie na tego typu spotkanie było dla mnie ogromnym szokiem. Stwierdziłem, że nie będę się na razie zamęczać jego personą. Postanowiłem dać mu czas. Rozejrzałem się po parku i nieco wyprzedziłem mężczyznę, aby dojść do krzaków oraz małych roślinek. Wszędzie wokół nich latały motylki oraz pszczółki. Zwykle wszelakie odmiany robactwa czy owadów mnie brzydziły, ale ten obraz był dla mnie bardzo kojący. Niestety jedynie do czasu aż jedna z pszczół skierowała się w moją stronę ze swoim charakterystycznym oraz coraz głośniejszym bzyczeniem. Trudno było mi pozostać bez reakcji i machnąłem dłońmi parę razy, aby odgonić od siebie natrętnego owada. Zacząłem cofać się, gdyż nie chciałem, aby jej przyjaciółki również obrały mnie za cel. Całkowicie uciekł mi z głowy mój dzisiejszy towarzysz, a myśl o nim wróciła dopiero wtedy, kiedy wpadłem na niego plecami. 

— P-przepraszam! — powiedziałem niemal od razu, unosząc na niego wzrok. Mężczyzna bez słowa odgonił dłonią natrętne robactwo i chwycił mnie za nadgarstek, po chwili odciągając mnie jak najdalej od kolorowych zarośli. 

— Boisz się owadów? — zapytał z dobrze wyczuwalnym zdziwieniem w głosie.

— Tak. — Odrzekłem nieco zmieszany. — Coś jest z tym nie w porządku? — zapytałem, lekko przekręcając głowę na bok.

— Raczej nie. Rozumiem, że się boisz. Spotkałem już wielu ludzi z takimi lękami, ale nadal nie potrafię zrozumieć dlaczego się ich boją. Są małe i w wielu przypadkach niegroźne. — Wzruszył ramionami.

— Masz rację. — Podrapałem się lekko po karku. — Ale lęku się nie wybiera. Czasami niektóre z nich nawet ciężko wytłumaczyć. — Mężczyzna jedynie pokiwał głową, jakby przyswoił nieznaną wcześniej informację. Nieco mnie to zdziwiło. Głównie dlatego, że z tego co wiem jest ode mnie starszy i w teorii powinien rozumieć na temat świata nieco więcej ode mnie. Nasz dialog, jak każdy inny zakończył się dość szybko. Po pewnym czasie zauważyłem, jak latarnie w parku się zapalają, co znaczyło ściemnienie się. Musiałem dzisiaj jeszcze zrobić parę rzeczy, a do tego miałem w planach położyć się wcześniej, aby jutro na pewno być wypoczęty. — Robi się już późno. Może na dzisiaj zakończymy nasze spotkanie w tym miejscu? — uniosłem wzrok na twarz mężczyzny. Jego mimika wcale się nie zmieniła od początku naszego spotkania. 

— W porządku. Jutro pewnie masz pracę, a spóźnienie drugi dzień z rzędu mogłoby przysporzyć ci wiele problemów. — Skinął głową, kiedy stanęliśmy już przy bramie parku. 

— Masz rację. Dziękuję ci bardzo za zaproszenie na ten przyjemny spacer. — Uśmiechnąłem się szeroko.

— Cieszę się, że ci się podobało. — Pomimo jego słów twarz Rumunii wciąż pozostawała pozbawiona jakichkolwiek emocji. 

— W takim razie do jutra! Mam nadzieję, że zobaczymy się w kawiarni. 

— Również mam taką nadzieję. — Już miałem zamiar rzucić na szybko krótkie pożegnanie, jednak mężczyzna lekko złapał mnie za dłoń. Ukłonił się delikatnie przede mną i ucałował jej wierzch swoimi nieco suchymi wargami. Zastygłem, a po chwili poczułem ciepło na moich polikach. Rumunia odsunął się oraz odwrócił. Ruszył w swoją stronę, zostawiając mnie skołowanego na środku ścieżki. Powiodłem wzrokiem za mężczyzną, a kiedy zniknął mi już z pola widzenia przeniosłem się na swoją dłoń, która wciąż trwała lekko wystawiona do przodu. Byłem mocno zaskoczony, gdyż nigdy nikt nie żegnał się ze mną w ten sposób, a po tym mężczyźnie to ostatnie czego mógłbym się spodziewać. Pomimo to nie miałem mu tego za złe. Widać, że jest bardzo dobrze wychowany. Uśmiechnąłem się sam do siebie i ruszyłem w stronę swojego domu. Rumieńce na moim policzkach udało mi się opanować dopiero w mieszkaniu. Oczywiście musiałem przejść dłuższą drogą, gdyż krótsza była całkowicie rozkopana. Dzięki temu przypomniałem sobie o tym, że powinienem następnego ranka wstać oraz wyjść wcześniej, aby na pewno zdążyć. Nie chcąc powtórki z rozrywki, ustawiłem trzy alarmy nieco wcześniej niż zazwyczaj i ruszyłem do łazienki. Zajrzałem do kosza na ubrania i wyjąłem z nich wszystko. Nie oszukujmy się, nie było tego za dużo, gdyż mieszkałem sam, ale zaczynały mi się kończyć ubrania, w których mógłbym chodzić do pracy. W szczególności spodnie. Włożyłem odzież do pralki, dodałem proszek i po chwili włączyłem urządzenie. Z tego co udało mi się obliczyć dam radę rozwiesić jeszcze pranie przed położeniem się spać. W między czasie przekąsiłem coś małego i napiłem się mleka. Miałem czas na swój relaks, więc w głównej mierze poświęciłem go na przeglądanie internetu, a następnie na trochę dłuższy prysznic. Kiedy byłem już niemal gotowy do spania, wywiesiłem ubrania na suszarce, którą postawiłem w salonie. Zaraz po tym udałem się prosto do łóżka i zasnąłem. Moją ostatnią myślą był obraz Rumunii całującego wierzch mojej dłoni. 



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Macie jakiś ulubiony ship z countryhumans? ^0^

Szczerze mówiąc ja chyba nie mam ^^''

~Marcyś

♨¦* Sweet Coffee *¦♨ *Countryhumans* Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz