-Cel opuszcza budynek.
-Gerard do cholery daruj sobie te filmowe wstawki i mów po prostu,że...
Francis zamilkł.
-Że co?-zapytał Gerard.
-No dobra.Cel opuszcza budynek.-dał za wygraną Francis.
Gerard uśmiechnął się pod nosem.Ów "Cel",wybierany był pod względem dość specyficznych kryteriów.Mianowicie jeden z "wykfalifikowanych",miał zwyczaj parkowania w zaułku 200 metrów od miejsca pracy.Było to dość sprytne posunięcie,poniewarz unikał w ten sposób zapchanego parkingu i w rezultacie,był w stanie dużo szybciej dotrzeć z pracy do domu,restauracji,burdelu,czy gdzie on się po pracy udawał.Dzisiaj sytuacja miała się zgoła inaczej.To oni wiedzieli gdzie "Cel" się uda.
-Przygotujcie się na przechwyt,nie może was zauważyć.-odezwał się Gerard,podążając za "Celem".
-Popatrz Stan,młody zaczął się wymądrzać.-usłyszał w odpowiedź,której zachwilę zaczął akompaniować tubalny śmiech Stana.-Lepiej uważaj,żeby ciebie nie zauważył.Trzymasz dystans?
-Nie wkurwiaj mnie.Muszę iść chodnikiem równoległym do zaułka,którym idzie on.Widzę go może raz na 10 sekund.
-Tym lepiej,że idzie zaułkiem.Trudno przeoczyć wielkiego,czarnego vana,parkującego na środku chodnika.Apropos.Widzisz nas?
-"Trudno przeoczyć wielkiego,czarnego vana,parkującego na środku chodnika."
-To dobrze,my ciebie też.Trudno przeoczyć wielki,groźny,ubrany na czarno postrach starszych pań.
-Pierdol się Francis.-powiedział rozbawiony Gerard.
-Ok.Wsiada do auta,idziemy!-krzyknął Francis.
Czarny van wtoczył się w alejkę,a Gerard rzucił się w sąsiednią,chcąc odciąć "Celowi" drogę powrotu.Biegnąc widział jak facet patrzy bezmyślnie przed siebie,nie wiedząc co się dzieje.Jak otrząsnąwszy się,wyskakuje z pojazdu i zaczyna biec w jego stronę.Jak skonstatowawszy,że droga ucieczki jest odcięta,wyciąga nóż...Był 2 metry od niego.Zamachnął się.Gerard wiedział,że jeśli uniknie ciosu,facet po prostu ucieknie.Szybko ocenił odległość.Nóż odbił się od metalowego czubka glana,który chwilę później,trafił mężczyznę prosto w klatkę piersiową odbierając mu oddech i powalając na ziemię.Gerard nie czekając,przygniótł go do ziemi.Chwilę później nadbiegł Francis i odsunąwszy Gerarda,bezpardonowo przewrócił mężczyznę na plecy i ogłuszył go ciosem w potylicę.Facet momentalnie zwiotczał.Francis prostując się spojrzał na Gerarda.
-Dobrze,młody.Całkiem przyzwoicie.A teraz przestań patrzyć się jak sroka w gnat i pomóż mi go przenieść.
-Do usług sir.-zaszydził Gerard.
Razem dźwignęli nieprzytomnego mężczyznę,wyglądającego na Irlandczyka i sapiąc z wysiłku przenieśli go do bagażnika vana.
-Ok.To gdzie z nim jedziemy?-zapytał Gerard,kiedy już wsiedli do pojazdu.
-Mieliśmy nadzieję,że ty będziesz miał jakiś pomysł.-odpowiedział Stan,zza kratki oddzielającej bagażnik,w którym siedział z nieprzytomnym Irlandczykiem,od kokpitu,w którym siedzieli Gerard i Francis.
-A wy nie macie jakichś kryjówek?-zapytał zaskoczony Gerard.
-A nie przyszło ci do głowy,że wszystko co teraz robimy to działania nieoficjalne,bez uzgodnienia z centralą?
-A co wy jesteście,jakieś pierdolone FBI!?
-Zamknąć się!
Rozjemcą jak zwykle był Stan.
-Cole zastanów się,czy napewno nie znasz miejsca,gdzie można by go ukryć.
-Ni chu...chociaż nie,poczekaj.Znam jedno takie miejsce.
Francis zamyślił się.
-W takim razie zamień się miejscem i prowadź.
////////////////////////////////////////////////////////
Oryginalny tytuł rozdziału... :P
CZYTASZ
Life Starts Now
Mistero / ThrillerW tej chwili,nie jestem w stanie opisać tej historii,ze względu na fakt,że jestem w trakcie pisania,jedyne co mogę powiedzieć (lub w tym przypadku napisać),to zapewnienie,że to co jest w tej chwili to tylko wstęp i cała historia nie będzie,aż tak nu...