Rozdział 40

125 16 3
                                    

Tony's POV

Miną miesiąc odkąd mieszamy u Austinów. Pani Austin bardzo polubiła Nath'a i Josha, co mnie bardzo cieszy. Nie miałem żednych wiadomości od ojca, co mnie nie zdziwiło, tylko raz napisał do mnie Ondreaz, że wie że uciekłem i obym miał się dobrze, pffff.

Siedzę sam w domu, postanowiłem zrobić obiado-kolację. Josh i Nathaniel zostali przyjęci do jakiejś magazynowni, w ktorej teraz są. Mówili że nie chcą mieszkać za darmo, z czym się zgodzę, i znaleźli pracę. Tak jak ja. Ja pracuję nie daleko w jakiejś pizzeri jako kelner, i mi taka praca pasuje. A co do mnie i do Nicka, to nic się nie zmieniło...

Moje przemyślenia przerwał trzask drzwi, tak się zamyśliłem, że na ten dzwięk aż podskoczyłem. Wychyliłem głowę, widziałem tylko Austina szybko idącego na górę. Przerwałem nakładanie obiadu, który już był gotowy i poszedłem za przyjacielem.

Znów mocny trzask drzwi, tylko tym razem tych od pokoju chłopaka. Złapałem za klamkę, ale drzwi były zakluczone. Westchnąłem i usiadłem pod drzwiami.

-Co się stało?

-Nie chcę o tym gadać -ton głosu Austina był smutny, ale nie było słychać, że płakał, co mnie trochę zdziwiło, nie że Nick był beksą, po prostu był wrażliwy

-Dobrze nie zmuszam, może się chociaż nie zarazisz moim 'przeziębieniem' -zrobilem cudzysłów w powietrzu, usłyszałem ciche i przez drzwi stłumione prychnięcie, na co sam się uśmiechnąłem- w końcu lekarzem to ty będziesz najlepszym, więc nie podważam twojego słowa

Po chwili zakiast czuć za plecami drzwi, czułem zimną podłogę, i mały ból spowodowany upadkiem.

-Uprzedzaj jak siedzisz oparty o drzwi -teraz to ja prychnąłem- zmieniłeś taktykę czy jak? -zaśmiał się cicho, a ja usiadłem i spojrzałem na niego

-A tobie co się z twarzą stało? -spytałem lekko przerażony, Nick na twarzy miał co najmniej 4 siniaki, ale nie wyglądał gorzej niż ja po niektórych bójkach

-Jak to mówią, zła ulica o złej godzinie, ale w porządku

-Czyli to dlatego tak szybko podbiegłeś do pokoju? -chciałem się upewnić

-Nie do końca... spodkałemsięzRylandematenmniepocałował -wziął wdech- alejagoniekochaminieodwzajemniłemtego

-Ej, ej, ej, spokojnie i wolniej, zrozumiałem tylko że coś z Rylandem i że czegoś nie odwzajemniłeś -uśmiechnąłem się lekko, a Nick wziął kolejny wdech

-Nie przerywaj mi... spodkałem się z Rylandem, a on mnie pocałował, nie odwzajemniłem tego bo go nie kocham -skonczył mówić powoli, i wziął wdech- już rozumiesz?

-Mhm... nie spodziewałbym się

-A ja tak, ale tego nie chciałem -pokiwałem głową na znak zrozumienia, nie powiem zabolało mnie to troszkę, ale tego nie okazałem

-To może zmyjesz tą zaschniętą krew spod nosa i zjemy obiad? -zaproponowałem

-Troskliwy jak zawsze -prychnął Nick

-Nie zaprzeczę -zaśmiałem się, a blondyn pochylił się nade mną i krótko cmoknął w usta

-I jaki skromny -znowu prychnął

-Tu też nie zaprzeczę

Po kilkunastu minutach kończyliśmy już nasze posiłki. Tylko jedno pytanie cały czas ciągnęło mi się na język.

-To... kto ciebie pobił?

-Pamiętasz może Sam'a, Ralyn'a, Zayn'a i Michy'ego? -mruknął ledwo słyszalnie blondyn, a we mnie się zagotowało

-Skurwiele

-No tak jakby przypomnieli sobie o... -nie dokończył, bo przerwo mu dzwonienie telefony, zmrużył oczy, a po chwi odebrał- Halo?... Tak to ja... -nie wiedziałem o ci chodziło, nagle Nickowi zaczęły się trząść ręce, a po chwili wstał od stołu, s ja zaraz po nim, gdy stanąłem obok niego akurat się rozłączał

Bez zastanowienia przytuliłem chłopaka, co od razu oddał. Trząsł się, a ja bałem się że moimo rękoma go zgniotę. Nie wiem jeszcze co się stało, ale trząsł się podobnie jak ostatni raz widział ojca. Teraz to się przestraszyłem, oby z mamą Nicka wszystko w porządku. Po kilku minutach oddech blondyna się unormował.

-Mama jest w szpitalu -wymruczał w moją szyję, przeraziłem się nie mało, akurat pani Austin to osoba, która w swoim życiu byłs tylko raz w szpitalu, i to przy porodzie

Kobieta zawsze dbała o swoje zdrowie i bezpieczeństwo. Dlatego mam nadzieję, że nie jest tragicznie.

-O matko -tyle udało mi się wymówić

-Ktoś przeciął jej hamulce... ktoś chciał z-zabić mamę, Tony -wyszlochał Nick w moje ramię, sam byłem bliski płaczu, jak ktoś mógł chcieć skrzywdzić tą kochaną kobietę

Staliśmy w ciszy napewno z 5 minut. Nie wiedziałem co mogłem  powiedzieć.

-Pojedziemy do niej -zapewniłem przyjaciela, gładząc go ręką po plecach

Czemu znowu coś musiało się zjebać?

______________
Dobry, dobry!
No więc mam już katar i kaszel. Żyć nie umierać! A tu kolejny rozdziałik wymyślony na spontanie, i mam nadzieję, że nie wyszło najgorzej

M.K.Belyya

P.S. drugi rozdział w ciągu tygodnia, nieźle XD

Let me be Sad | TonickOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz