Rozdział 10: Sowiarnia

4K 235 18
                                    

Hermiona obudziła się następnego poranka w naprawdę strasznym stanie. Jej włosy nigdy nie wydawały tak nieujarzmione jak dziś, a szata była całkowicie pomięta, bo dziewczyna zapomniała przebrać się przed snem. Jej oczy były czerwone, spuchnięte i piekące, serce ciążyło w piersi ze smutku.

Zsunęła się słabo z łóżka i zaczęła przygotowywać się do zajęć, chociaż pierwszy raz od wieków chciałaby, żeby tych zajęć nie było. Dziś kompletnie nie czuła się jak Hermiona-najmądrzejsza-uczennica-Valedictorianka-wszystkowiedząca. Dziś była raczej Hermioną-przerażoną-przygnębioną-smutną-sfrustrowaną-o-złamanym-sercu. Chociaż raz chciała być tylko człowiekiem, a nie mózgiem.

Ale oczywiście, wszyscy byliby zawiedzeni, gdyby mądra Hermiona zmieniła się w chorą z miłości.

Westchnęła, czując ciężar w piersi, po czym wyszła z pokoju. Schodząc powoli po schodach zauważyła tę blond gadzinę na kanapie. Spał.

Dokładnie to chciałam zobaczyć z samego rana... — pomyślała z sarkazmem.

Chciała go zignorować, ale nie mogła oprzeć się pokusie zerknięcia na niego chociaż odrobinkę. Powoli podeszła do kanapy, kierując swój wzrok wprost na grzeszną twarz Malfoya. Był cholernie piękny.

Spał. Bezdźwięcznie. Jego twarz była spokojna i taka niewinna. Hermiona nie mogła dziwić się tym tłumom zachwyconych nastolatek, wiecznie kręcących się wokół niego, próbując zyskać choć kilka sekund jego uwagi. Teraz był kompletnie inną osobą. Cóż, Hermiona należała do jego zaprzysięgłych wrogów i nienawidziła go całą duszą, więc powinna postrzegać go jako paskudnego gada, jakim właściwie z charakteru był. Jednak w tym momencie jej oczy widziały coś kompletnie odwrotnego.

Chwila, on powinien już dawno być na nogach. Śniadanie już się rozpoczęło...

Zrobiła krok bliżej i bardzo powoli sięgnęła dłonią w stronę jego czoła, po czym puknęła w nie lekko.

— Malfoy, wstawaj.

Jego twarz zmarszczyła się w znajomym grymasie, a po chwili zaspanego jęczenia otworzył oczy. Najpierw była dla niego jedynie rozmazaną plamą kolorów, jednak po kilku mrugnięciach obraz wyostrzył się, ukazując mu twarz Hermiony. Chłopak natychmiast uniósł się na łokciach, rozglądając dookoła.

— Co ty wyprawiasz? — zapytał zaspanym głosem. Hermiona przewróciła jedynie oczami.

— Budzę cię... — odpowiedziała sucho, walcząc ze śmiechem na widok jego zaspanej twarzy.

— Ja nie potrzebuję być budzony. Doskonale umiem wstać sam — jęknął słabo, próbując zabrzmieć groźnie.

— Jasne, cokolwiek powiesz. Jednak patrząc na to, że spałeś jak zabity, nie wyglądało to jakbyś miał zaraz się obudzić.

— Uważaj sobie co chcesz, właśnie miałem się budzić. Granger, nie musisz się tak przejmować czy uratowałaś mi tyłek przed zaspaniem, czy nie. Pewnie już i tak żałujesz, że to zrobiłaś, prawda? — prychnął.

Pomyślała o wydarzeniach wczorajszego dnia i natychmiast poczuła się winna za sprawienie, że poczuł się jakby mu pomagała, bo w jej interesie było zachowanie twarzy i, na Merlina, co to za podłe insynuacje z jego strony!

Jednak prawda była taka, że martwiła się o niego.

Naprawdę się martwiła.

Ale nie mogła mu tego powiedzieć, prawda?

Nie spodobałoby mu się to...

Byłby zniesmaczony...

Znienawidziłby ją jeszcze bardziej....

[T] Legenda dwunastu listów | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz