Rozdział X

47 8 2
                                    

     W kolejnym tygodniu, po przebudzeniu każdego z członków rodziny i zebraniu się przy porannej konsumpcji w kuchni, rozpoczął się mały harmider. Napięcie między rodzeństwem wciąż wisiało ostro w powietrzu, ale niektórzy nie dawali tego po sobie najzwyczajniej poznać. Tym bardziej jak w pobliżu był ich rodzic niczym lew krążący wokół własnych niesfornych kociąt. Jednak w tym wypadku owe kotki były już dorosłe, choć ich zachowanie nie do końca na to wskazywało.

     Splinter włączył swoją ulubioną stację radiową i wysłuchiwał światowych nowości, które nasączone były tymi przykrymi, niechętnie odsłuchiwanymi już z samego rana.

Spakował lunch do swojej torby i poszedł do dojo po potrzebne rzeczy, które starannie przygotowane jak zawsze dzień wcześniej, oczekiwały na kolejny dzień pracy.

Wcześniejsze rozmyślania na temat rozkręcania i poszerzenia swojego klubu, zaczęły mieć powolnymi krokami realne odzwierciedlenie. Dziś miał spotkać się z nowymi zatrudnionymi trenerami i omówić plan następujących działań oraz wspólnej współpracy.

Reszta rodziny w międzyczasie wspólnie skonsumowała pierwszy posiłek dnia i podczas sprzątania brudnych naczyń, głos zabrał jeden z czwórki rodzeństwa.

— Mordy, bo niedługo ferie zimowe się zaczynają i w sumie fajna opcja, żeby jakąś imprezkę trzasnąć, no nie?

— Tak! Super! — rozradował się Mikey, wstając od stołu i uderzając się przy tym w kolano. Usiadł więc znów, rozmasowywać obolałe miejsce i sycząc przez zęby.

— No nie. Nie mam zamiaru znowu sam z Leo sprzątać całego tego syfu — burknął Don zdegustowany przeszytymi przez jego umysł wspomnieniami z ostatniej imprezy.

— Nie sądzę aby tata się na to zgodził i w sumie też mam dosyć po ostatnim — rzekł niechętnie blondyn, wstając od stołu, którego nostalgiczny nastrój od kilku dobrych dni nie miał zamiaru opuścić ani na chwilę.

— Nudziarze...

— A może w takim razie zrobimy tylko nockę filmową? — zaproponował delikatnie rudy poklepując nogę.

— O! I to w kameralnym gronie! Na to się piszę, bo przynajmniej odpocznę w ten sposób — Donny przechodząc z umytym talerzem do szafki, poklepał brata po ramieniu w ramach gratulacji za dobry pomysł.

— W kameralnym gronie, ale z laskami!

— No nie wiem... — Leonardo nie miał humoru na planowanie kolejnych domówek i niechętnie podchodził do nowego pomysłu.

Nie miał również najmniejszej ochoty użerać się z jednym, najbardziej humorzastym ze swoich braci, dlatego mówił mało i cicho.

Zjadł śniadanie, posprzątał po sobie i nic więcej nie mówiąc założył słuchawki na uszy i tak jak ostatnimi czasy, poszedł sam do szkoły.

Donatello i Mikey byli bardzo przejęci nastałą atmosferą w domu. Nigdy wcześniej nie było między nimi aż tak poważnych kłótni, a tym bardziej takich agresywnych bójek.

Relacje Leo z Raphaelem stąpały po bardzo cienkim lodzie lub nawet – rozżarzonym węglu czy wręcz po buchających z nich płomieniach. Było bardzo źle. I pomimo rozmów Yoshiego z synami, brakowało jakichkolwiek pozytywnych efektów ich osobistego wewnętrznego uspokojenia.

Kontrowersja ||TMNT|| [W TRAKCIE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz