¦* 8 *¦

287 35 48
                                    

Wczorajszego wieczoru, kiedy już wróciłem do domu, czułem się ledwo przytomny. Nie do końca rozumiałem dlaczego, ale zanim się obejrzałem, był już kolejny dzień. Obudziłem się na beżowej kanapie w salonie. Podniosłem się do siadu i rozejrzałem po pokoju. Próbowałem sobie przypomnieć co wydarzyło się poprzedniego wieczoru oraz kiedy zasnąłem. Jedyna myśl, którą mój mózg ciągle sobie przytaczał była rozmowa z tajemniczym klientem kawiarni. Naprawdę ciężko było mi dopuścić do siebie fakt, że działo się to naprawdę. Ciągle czułem się jakby to wszystko mi się przyśniło.

Sięgnąłem po swój telefon i sprawdziłem godzinę. Szybko zerwałem się z miękkiego mebla, czego skutkiem były  czarne mroczki przed oczami. Wręcz pobiegłem, aby na szybko się odświeżyć oraz ubrać. Byłem pewien, że nie zdążę zjeść żadnego posiłku, więc wypiłem jedynie dość sporą szklankę wody z cytryną. Sięgnąłem po mój prawie rozładowany telefon, portfel oraz klucz i w pośpiechu opuściłem mieszkanie. Nie miałem czasu, aby nacieszyć się świeżym powietrzem, jak to mam w zwyczaju. Czas mnie gonił, a nie mogłem sobie pozwolić na spóźnienie. Nie chcę robić sobie problemów, a dodatkowo nawet nie wyobrażam sobie zostawienia Słowacji samego na poranną falę klientów.

Co chwila mijałem ludzi na chodniku i czasami przepychałem się między nimi od razu rzucając za sobą ciche przeprosiny. Musiałem zdążyć. Skręciłem w uliczkę, która prowadziła idealnie do mojego miejsca pracy i na chwilę serce mi stanęło. Chodnik był całkowicie rozkopany, a niemal cała droga zastawiona przez roboty drogowe.
Znaczyło to co najmniej tyle, że jedyne co mi pozostało to droga naokoło. Szybko wróciłem do głównej drogi i pobiegłem resztkami swoich sił do kawiarni. Stanąłem przed rozwidleniem i pochyliłem się, opierając ręce na swoich kolanach. Dyszałem okropnie głośno i w zastraszającym tempie. Rozejrzałem się, gdyż przez adrenalinę i pośpiech całkowicie się zakręciłem. Zapomniałem drogi ze stresu i nawet błądzenie wzrokiem po drogowskazach mało mi przynosiło.

Nagle stanęło przede mną ciemne auto i zaciemniana szyba z tyłu się uchyliła. Uniosłem głowę na mężczyznę w oknie, który zdjął okulary i skinął na mnie dłonią. W oknie ujrzałem tajemniczego klienta kawiarni. Nie byłem pewien co powinienem zrobić, ale moje zmęczenie oraz skołowanie doradziło mi, abym podszedł. Przełknąłem ślinę i niepewnie zbliżyłem się do pojazdu.

— Gdzie ci tak spieszno, chłopcze? — zapytał z dość obojętnym wyrazem twarzy.

— D-do... Pracy... — Robiłem dość długie przerwy na nabranie oddechu.

— Spóźnienie? — zapytał, a ja jedynie dałem radę pokiwać głową. — Wsiadaj, mój kierowca cię podwiezie.

— A-ale... — Nie znałem tego człowieka. Poza tym z oczu źle mu patrzyło. Nie wiedziałem, czy mogę mu zaufać.

— Masz ostatnią szansę. — Odwrócił się w stronę swojego kierowcy.

"Idiota..." — Przezwałem sam siebie w myślach i szybko obszedłem samochód dookoła, aby po chwili zająć miejsce obok mężczyzny na tylnym miejscu pasażera. Rozejrzałem się niepewnie po całym wnętrzu pojazdu.

— Tam, gdzie zawsze zawozisz mnie po pracy. — Wydał rozkaz i zamknął zaciemnianą szybę. Siedziałem zestresowany jak najbliżej drzwi, a kiedy usłyszałem, jak kierowca je zamknął od razu lekko podskoczyłem na siedzeniu. — Spokojnie. — Tajemniczy osobnik skierował swój zimny wzór w moją stronę. — Nie porwę cię przecież. Potraktuj to jako zapłatę za wczorajszą pomoc na przystanku.

— D-dobrze... — Wcale mnie nie uspokoił, ale kiedy zauważyłem, że samochód skręca w odpowiednią ulicę poczułem jak się lekko rozluźniłem.

Przejażdżka na szczęście nie trwała długo. Kierowca stanął zaraz pod kawiarnią. Kiedy tylko usłyszałem jak drzwi zostały otwarte, wręcz wyskoczyłem z samochodu.

♨¦* Sweet Coffee *¦♨ *Countryhumans* Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz