Epilog cz.2

101 13 0
                                    

Tony's POV

Obudziło mnie dzwonienie telefonu, a bardziej w sumie trzask drzwi. Pewnie Joshi znowu zapomniał o tym że ma pracę w sobotę. Co się często zdarzało. Przetarłem oczy dlońmi i sięgnąłem po telefon z półki nocnej. Zdziwiłem się jak miałem 4 nieodebrane połączenia od Jeff'a, gdzie my dalej za sobą nie przepadamy. Ziewnąłem i wybrałem numer do czarnowłosego. Poczekałem chwilę, aż chlopak odebrał.

-Czego dzwonisz do mnie przed 11 W SOBOTĘ? -spytałem z wyraźnym żalem

-SorRy, ale musisz pogadac z Nick'iem -powiedział prawie beznamiętnie, ale ja już go dobrze znałem i wyczułem w tych słowach przejęcie

-Okej, ale o co chodzi? -i to bylo kluczowe pytanie, po nim Jeff, zaczął prowadzić długi monolog, a ja tylko go słuchałem, oczywiście zanim doszedł do tego o co mi chodziło, musialem się chwilę nasłuchać o jakimś innym temacie, ale nie przerywałem mu. Usiadłem na łóżku i przetarłem oczy. Po kilku minutach czarnowłosy zaczął mówić o tym jak przyszedł do niego Austin, pytać o niego i Nath'a. A gdy skończył czułem zaskoczenie i lekki smutek, i nie jestem pewien czym był on spowodowany- dobra, rozumiem. Idę pogadać z Nick'iem -powiedziałem i się rozłączyłem

Niezgrabnie wstałem z łóżka i już zgrabniej doszedłem do drzwi. Zdziwiłem się jak usłyszałem krzątanie się po kuchni, bo nikt się tam nie krząta oprócz Josh'a, a go tu nie powinno być. Po cichu zeszłem na parter, i nie wiem kiedy wstrzymałem oddech, a wypusciłem go jak zobaczyłem Joshi'ego.

-A ty co tu robisz? -spytałem zdziwiony przyjaciela

-Wyjątkowo wolne -powiedział przyjaciel nawet na mnie nie patrząc- wiesz jak to bywa z Jonnym

-Tak, wiem -powiedziałem po czym westchnąłem i weszłem do kuchni- to co tam dobrego kuchcisz?

-Nie dla psa, kiełbasa -prychnął ciemnowłosy, na co się zaśmiałem- jabłecznik, wiec wyjdź bo jeszcze coś zepsuję

-Okej, okej idę sobie -jak powiedziałem tak zrobiłem, wspiąłem się po schodach i wskoczyłem do łazienki wsiąć szybki przysznic, ale było mi tak przyjemnie, że "szybki prysznic" zamienił się w 10 minutowe stanir pod ciepłą wodą. Co może się wydawać śmieszne, to czasem dalej nie mogę się przyzwyczaić, że nie mieszkam już w internacie, gdzie była tylko letnia woda. Wyszedłem z pod prysznica, ubrałem czyste ubrania i pokierowałem się do pokoju Nicka. Zapukałem, raz potem drugi, a gdy blondyn dalej nie odpowiedział powoli wszedłem do pokoju przyjaciela, co mnie zdziwiło nie było go tam i już chciałem wyjść, gdy zobaczyłem chłopaka stojącego na balkonie, więc zamknąłem drzwi i pokierowałem się w stronę blondyna- hej -rzuciłem, szczerze to nie umiałem mądrze podchodzić do poważnych rozmów

-Hej -uśmiechnął się w moją stronę przyjaciel, i chyba tylko ja bym wiedział, że to sztuczny uśmiech i czułem że coś tu nie gra. Oczywiscie też dobrze zdawałem sobie sprawę, o co chodzi. Znaczy nie byłem pewien w 100%, ale po telefonie Jeff'a, takie jest prawdopodobieństwo

-Nick, ile razy mam ci mówić, że nie nabierzesz mnie na ten sztuczny uśmiech? -spytałem retorycznie, w końcu, chłopak chyba nigdy się tego nie nauczy, że znam go lepiej niż on sam, a Austin zna mnie lepiej niż ja sam siebie

-Co jest pomiędzy nami? -spytał prosto z mostu, z czego się w sumie cieszyłem, bo zazwyczaj udaje że nic się nie dzieje, albo owija w bawełnę, jest progres

-Szczerze, to nie jestem pewien, ale coś w rodzaju przyjaźni z kożysciami -mruknałem, bawiąc się palcami, poważne rozmowy to nie jest moja mocna strona- czemu pytasz?

-Byłem u Jeff'a, który spotyka się z Nath'em wiedziałes o tym? Ale mniejsza o to -powiedział blondyn, troche za szybko, ale wszystko na szczęście zrozumiałem- Jeff, powiedział coś co dało mi do myślenia i... nie jestem pewien czy chcę tylko -wciągnął powietrze- czy chcę tylko być twoim przyjacielem. Znaczy to też zależy od ciebie...

-Nick, byłeś, jesteś i będziesz zawsze moim najlepszym przyjacielem. Zawsze ze mną byłeś, i wiedz że ci za to dziękuje. Zawsze cię kochałem, jak przyjaciela, brata, a potem po prosu cię kochałem -westchnąłem- nie chciał bym niszczyc naszej przyjaźni...

-Oh...

-Ale chyba tez bym chciałał czegos więcej. Czasem mam taką cholerną ochotę ciebie pocałować, ale nie jesteśmy parą i czasem nie wiem czy mogę -skończyłem swój monolog, i dopiero zorientowałem się że złapałem chłopaka za rękę

-Szczerze, mam tak samo -przyznał chłopak lekko się uśmiechając- ale myślę że nie będzie mi przeszkadzać jak mnie pocałujesz -mruknął jakby nie chciał bym to usłyszał

Wolną ręką dotknąłem policzka blondyna i przyciągnąłem do niepewnego pocałunku, ale czując jak chłopak go oddaje, stał się trochę żywszy i namiętniejszy.

-Hej, gołąbeczki nie chcę przerywać, ale macie gości -powiedział Josh, i miałem ochotę go trzasnąć jedną z jego patelni, i chyba nie tylko ja miałem ochotę to zrobic patrząc na minę Nicka- to ja już pójdę

-Chciałbym go walnąć jego patelnią -przyznałem na głos

-Ja też -powiedział bez zawachania blondyn i po chwili cmoknął mnie jeszcze raz w usta- to... jesteśmy razem? -spytał niepewnie, na co się uśmiechnąłem

-Ja tak myślę, a ty?

-Też tak myślę

Uśmiechnęliśmy się do siebie po czym ruszyliśny w stronę salonu gdzie pewnie, był ten gość. W tej chwili, byłem tak natchniony jakąś niewiadomą energią, że chyba nikt nie zepsułby mi dzisuaj dnia... NO OPRÓCZ TEJ OSOBY KTÓRA STAŁA WŁAŚNIE W SALONIE! Co do cholery robił tu mój ojciec?!?!

-Co tutaj robisz? -spytałem oskarżycielsko, nie chciałem by ten facet tu był

-To raczej ja powinienem zadać ci to pytanie -powiedział bez emocji mój ojciec, co mnie nie zdziwiło- powinieneś być w internacie

-Ale jak widać mnie tam nie ma, więc możesz wyjść i nie udawać zatroskanego ojca -powiedziałem z jadem, ale nie podnosiłem głosu, co mnie dziwiło

-Nie udaje -powiedział na co prychnąłem- dobrze, ale ty wracasz ze mną

-Nie skorzystam z tej propozycji, a teraz... tam są drzwi trafisz czy ci pomóc? -spytałem głupio- a i pozdrów rodzinkę -prychnąłem, i co mnie CHOLERNIE zdziwiło to, to że mój ojciec tak po prostu wyszedł. Wyszedł bez żadnego komentarza i nie przekonywał mnie do powrotu, coś było nie tak, ale mało mnie to obchodziło- dobra to było...

-Dziwne? -spytali Nick i Josh jednocześnie, na co pokiwałem im głową

-Zdecydowanie...

-Dobra, nie przejmuj się starym i jedz! Macie podwóją porcję dzisiaj, bo mam dobry humor, bo TONICK is real! -zaśmiał się psychopatycznie

-Co jest real? I czy dobrze się czujesz? -spytał blondyn siadając do stołu, co ja zrobiłem zaraz po nim, a po chwili z góry zbiegł zaspany Nathaniel z uśmiechem na twarzy

-Pierdolisz?! -spytał na wstępie farbowany blondyn, a gdy ciemnowłosy z kuchni pokręcił glową, ten wybuchł jakimś dziwnym piskiem- TONICK IS REAL! Pani Ausin słyszy to pani?! -w tym samym momencie spojrzelismy na siebie z Nickiem przerażeni

-Wychodzimy z tąd? -spytałem od razu

-Tak -a Nick od razu odpowiedział, a kilka minut później chodziliśmy po lesie, który był nie daleko domu i śmialialiśmy się z zachowania tamtych w domu

Let me be Sad | TonickOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz