Sasuke nie był ogromnie zaskoczony wiadomością, którą otrzymał do brata.
– Życzę wam szczęścia. – Powiedział do telefonu, rozglądając się nieco wokół.
Miał wrażenie, jakby znajdował się w jednym z tych czarno-białych filmów sprzed lat. Podłoga w korytarzu, w którym stał, zrobiona została z szarych, drogich paneli, ściany pozostały trochę jaśniejsze, a wszelkie drzwi czy framugi miały intensywnie węglowy kolor. Nawet światło z lamp idealnie dopasowano do tej ponurej atmosfery. Ogólnie firma Uchihów we wnętrzu budynku prezentowała się bardzo oficjalnie. Aż za bardzo.
Właśnie dlatego brunet nienawidził tu przebywać. Cały ten nastrój go przygniatał i miał wrażenie, że się dusi. Otwieranie okna przy swoim stanowisku pracy czy rozpinanie kilku guzików marynarki od garnituru niewiele mu pomagało. Jedynie kilkuminutowe rozmowy z Itachim, które zazwyczaj toczył w krótkich przerwach, pozwalały odciągnąć jego myśli od tego smętnego i paskudnego klimatu.
– Dziękuję. – Usłyszał głos krewniaka, lekko zniekształcony telefonicznie i przez różne zakłócenia. Przeto Konoha wcale nie znajdowała się tak blisko.
– A jak się czujesz? Wyżywiasz się normalnie?
– Czuję się dobrze. – Sasuke zazgrzytał zębami. Otrzymał tę samą odpowiedź co zawsze, gdy zadawał owe pytanie. Miał ochotę srogo pokłócić się z bratem. Bez względu, jakie było jego prawdziwe samopoczucie, chciał je znać, żeby wiedzieć, na czym stoją i co powinno być dla niego teraz priorytetem.
Jednak teraz miał za mało czasu, a jego wściekłe krzyki mogłyby ściągnąć tutaj niepotrzebną widownię. W takim wypadku ich sekret prawdopodobnie wyszedłby na jaw. Z tego powodu czuł się porządnie zły, rozgoryczony i bezsilny, aż łzy mu do oczu napływały. Bał się, że takie podejście do zdrowia skończy się dla Itachiego ponownym szpitalem, albo jeszcze czymś gorszym.
– Sasuke? Jesteś tam? – Otrząsnął się dopiero, słysząc jak jego krewniak po drugiej stronie, zdążył się porządnie zmartwić.
– Ach tak…! Muszę już iść! – Postanowił, że najbardziej rozsądnie będzie już się rozłączyć, zwłaszcza że słyszał wyraźnie nieprzyjemne drżenie swojego głosu, które mogło go wydać. Nawet nie zaczekał na pożegnanie, tylko prędko nacisnął czerwoną słuchawkę. Dopiero wtedy udało mu się odetchnąć w jakimś stopniu.
Zsunął się po ziemi w dół, nie bacząc czy jakiś ciekawski pracownik go dostrzeże. To było bez znaczenia na daną chwilę. Po prostu musiał, bez względu na wszystko, wziąć parę głębokich wdechów i uspokoić zszargane nerwy. Nie miał pojęcia co się z nim, ostatnimi czasy, działo. Może to wszystko wina zmęczenia? W końcu pracował sporo i jego pora na odpoczynek uległa znacznemu skróceniu.
Albo po prostu za dużo brał na swoje ramiona. Lecz cóż, na razie, nie zamierzał tego zmieniać.
Itachi wpatrywał się w swój telefon, na którym wyraźnie napisane było, że połączenie zostało zakończone. Westchnął ciężko, wyłączył elektroniczny sprzęt i odłożył na stół. Słyszał ton głosu przy ostatnich słowach brata i to go zaniepokoiło. Ale też nie powinien mu przeszkadzać w pracy, więc póki co postanowił odłożyć tę sprawę na bok.Zwłaszcza że z trudno mu było skupić się na Sasuke, gdy był jeszcze świeżo po wycieczce z Kisame. Pragnął przekazać szczęśliwą nowinę o ich związku jak najprędzej, więc od razu zabrał się za wydzwanianie, jak tylko przekroczył próg swego domu.
Wciąż myślami w dużej części krążył przy wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tylko zamykał oczy, jego wyobraźnia sprawiała, że czuł na ustach miękkie odpowiedniczki swojego, teraz już, chłopaka. Jego wargi były mokre i na swój sposób słodkie, i wolno, i czule naciskały na jego, dając mu wspaniałą przyjemność… nawet jeśli były tylko wymysłem zakochanego po uszy bruneta.
CZYTASZ
Weź Mnie Do Akwarium (KisaIta) ✓
FanfictionItachi uważa, że nic mu nie dolega, ale wyniki badań twierdzą co innego. Uchiha trafia do szpitala, lecz, zamiast zdrowiem, zawraca sobie głowę, by jego rodzice o niczym się nie dowiedzieli. W przerwach od martwienia się zajada sobie dango i zajmuje...