Nick's POV
Stanąłem przed niewielkim budynkiem, z zewnątrz jak i przez okna wydawał sie przytulny, a przed nim stało kilka stolików z krzesłami. Ozdabiały go różne znaki, napisy i rośliny. Wrstchnąłem długo i weszłem do środka, było już w miarę późno, ale kto by się tym przejmował. Kawiarnia pomimo że powinna być zamknięta z dobrą godzinę temu, dalej była otwarta.
Jak w każdych typiwych kafejkach zadzwonił dzwoneczek, oznajmiający otwarcie drzwi. Kilka sekund po tym zza framugi zapewne kantorka wyłoniła się niska rudowłosa kobieta w szerokim uśmiechem na twarzy. Wyglądała na miłą. Ubrana była w czarne jeansy i jasno brązową koszulkę, a w ręku trzymała fartuch który zapewne przed chwilą ściągnęła.
-W czym mogę pomóc? -kobieta dalej się ciepło uśmiechała, a jej głos był kojący i bardzo pasował do jej osoby
-Słyszałem że szukacie praciwnika -powiedziałem pokazując na przyklejoną karteczkę do drzwi wejściowych
-Racja, rozumiem że jesteś chętny? -pokiwałem twierdząco głową- to masz szczęście, bo akurat jest szef. Poczekaj chwilkę pójdę do niego
Po chwili rudowłosa wróciła z męszczyzną koło 30-stki. Tak samo jak kobieta wydawał się sympatyczny. Męszczyzna miał ciemną skórę i czarne w niektórych miejscach siwe włosy. Miał bardzo widoczne kości policzkowe, ubrany był w czarne rurki i ciemną koszulę w kratkę. Usiedliśmy do jednego ze stolików i zaczęliśmy rozmowę, atmosfera nie była już taka napięta i miło nam się rozmawiało. Po jakiś 10 minutach, rudowłosa jak sie okazało Madison Colins, oznajmiła że już idzie do domu i że jutro będzie od rana. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę i Gary bo tak kazał na siebie mówić szef, powiedział że było mu by miło gdybym tu pracował.
Szczerze myślałem że będzie trudniej, i będzie bardziej napięta atmosfera, ale pan Gary nie jest taki straszny jak niektórzy mówią. Kiedyś jak opowiadał jakieś dziecko płakało na jego widok, co w sumie jest bardzo dziwne. Z kantorka wyszedł jeden chłopak u zaczął zabierać stoliki do środka, więc uznałem że pomogę, po kilku minutach wszystko było w środku kafejki. Isac pokazał mi mniej więcej jak wszystko tu wygląda i wyszliśmy w trójkę z budynku. Umówiliśmy się, że mam przyjść jutro o 9.00 i razem z Madison otworzyć kawiarnię.
Do domu wróciłem w lepszym humorze, niż z jalim z nigo wychodziłem. Cieszyłem się że jakoś mogłem pomóc mamie. Kobieta stała w kuchni i robiła kolację, na mój widok uśmiechnęła się. Pomogłem jej dokończyć posiłek i usiadliśmy ba kanapie w salonie z miskami, w których było jedno z dań które bardzo lubię czyli ryż z jabłkami. Blondynka puściła jakiś program w telewizji, ale kątem oka na mnie zaglądała.
-Wiesz co -mama popatrzyla na mnie niezrozumiale- jutro idę do pracy, w takiej kawiarni nie daleko
-Oh Nick, nie musiałeś. Przecież zaczęłam już szykać pracy, jesteś jeszcze młody i...
-Mamo, ale ja chcę ci pomóc tak? Z resztą wcale taki młody nie jestem -prychnąłem rozbawiony
-Dziękuję -powiedziała i mnie przytuliła, chciałem się jakoś przydać, a nie tylko siedzieć w domu i nic nie robić. Z resztą to okazja by oderwać się od sprawy z Tonym i Hanną i nie myśleć o tym przez całą dobę...
Rano wstałem dosyć szybko i nawet się wyspałem. Dzisiaj jest niedziela i nie ma problemu bym siedział od rana w pracy. Dla mnie to nawet i lepiej. Wstałem i ogarnąłem się, zjadłem jakieś śniadanie i wyszłem z domu, mama jeszcze spała i nawet nie miałem zamiaru jej budzić, bo ostatnio bardzo mało śpi, a nawet nie wiem o której zasnęła. Droga do kawiarni nie zajęła mi długo bo z nie całe 20 minut, przed wejściem spodkałem Madison, znów z tym uśmiechem, przez co i mi dodało się troche energii. Nie wiem jak to robi, przez cały czas się tak uśmiecha? Pomogłem dziewczynie z stolikami i krzesłami, powycieraliśmy wszystkie, i czekaliśmy na gości.
Rudowłosa mówiła, że gości nie ma tu zazwyczaj dużo gości, ale właśnie w niedzielę jest ich najwięcej. Dla mnie to lepiej, bo będę jak najmniej myśleć o życiu prywatnym.
Przez kolejne godziny pojawiało się dużo gości, ale jeden chłopak przykuł moją uwagę. Miał kręcone bląd włosy, był w miarę szczupły i cały czas wgapiał się w okno lub we mnie. Niepokojąco dziwne, ale chłopak nie wydawał mi się dziwny.
-Nick, pomożesz mi z tymi kartonami? -spytała Mads, podchodząc do mnie
-Pewnie, już idę -obsłurzyłem jakąś panią i poszedłem w stronę kantorka, obok drzwi do tylnego wejścia stały trzy kartony z dostawą. Przestawiliśmy i rozpakowaliśmy je z rudowłosą, a gdy już chciałem iść dziewczyna mnie zaczepiła.
-Widziałeś że taki blondyn cały czas się na ciebie gapi?
-Ta... trochę dziwne, od chyba godziny już tu siedzi, ale co zrobić po prostu jestem bardzo przystojny -prychnąłem wychodząc z pomieszczenia, a Colins rozbawiona pokręciła głową i odebrała telefon, który nagle zaczął dzwonić
Wróciłem na kasę i stałem tak jakiś czas, gdy ten chłopak wyciągnął z kieszeni telefon. Nawet nie wiem kiedy to ja zacząłem się w niego wgapiać, ale raczej tego nie zauwarzył, bo patrzył się w okno. Po chwili mój telefon zawibrował, wziąłem go z myślą że mama lub Jeff coś pisali, ale to nie byli oni. Tylko Loczek, czego bym się nie spodziewał, bo dawno do mnie nie pisał.
Nieznajomy Loczek
-Dawno się nie odzywałem, mam nadzieję że się stęskniłeś ;)Uśmiechnąłem się i pokręciłem głową, jak on to robi że zwykłymi wiadomościami, sprawia że sie uśmiecham?
Nick
-Oh, bardzo brakowało mi tych e-sms'ów od ciebieNieznajomy Loczek
-Bardzo mnie to cieszy, to co mój Nickuś porabia?Nick
-Twój? Czy ja o czymś nie wiem?Nieznajomy Loczek
-No nie wiem, nie wiemNick
-Nic ciekawego, ale jutro wracamy do szkoły i bedziesz mógł sobie na mnie popatrzyć ;)Nieznajomy Loczek
-Kto powiedział, że nie robię tego teraz?Podniosłem, głowę znad telefonu i przeleciałem wzrokiem po lokalu, ale nikt sie nie patrzył. Ale do pomieszczenia weszła grupka, zapewne młodszych ode mnie chłopaków i podeszli do blatu, więc schowałem telefon do kieszeni i obsłóżyłem nastolatków. Jeden z nich był strasznie niezdecydowany, i co chwilę znieniał zdanie, ale na szczęście po 5 minutach wybrał zieloną herbatę.
Reszta dnia nie minęła jakoś ciekawie, nie licząc kilku e-sms'ów wymienionych z Loczkiem i Jeff'em. Do domu wróciłem koło 20.30, pomogłem Mads z zamknięciem lokalu i dostałem swoje klucze do niego. Wieczorem dosyć szybko zasnąłem, bo nawet nie zdążyłem zjeść kolacji, a już wylądowałem śpiący w łóżku.
________________
Dobry, dobry!
Rozdział jest długi, bo nie chciałam by był jakiś nudny. A dawno nic nie pisałam i leciałam na rozdziałach zapasowych, więc wyszłam trochę z wprawy. Dziękuję za 1,3k wyświetleń i 300 gwiazdek.M.K.Belyya
CZYTASZ
Let me be Sad | Tonick
FanfictionNick ma 16 lat, i prawdopodobnie choruje na depresję. Ale przecież, nie ma do tego powodu. Ma kochającą matką, najlepszych przyjaciół i w miarę dobre oceny. Brakuje mu tylko czegoś, własciwie kogoś, a ten ktoś nazywa się... Kogo brakuje Nickowi? Cz...