Cała trasa zajęła około tygodnia.
Cały tydzień zupełnego zagubienia w poczuciu czasu i przestrzeni.
Przed każdym wyjściem na scenę w stronę moich menedżerów padało „Gdzie jesteśmy tym razem?" lub „Jakie to miasto?", lecz pomimo tego cała moja załoga koncertowa była bardzo dzielna a wieczorami, jakby w nagrodę za nasze wszelkie trudy, wszyscy razem wychodziliśmy na miasto, pytając piszczących na mój widok ludzi o najbliższy bar.
Stało się to pewnego rodzaju rutyną.
Występ, pakowanie, zabawa i wyjazd.
Było tak na każdym wyjeździe.A ja... lubiłem to.
Wieczorami, kiedy wszyscy głęboko przekonani że śpię, sami już kładli się już do łóżek, wyciągałem telefon i pisałem z Louisem.
Gadaliśmy o wszystkim i o niczym jak za dawnych lat.
Na początku dziwiło mnie że odpisywał mi nawet w późnych nocnych godzinach, lecz po kilku dniach to też polubiłem.
Lou, nieświadomy swoich czynów, wkradł się do mojej rutyny, stając mi się niezbędnym jak tlen.Przekonałem się o tym bardzo boleśnie przedostatniego dnia mojej podróży w stronę Doncaster.
„Ja kończę Harry, jutro muszę załatwić masę spraw." – zabrzęczał telefon, a ja poderwałem się by sprawdzić co odpisał mi szatyn.
„Okej, dobranoc Lou. Kocham cię."
Patrzyłem przez chwilę na wiadomość nie wysyłając jej. Wszystko było dokładnie takie jak kiedyś, a jednak ten jeden szczegół, to już wydawało się być za dużo...
„Okej, dobranoc Lou." – skasowałem wątpliwą część.
Nie dostałem już odpowiedzi.
Spojrzałem na SMS-a.
Odczytane o 02:55.„Louis?"
Dostarczone 03:20„Louis"
Dostarczone 03:40„Harry?"
Odczytane 04:00„Nie mogę zasnąć póki ty też nie odpowiesz mi dobranoc :/„
„Słodkich snów, Harrey."
↝♫♪༞♫♪↜
– O mój boże. Nie wierzę... – odparł po dłuższej przerwie Eddie, po drugiej stronie słuchawki.
– Hmm? – spytałem zamyślony, wolną ręką podpisujac kolejne bezużyteczne papiery.
– Zacząłem to wszystko analizować... – zrobił krótką przerwę – ... Harry ty będziesz nocować u niego w domu? – chłopak wziął ten temat zupełnie z kosmosu, ale pomimo tego wiedziałem o kim mówi.
– Nie, no co ty... wynajmę pensjonat czy coś.
– Ale on cię zaprosił do siebie na noc. Na kilka nocy. Do domu, wiesz o tym wszystkim?
Przewróciłem oczami, zapominając że Ed nie może tego zobaczyć.– Tak, wiem o tym, ale nie ważne gdzie by mnie zaprosił, to nie zmienia faktu, że nie widzieliśmy się 4 lata. Cztery jebane lata Ed.
Nie mogę mu od tak wbić do domu, jebnąć się na kanapę i poprosić o kanapki.– Ale... jak chcesz. Jesteś uparty i nie widzisz okazji. W sensie... to dobrze że myślisz chłodno i nie dajesz się ponieść emocjom, ale może to w końcu czas Hazz.
– Moż... hej, zaraz chyba stracę zasięg. Zadzwonię w międzyczasie, okej?
– Jasne. Pa H!
– Papa Eddie!
Odłożyłem telefon, po czym poczułem jak słowa przyjaciela, przyciskają mnie do ziemi swoim ciężarem. Zacząłem wszystko analizować i poddawać wątpliwościom.
Gdy jednak doszedłem do wniosku że zamiast robić coś produktywnego, siedzę i sam sobie plączę, postanowiłem zrobić coś, co od produktywności odbiegało chyba dalej niż moje analizy.
„Hej"
Dostarczono 10:00„Cześć Harrey"
CZYTASZ
❝ уєѕтєя∂αу яαи∂єs νσυz- LARRY ❞
FanfictionLouis, na pozór zapominający o przeszłości. Harry, uwięziony w pułapce czasu. Oraz zespół, który teraz jest żywy już tylko w naszej pamięci... . #16 in larryisreal; #13 in larryisreal; #8 in larryisreal;