Rozdział 9: Szósty list

4.4K 236 89
                                    

Hermiona Granger przyszła szybko pod drzwi do Pokoju Wspólnego z zamiarem wykrzyczenia hasła, nie przejmując się uczuciami poważnego pana z portretu. To nie tak, że on wcale nie był dla niej czasami niemiły. Wciąż pamiętała swoje pierwsze spotkanie z tym portretem i jego nieśmieszny żart. Mężczyzna oświadczył jej wtedy, że hasło powinna otrzymać od dyrektora, więc poszła do gabinetu samego Dumbledore'a, tylko po to, żeby dowiedzieć się, że portret mógł sam podać jej hasło, bo już je znał.

Cholera, czuła się wtedy jak ostatnia idiotka i pamiętała ten incydent, jakby wydarzył się wczoraj. Więc tak, w pełni zasługiwał on na tak chłodne traktowanie z jej strony.

— DRACO DORMIENS NUNQUAM TITILLANDUS!* — wywrzeszczała to długie hasło prosto w twarz portretu. — I nie kłóć się ze mną, tylko otwieraj te cholerne drzwi, bo nie mam zamiaru się dziś z tobą użerać! — dodała, kiedy zauważyła, że portret przymierza się do odpowiedzi.

Gdy tylko portret się odchylił, natychmiast weszła do środka. Wiedziała, że zachowała się względem niego bardzo chamsko i kompletnie bez szacunku. Była Prefekt Naczelną i nie powinna tak robić. Westchnęła ciężko i odwróciła się do uchylonego przejścia, mówiąc ciche przepraszam, na które mężczyzna zareagował jedynie sapnięciem.

Weszła do Pokoju Wspólnego i rzuciła się na kanapę przed pustym kominkiem. Ułożyła się na plecach i zamknęła oczy. To był bardzo męczący dzień. Nie tylko musiała samodzielnie lewitować tony dekoracji całą drogę aż z wioski prosto do gabinetu McGonagall, ale również musiała stoczyć serię kłótni z tym gadem, którego zwano jej współlokatorem.

Westchnęła sfrustrowana i otworzyła oczy. Przez chwilę wpatrywała się w sufit, po czym wyciągnęła pognieciony zwitek papieru ze swojej kieszeni. Kolejny problem do dopisania do mojej już wystarczająco długiej listy.

Wyprostowała skrawek pergaminu i spojrzała na treść. Była ona znacznie dłuższa niż poprzednie, więc czytała całość z nieznacznym zaciekawieniem.

Droga Hermiono,

Wiem, że możesz nie lubić otrzymywania moich listów, ale bardzo chcę Ci powiedzieć jak wiele dla mnie znaczysz i jak dotąd najlepszym sposobem, aby to pokazać, są te listy. Naprawdę zależy mi na Tobie, ale za bardzo boję się powiedzieć Ci to prosto w twarz.

Hermiona wpatrywała się w kartkę przez dość długą chwilę. Poczuła wewnątrz nagłą winę i coś jeszcze. Winę, ponieważ wreszcie stało się jasne, że sam list jak i jego nadawca były względem niej szczere, a wcześniej myślała ona wręcz przeciwnie. Całkiem jej to pochlebiało, bo ktoś tam naprawdę ją doceniał i się nią przejmował. Wahała się jednak, bo nie wiedziała, jak mogłaby odwzajemnić tę szczerość.

Przynajmniej jeden problem rozwiązany... Dzisiejszej nocy w końcu nie spędzę na przeklinaniu nikogo. Teraz moim jedynym problemem jest Malfoy — pomyślała ze złością. — Nie wiem czemu, ale jest jest taką osobą, której strasznie ciężko mi podołać. Czasami bywa nawet sympatyczny, ale jednak wybiera bycie dupkiem. Wie, jak prawdziwie się uśmiechać, ale jednak wybiera ten swój złośliwy rodzaj uśmieszku. Potrafi być człowiekiem, ale woli udawać syna samego diabła. Doskonale wie, jak być Draco, ale czemu musi zachowywać się jak Malfoy? Potrafi być czasem tak frustrujący... — westchnęła ponownie i dotknęła dłonią skroni, która właśnie powoli zaczynała ją boleć. — Paskudny, mały gad doskonale wie, jak przyprawić mnie o ból głowy.

Nagle usłyszała ciche pukanie zza drzwi chronionych portretem. Przewróciła oczami, jakby była to najgłupsza rzecz na świecie.

— Malfoy, doskonale znasz hasło, w końcu zawiera twoje cholerne imię! — krzyknęła.

[T] Legenda dwunastu listów | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz