Rozdział 18: Wspólna nienawiść

3.1K 223 25
                                    

— Pansy — usłyszała głos Draco. — Czy zostaniesz moją dziewczyną?

Te pięć bolesnych słów wypływających z jego ust sprawiło, że świat Hermiony rozpadł się na miliony malutkich kawałeczków.

Usłyszała, jak Ślizgonka łapie oddech i ujrzała, jak zakrywa dłonią swoje usta w niemym zachwycie.

— O Merlinie, Draco! — Jej piskliwy głos aż zadźwięczał wszystkim uszach. — Oczywiście, że tak! Zawsze będę twoją dziewczyną. Nawet nie musisz o to prosić! Od zawsze nią byłam!

Hermiona popatrzyła na Draco, który borykał się z czymś, jakby próbował walczyć. Po chwili jednak otworzył swoje usta i przemówił.

— Kocham cię, Pansy.

I to było wszystko. Hermiona nie mogła dłużej patrzeć na scenę rozgrywającą się przed jej oczami. Wyrwała się z tłumu i zaczęła biec, biec ile sił w nogach, byleby znaleźć się jak najdalej. Pokonała dziesiątki schodów, przemierzyła wiele korytarzy i zakłóciła spokój wielu mijanych portretów. Jej oczy wypełniały się rzewnymi łzami, które płynęły niekończącym się strumieniem.

Biegła ile sił w nogach, zmierzając do Pokoju Wspólnego tak szybko, jakby zależało od tego jej życie. Jednak każdy kolejny krok stawał się coraz cięższy i cięższy, jakby miała nagle zapaść się w podłogę na środku korytarza.

Jej ciało bolało... Bolało tak bardzo... a głównym źródłem bólu było to miejsce w klatce piersiowej.

Jej serce, teraz tak kruche. Niczym dźgnięte wielokrotnie, spalone, pobite, skopane i torturowane, ale mimo to nadal żywe.

Pozostawione na pastwę cierpienia...

Do powolnej, bezlitosnej i bolesnej śmierci.

Kiedy wreszcie po niekończącym się biegu, dotarła do Pokoju Wspólnego, bezsilnie wymamrotała hasło i weszła do środka. Wbiegła do swojego pokoju i trzasnęła drzwiami. Natychmiast uniosła różdżkę w kierunku niczemu winnej zielonej chusteczki, leżącej spokojnie na łóżku. Popatrzyła groźnie na skrawek materiału.

— Wingardium Leviosa! — wyszeptała z trudem, a chusteczka uniosła się gwałtownie w powietrze.

Dziewczyna zacisnęła mocno zęby w gniewie i bólu. Jej nos rozszerzył się od ciężkiego oddechu, oczy błyszczały dziesiątkami łez. Hermiona wyglądała, jakby miała zaraz wybuchnąć.

Etre Ruine!

Chusteczka zaczęła rozdzierać się na pół. Dziewczyna powtarzała to zaklęcie kolejny i kolejny raz, a chusteczka rozrywała się na coraz mniejsze kawałeczki. Po chwili cała pościel była pokryta szczątkami materiału.

— Nienawidzę cię, Malfoy! — krzyknęła z całych sił. — Nienawidzę cię!

Po kilku minutach rzewnego płaczu podniosła wzrok. Spojrzała na torturowany przez siebie jeszcze chwilę temu skrawek bawełny, teraz rozrzucony na całym jej łóżku. Wiedziała, że powinna była zniszczyć ją już dawno temu. Jednak nie mogła. Nie mogła mu jej też zwrócić...

Nie chciała jej też niszczyć... aż do teraz... nawet teraz... przede wszystkim teraz.

Podeszła chwiejnym krokiem do łóżka. Wpatrywała się w skrawki materiału, po czym uniosła różdżkę i skierowała ją w ich stronę.

— Reparo... — szepnęła, a chusteczka zaczęła się zszywać do swojej poprzedniej postaci.

Cholera.

Kiedy czuła się zraniona, była nawet głupsza.

Zniszczyła chusteczkę tylko po to, żeby ją naprawić... Zielony materiał powrócił do swojej poprzedniej formy.

[T] Legenda dwunastu listów | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz