Rozdział 5: Czwarty list

4.5K 256 38
                                    

Hermiona, Harry i Ron zmierzali w stronę Wielkiej Sali na lunch. Kiedy tylko weszli do środka, Ron wpakował się na najbliższą ławkę, sięgając po pieczonego indyka, udka kurczaka, wielki stek i tak bez końca... Harry i Hermiona usiedli naprzeciwko swojego nie do końca kulturalnego, ale i wiecznie głodnego przyjaciela.

— Ron, ja cię proszę... — powiedziała Hermiona, patrząc, jak Ron wpycha sobie do ust udko kurczaka, jakby od miesiąca nikt go nie karmił.

— Co? — zapytał jak gdyby nigdy nic.

Westchnęła.

— Nie spiesz się tak, przecież jedzenie nigdzie ci nie ucieknie. I tak zjesz je prędzej czy później, więc po co ten pośpiech.

Harry zaśmiał się głośno.

— Ron, Hermiona ma rację. Jedzenie się przeżuwa, a nie połyka w całości.

— Ale ja nie połykam go przecież w całości! — zaprotestował Ron, czerwieniąc się srogo.

Hermiona przytaknęła ironicznie i zabrała się za swój posiłek. Tak samo jak poprzedniego dnia, jej nastrój nie był najlepszy. Wciąż rozmyślała o "żartobliwych liścikach" jakie otrzymywała.

Chociaż w sumie nie było nic złego w samym otrzymywaniu ich, gdyby tylko nie wpływały tak bardzo na jej emocje... Ale działały, stąd cały problem.

Nie powinnam się tym aż tak przejmować, przecież to zwykły kawałek pergaminu i kilka kropel atramentu. Może są to kwieciste słowa, ale to tylko słowa, a list jest żartem. Nie nabierzesz się na ten żart. Jesteś na to za mądra — myślała. — Uduszę tego dupka, który próbuje mnie nabrać. Pewnie nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo umiem się wkurzyć. Udało mu się zyskać moją uwagę, rozproszyć wszystkie moje myśli, zepsuć całe moje skupienie, ale nigdy, przenigdy nie okażę tego przed nikim. Nie pozwolę mu śmiać się ze zwycięstwa nade mną.

— Panno Granger.

Hermiona poderwała się słysząc znajomy głos Minerwy McGonagall.

— Tak, pani profesor? — zapytała.

— Czy możemy porozmawiać po lunchu? Będę w moim gabinecie... — odpowiedziała.

— Oczywiście, pani profesor. Zjawię się tam niezwłocznie — przytaknęła Hermiona.

— Przyprowadź ze sobą drugiego Prefekta Naczelnego. Nie mogę go dzisiaj nigdzie złapać, pewnie jest w waszym Pokoju Wspólnym.

— T-tak pani Profesor — przytaknęła, jąkając się na samo wspomnienie Malfoya.

— Wspaniale, w takim razie do zobaczenia po posiłku — powiedziała McGonagall i udała się z powrotem w stronę stołu nauczycielskiego.

— Czemu ona chce się widzieć zarówno z tobą i Malfoyem? — zapytał Harry.

Hermiona wzruszyła ramionami, nie mając pojęcia.

— Nie wiem, ale pewnie dowiem się w jej gabinecie.

— I po co masz dla niej szukać Malfoya? Przecież sam mógłby przyjść... — powiedział gorzko Ron.

Hermiona wyciągnęła szyję, próbując ujrzeć stół Slytherinu, ale nigdzie nie widziała blond czupryny Ślizgona. Zmarszczyła czoło.

Ostatnio zaczął opuszczać posiłki... — pomyślała.

Po co ja się tym w ogóle interesuję! Niech sobie zdechnie z głodu, jego sprawa! — odpowiedziała jej druga strona podświadomości.

A co jeśli się rozchorował? — odpowiedziała pierwsza strona.

GÓWNO MNIE OBCHODZI, CZY TEN IDIOTA JEST CHORY! Dobrze mu tak!

[T] Legenda dwunastu listów | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz