Miła odmiana

75 5 2
                                    

Emily Curtis była szczęśliwa.Można by wręcz powiedzieć,że ogarnęło ją coś w rodzaju euforii lub ekstazy,a jej stan psychiczny był symilarny do stanu upojenia alkoholowego.

-"Nic dziwnego,że ci wszyscy smutni ludzie patrzą na mnie jakbym była nawalona"-pomyślała,uśmiechając się do siebie.

Ta myśl była tak ulotna,że prawie nieuchwytna.Wszystkie inne jej myśli zatruł on.Porównała go nawet przez chwilę do narkotyku,ale po chwili zdała sobie sprawę z tego,jak tandetne jest to porównanie.Najważniejsze było jednak to,że wydawał się nie przykładać wagi do jej wyglądu.W całym swoim 24 letnim życiu, doświadczyła tylko poniżenia i wyszydzenia,ze względu na swój ogniście rudy kolor włosów.Mimo to,nigdy się nie przefarbowała,bo chciała żeby ludzie zaakceptowali ją taką,jaka jest.Udało się to dopiero teraz i tylko w przypadku tej jednej osoby.Rodzice gardzili nią tak samo jak inni i od kilku lat przestali to ukrywać.Jednak głównym powodem pogardy z ich strony było to jak się uczyła.Emily nie była złą uczennicą.Niejednokrotnie,w czasie kiedy uczyła się w szkole średniej i wcześniej przynosiła do domu piątki ze sprawdzianów,niestety problemem był fakt,że te oceny tyczyły się tylko przedmiotów,które w mniemaniu jej rodziców były bezwartościowe.Emily była humanistką i to całkiem niezłą,a oni próbowali zrobić z niej jakiś pierdolony woltomierz,kalkulator i Bóg wie co jeszcze pomimo,że z przedmiotów takich jak cholerna matematyka czy fizyka,zawsze miała kiepskie oceny i wogóle jej to nie interesowało.Kiedy po ukończeniu przez nią gimnazjum dowiedzieli się,że chce uczyć się w szkole o profilu humanistycznym,mogła mówić o wielkim szczęściu,bo udało jej się uciec tylko z podbitym okiem.Ojciec niejednokrotnie nazywał ją "rudą szmatą",a matka stała obok uśmiechając się drwiąco...tak to zdecydowanie również ich drażniło.Wielokrotnie zastanawiała się jaki problem był w tym,że jej włosy były bardziej jaskrawe.Był jednak jeden plus tego wszystkiego.Zaraz po ukończeniu przez nią osiemnastego roku życia,rodzice kupili jej mieszkanie i kazali wynieść się z domu.Mieszkanie było małe i obskurne,ale przytulne.Podejmowała się różnych zajęć,żeby zarobić na czynsz,nigdy jednak nie zdecydowała się żeby wyjść po zmroku na ulicę w skąpym stroju i stanąć w świetle latarni...o nie na to nie mogła sobie pozwolić.Te rozmyślania znacznie zepsuły jej humor.Pokonała jeszcze parę przecznic i dotarła w końcu do swojego obskurnego mieszkanka,w obskurnym bloku,w najbardziej obskurnej części Bluemoon City po czym położyła się w najbardziej rozklekotanym łóżku w całym mieście.-"No może w burdelach mają gorsze"-pomyślała.Zanim zasnęła zdążyła jeszcze tylko pomyśleć:

-"Dlaczego dopiero teraz spotykam taką osobę jak on,kogoś kto mnie nie wyśmiewa,nie krzyczy na mnie,kogoś kto potrafi mnie wysłuchać,kogoś kto jest tak miły, tak wspaniały jak Gerard...".

Life Starts NowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz