Intruz

23 3 0
                                    

Dźwięk tłuczonego szkła,niezrozumiały bełkot,coś ciężkiego upadającego na podłogę.Takie powitanie Connorowi Scottowi,zgotował nowy dzień.Poczuł nagły uścisk na ramieniu,to była Vicki.Uścisk momentalnie wyrwał go,z bezdennej otchłani czasów i miejsc po,której chaotycznie się miotał,od kiedy jego świadomość uległa pod naporem czegoś w rodzaju mieszanki zmęczenia,z niczym nie skrępowany odczuciem perwersyjnej przyjemności,jakie towarzyszyło obserwowaniu,jak ten cudak wylatuje z roboty.Connor nie był złośliwy,on po prostu szczerze i otwarcie,sprzeciwiał się tego typu "wynaturzeniom".Wstał uzbrojony w to przekonanie,uspakajając Vicki,że zaraz sprawdzi co się dzieje.Przeszedł do zadziwiająco chłodnej kuchni z,której to dobiegał zgiełk i naraz usłyszał ten sam bełkot.Tyle,że tym razem bardziej zrozumiały: -...wysynu,rozumiesz? Zniszczę cię! Światło księżyca padło na leżący na posadzce kamień pokaźnych rozmiarów,jednak główny problemem był fakt,że wpadało ono do kuchni nie przez szybę,a przez to,co zostało z okna w,którym ona do tej pory tkwiła.W sąsiednich domach,kolejno zapalały się światła.W niepewnym blasku tych świateł Connor zdążył zauważyć wręcz upiornie bladą twarz,która nawet tak nędznie oświetlona odcinała się na tle nocnego krajobrazu,bogatszej dzielnicy na obrzeżach Bluemoon City.Strażnik,którego równierz obudził hałas także widział tę postać.Ruszył w jej kierunku z dziką furią,ale nie udało mu się jej dopaść,bo mimo wyraźnych trudności z poruszaniem się w linii prostej,od strażnika dzielił ją zbyt duży dystans,a strażnik też nie był do końca przytomny.Nim udało mu się dotrzeć do miejsca,z którego miotał obelgami włamywacz,cierpiący na pewne defekty manualne,ten zdążył już przegramolić się przez mur,po czym rozpłynąć się w mroku.

Life Starts NowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz