¦* 6 *¦

236 36 29
                                    

Wraz ze Słowacją opuściliśmy nasze miejsce pracy. Niemal od razu otworzyliśmy swoje parasole i trwaliśmy blisko siebie. Uniosłem głowę, aby spojrzeć na chłopaka, który wlepiał wzrok w kamienne płyty na chodniku. Niezręczna cisza, której tak bardzo nie chciałem, otaczała naszą dwójkę przez cały czas. Chciałem zacząć rozmowę, ale co chwilę gubiłem się w swoich myślach. Nagle moje wszystkie zaplanowane wcześniej pomysły na jakiś rozwinięty dialog się rozmyły albo brzmiały dla mnie bardzo głupio czy też dziecinnie. Westchnąłem cicho i zanim się obejrzałem doszliśmy do sklepu spożywczego. Rozłożone parasolki zostawiliśmy w przedsionku między wyjściem z budynku, a wejściem do sekcji sklepowej. Przeszliśmy przez automatyczne drzwi i obaj sięgnęliśmy po koszyki. Zauważyłem jak Słowacja wyjmuje ze swojej kieszeni pogniecioną kartkę z listą zakupów. Niestety ja nie przygotowałem sobie nic takiego, więc musiałem zdać się na swoją pamięć.

— Co masz zamiar kupić? — niezręczną ciszę między nami przerwał Słowacja.

— Uh... Nie jestem jeszcze do końca pewien. Na pewno trochę warzyw, jakieś owoce i potrzebne składniki do podstawowych posiłków. A ty? Widzę, że się przygotowałeś. — Spojrzałem na jego pełną zapisek, małą kartkę. — Jesteś pewien, że to wszystko zmieści ci się do tego koszyka?

— Mam nadzieję! — zaśmiał się cicho. - W weekend przyjeżdża do mnie rodzina, więc będę musiał coś przygotować do jedzenia. A, no i jeszcze będę musiał zaopatrzyć się w jedzenie dla mojego królika. — Zaszliśmy w alejkę z warzywami oraz owocami.

— Masz zwierzątko? Jak ma na imię? — sięgnąłem po jakieś już zapakowane jabłka.

— Nazywa się Cynamonek. Głównie ze względu na swój cynamonowy kolor futerka. W sumie mam go dopiero od niedawna, ale już bardzo się z nim zżyłem. — Między nami znowu zapadła cisza. Nie chciałem, żeby Słowacja stwierdził, że jestem nudny czy małomówny. Mogłoby to go zniechęcić to przyjaźni ze mną.

— Uhm... Co sądzisz o pracy w kawiarni? — zadałem pierwsze pytanie jakie przyszło mi do głowy. 

— Bardzo ją lubię! Nie jest to do końca taka praca, jaką sobie wymarzyłem, ale cieszę się, że w niej zostałem. Uwielbiam zapach kawy oraz nastrój bijący od przyjemnego wystroju naszej kawiarni. A ty? Jak odnajdujesz się w pracy? — włożył kilka warzyw do swojego koszyka i uniósł na mnie wzrok.

— Naprawdę dobrze! Nadal czuję drobny stres, ale mam nadzieję, że w przyszłości on zniknie. — Podrapałem się lekko z nerwów po karku. 

— Na pewno zniknie. Swoją drogą dobrze sobie radzisz. Pamiętaj tylko, że każdemu zdarzają się wzloty i upadki. A upadki już szczególnie. Tym bardziej jeżeli pracujesz w takim zabieganym miejscu. — Posłał mi ciepły uśmiech.

— Dziękuję, że we mnie wierzysz. — Lekko uniosłem kąciki ust. — A tak swoją drogą. Jest ci coś wiadome o naszym stałym kliencie? — lekko ściszyłem głos.

— Hm? Oh, tak! Zanim jeszcze zacząłeś pracę zazwyczaj ja go obsługiwałem. Coś z nim jest nie tak?

— Nie, nie. Po prostu wydaje się bardzo tajemniczy... — Stwierdziłem.

— Masz rację. Do tego przerażający. Kto daje tyle cukru do kawy?! — obaj się zaśmialiśmy. — No ale cóż. Nie jest taki zły, chociaż nie otwiera nigdy ust zbyt szeroko przez co czasami trudno go zrozumieć. Na szczęście zawsze zamawia to samo, więc nie jest to aż tak problematyczne.

— Oh, rozumiem. A tak schodząc z tematu tego klienta. Mówiłeś, że praca w kawiarni nie jest tym co chciałeś robić. O ile mogę wiedzieć, to jakie miałeś plany na przyszłość? — zapytałem dość nieśmiało.

— Hah, od zawsze chciałem pójść na coś związanego z rysunkiem. Niestety moje umiejętności nie były na tyle dobre, abym dostał się do szkoły artystycznej. Do tego rodzice nie wspierali mnie w mojej pasji i w końcu sobie odpuściłem. Aktualnie bardziej traktuję rysunek jako hobby. Często po pracy zasiadam do biurka i tworzę to co przyjdzie mi do głowy. Szczerze ci powiem, że zwykle moje inspiracje czerpię właśnie z naszej kawiarni. Jest tak przytulna, że mój umysł zawsze potrafi tam odlecieć, gdy go nie pilnuję. — Westchnął.

— Widzę, że jesteś duszą artystyczną. Ja nigdy nie miałem zbyt wielkich zdolności plastycznych czy manualnych. — Odparłem.

— A ty miałeś jakąś konkretną pracę na oku? — zapytał, kierując się już powoli do kas.

— Niezbyt. Nigdy nie wiedziałem co mam zamiar robić w przyszłości. To i tak cud, że nie skończyłem pod mostem. — Cicho się zaśmialiśmy i stanęliśmy w kolejce.

— Naprawdę miło się z tobą rozmawia. Może chcesz wymienić się numerami? — zaproponował, a ja poczułem jak oczy szerzej mi się otworzyły ze szczęścia.

— Jasne! — uśmiechnąłem się szeroko, będąc wręcz rozsadzany przez pozytywne emocje. Niemal od razu wyjęliśmy telefony z kieszeni i podaliśmy sobie nasze numery.

Najpierw Słowacja położył swoje zakupy na taśmie oraz za nie zapłacił. Zaraz po nim uczyniłem to samo. Zapakowaliśmy nasze zakupy w papierowe siatki i ruszyliśmy do wyjścia. Wychodząc, wzięliśmy jeszcze nasze parasole.

— To do zobaczenia w pracy. — Uśmiechnął się do mnie Słowacja.

— Do zobaczenia... — Powiedziałem roześmiany i ruszyliśmy w swoje strony. Niemal całą drogę się uśmiechałem. Nawet nie zauważyłem, że deszcz przestał skapywać z ciemnych chmur. Wróciłem spokojnie do domu i teraz jeszcze bardziej byłem podekscytowany kolejnym dniem w pracy. Przecież miałem już możliwość spotkania kogoś, kogo mógłbym nazwać kolegą. Mam jedynie nadzieję, że ta dziewicza przyjaźń przetrwa jak najdłużej. Nie mogłem znieść myśli o kolejnym rozstaniu z osobą, na której mi zależy. Dam z siebie wszystko i pokażę, że jestem wart zostania przyjacielem Słowacji. 

Nowy dzień, nowe doświadczenia, nowe historie, które będą towarzyszyć mi do końca moich dni. Ciekawe ile jeszcze przygód przyniesie mi moje życie młodego dorosłego. 


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Macie jakąś ulubioną kawiarnie?

Mi tak szczerze wszystko jedno ^^;

~Marcyś

♨¦* Sweet Coffee *¦♨ *Countryhumans* Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz