Rozdział 11

201 20 5
                                    

Nick's POV

Obudziło mnie pukanie do okna, ale chwila pokój mam na piętrze. Znowu huk. Niezgrabnie zwlokłem się z łożka i zobaczyłem stojącego na balkonie Tonego. Co do cholery?! Co on tu robi? Otworzyłem szybko drzwi, a chwilkę później chłopak siedział, ze mną w pokoju opatulony kocem. A ja siedziałem na krześle od biurka, na przeciwko bruneta. Przetarłem zaspane oczy i spojrzałem na przyjaciela, było czuć od niego alkohol, ale dlaczego w wieku 14 lat się do cholery upił? Różna jest młodzież, ale Tony nigdy by się nie upił. No najwyraźniej się myliłem.

- Dobra Tony, czemu się upiłeś? - spytałem łagodnie, by go nie przestraszyć.

- Po prostu - mruknął ledwo słyszalne, i mało wyraźnie.

- "Po prostu", to nie odpowiedź. Co się stało?

Nie odpowiedział, po kolejnych kilku minutach dalej siedział cicho. Znów przetarłem oczy i usiadłem obok chłopaka. Ten cały czas wpatrywał się w swoje dłonie. Wyglądał teraz tak niewinnie, ale musiałem od niego coś wyciągnąć, chociaż powód dlaczego jest tu teraz u mnie i do tego pijany. Lopez otworzył na chwile usta, z zamiarem powiedzenia czegoś, ale po chwili znów je zamknął. Albo zastanawiał się nad wyborem słów albo to było tak głupie, że lepiej by było jak by się nie odzywał.

Dotknąłem czoła chłopaka i zdecydowanie było ono trochę za ciepłe. No super, jeszcze się przeziębił. Czemu wyszedł w samej bluzie i nie wziął kurtki. Bóg wie ile siedział tam na dworze, a jak by się jego stary o tym dowiedział, to dopiero by miał Tony przejebane.

- Tony, powiec mi ile ty byłeś na dworze?

- Yyy... od 21? Chyba. Nie wiem, która... jest terraz - no świetnie prawie trzy godziny, oh Tony.

- Dobrze, poczekaj tu chwilkę okej? Za chwilkę przyjdę i proszę nie wychodź z pokoju, bo mama śpi.

Chłopak kiwnął głową, więc po cichu poszedłem do łazienki. Nie to, że mama ma coś do Tonego, wręcz  przeciwnie, ale po prostu jutro z samego rana idzie do pracy i nie chcę jej zabierać snu, którego tak ostatnio miała mało.

Znalazłem mały ręczniczek z rysunkiem jakiś autek, namoczyłem go zimną wodą. Wycisnąłem trochę z niego cieczy i wróciłem do pokoju. Brunet dalej siedział w tej samej pozycji i bawił się palcami, bogu dzięki że zdjął od razu buty jak wszedł do pokoju. Lekko, by nie zrobić mu krzywdy zdjąłem z niego bluzę, że został w samym T-shirt'cie, położyłem go w łożku i przykryłem kołdrą, położyłem ręczniczek na czole Lopeza i znów wyszłem z pokoju przed tym prosząc by leżał jak leży. Zeszłem do kuchni po szklankę z wodą, a gdy już to zrobiłem wróciłem do pokoju. Złapałem listek z tabletkami przeciwbólowymi i podeszłem do łóżka. Lepiej zbić temperaturę w zarodku, nie?

- Daj rękę... - poprosiłem i podałem przyjacielowi tabletkę, którą wrzucił do buzi, po czym podniósł się na łokciach i wypił wodę ze szklanki - Oh Tony... co ja się z tobą mam - powiedziałem sobie w myślach i pokręciłem lekko głową.

Brunet lekko przesunął się na łóżku robiąc mi tym samym miejsce. Zanim to zrobiłem wytrzepałem ręczniczek i znów położyłem go na już trochę zimniejszym czole chłopaka.

Nie wiem ile tak leżeliśmy. Tony z zamkniętymi oczami z ręczniczkiem na głowie, który co jakiś czas wytrzepywałem. A ja na boku wpatrując się w chłopaka, jak w obrazek. Jakby jutro miałoby go nie być.

- Nick? - powiedział to tak cicho jakby bał się, że mnie obudzi, chociaż widział, że nie śpię.

- Tak?

- Dziękuję - powiedział, po chwili otworzył oczy i się lekko uśmiechnął.

Niby dalej byłem na niego zły, ale wystarczył jeden uśmiech i wszystko minęło. Sam się lekko uśmiechnąłem. Tony przekręcił się na bok i teraz leżeliśmy i wpatrywaliśmy się w siebie, jeszcze trochę, a stykali byśmy się nosami.

- Tony, ręczni...

- Jest już lepiej, dziękuję - mimowolnie uśmiechnąłem się lekko, zabrałem przemoczony materiał i odłożyłem go na szafeczke obok łóżka - Um... Nick.

- Tak?

- Nie ważne. To głupie.

- Wszystko co robisz jest głupie - powiedziałem, a chłopak się nieco uśmiechnął - O co chodzi?

- No bo... ugh... jakby to powiedzieć... Po pierwsze jak powiem coś nieodpowiedniego, bo tego zbytnio nie kontroluję, to zwal to na alkohol, a po drugie i tak pewnie nie będę tego jutro pamiętać.

- Dobrze.

- Więc... nie myślałeś... myślałeś nad tym jak... ugh, no jak całować chłopaka... znaczy... no wiesz o co chodzi... nie dobra to głupio zabrzmiało.

- Szczerze? Myślałem. Ale to trochę głupie nie uważasz? Chłopak z chłopakiem nie mogliby być razem... chyba. A ty jak uważasz?

- To trochę... dziwne. Ale..

- Chciałbyś spróbować? Wiedzieć jak to jest? - wciąłem się mu niepewnie w słowo.

- Tak... tak jakby. Nie zrozum mnie źle. Nie chcę, żeby nasza przyjaźń, na tym ucierpiała.

- Rozumiem... - zapadła cisza, ale nie była ona niezręczna, raczej myśleliśmy nad tym o czym właśnie rozmawialiśmy, to trochę dziwne.

Niepewnie przysunąłem się do chłopaka, na co on zrobił to samo i teraz stykaliśmy się nosami.

- Nie musisz jeśli nie chcesz.

-Jestem... ciekawy.

- Nic nie znaczący buziak?

- Nic nie znaczący buziak.

Chwilę jeszcze na siebie, patrzyliśmy po czym, delikatnie Tony przysunął się do mnie i dotknął moich ust swoimi. Chwilę tak trwaliśmy, leżąc obok siebie, złączeni ustami po czym niepewnie się od siebie odsunęliśmy. Patrzyłem chwilę w sufit, a brunet bawił się palcami. Musieliśmy chwilę wszystko przemyśleć.

- Poczułeś coś? - spytałem cicho i niepewnie. Cała ta sytuacja była jakaś dziwnie, dziwna i niepewna.

- Chyba... nie. A ty?

- ... Chyba nie - nie, chyba nic nie poczułem. Ale... było to na swój sposób przyjemnie, choć krótkie. Leżeliśmy tak dalej w ciszy, a atmosfera zaczęła się rozluźniać. Odwróciem głowę w stronę chłopaka, i teraz znów na niego patrzyłem. Już trochę pewniej, musnąłem lekko usta Tonego, na co spojrzał na mnie zdziwiony- Jeśli to nic nie znaczyło, to chyba możemy. Nie?

- Chyba tak... - powiedział po czym znów nasze usta się zerknęły, ale już na trochę dłużej. I tak zaczęła się nasza seria "nic nie znaczących" pocałunków.

Obudziłem się, znowu. Tak, to był sen, a właściwie nie był. To wspomnienie, z naszych pierwszych pocałunków. Pamiętam to jak by było wczoraj. I o dziwo chłopak to pamiętał. Wytłumaczył mi wtedy, że to przez ojca się upił, ale rozumiem go. Jego tata był bardzo wymagający. Popaprana historia, ale teraz uważam inaczej niż prawie trzy lata temu. Myślę, że chłopak z chłopakiem to nie coś dziwnego, raczej odmiennego... ale normalnego. Na swój sposób.

Z resztą jestem bi  więc to o czymś świadczy.

___________________
Dobry, dobry!
Co sądzicie? Dziękuję za 437 wyświetleń ꨄ︎

1/3

M.K.Belyya

Let me be Sad | TonickOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz