Rozdział 9

112 15 10
                                    

Ta wiadomość była jak kubeł zimnej wody.

Itachi w żaden sposób nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń. Wprawdzie zakładał, że kiedyś tam może jego rodzice postanowią go odwiedzić na urodziny czy jakąś inną okazję, jednak nie sądził, że któreś z nich wybierze się do niego już teraz. To było mu okropnie nie w smak. Nie dość, że jeszcze nieco męczyły go objawy choroby to Kisame stał się jego partnerem. Uchiha wolał nie wiedzieć, jak rodzice zareagowaliby na taką wieść.

Z tego, co zdążył zaobserwować dawniej, gdy jeszcze wszyscy mieszkali w jednym dużym domu, ewentualnie nieco później, w ciągu wspólnej pracy, ich ojciec nie przepadał za związkami, które nie miały formy klasycznej, to znaczy kobiety i mężczyzny. I obnosił się z tym dość głośno. Itachiemu nieszczególnie wtedy to przeszkadzało, bo nie sądził, że będzie się go to w przyszłości tyczyć.

Natomiast matka... Ona raczej nigdy nie mówiła, co sądzi o takich sprawach, bądź nie wyryło się to w pamięci młodego bruneta. Mogli mieć tylko nadzieję, że kobieta też nie zaliczała się do homofobicznej części społeczności tego świata.

Tak czy siak, nie mieli żadnego wpływu, póki co, na opinie Mikoto na ten temat, dlatego Itachi stwierdził w myślach, że powinni skupić się aktualnie na innych rzeczach. Choćby przygotowaniach do przyjazdu kobiety. Był pewny, że życzyłaby sobie zobaczyć, iż jej syn ma schludny, uporządkowany dom i ewentualnie zjeść coś pysznego. Dlatego młody Uchiha postanowił zająć się głównie sprzątaniem, choć i tak utrzymywał swój dobytek w ładnej czystości. Jednakże żadne tłumaczenia Kisame, że jest tu już wystarczająco sterylnie, niczym w jakimś laboratorium, nie przekonały bruneta do odpuszczenia sobie porządków.

Dlatego przez następne dwa dni, ponieważ tyle dzieliło ich od wizyty rodzicielki, para spędzała czas na wywlekaniu jakichś resztek kurzu z najbardziej zaciemnionych i najmniej używanych miejsc. Hoshigaki nieszczególnie widział w tym jakiś sens. Odkurzali i myli to wszystko, co najmniej jakby spodziewali się, że ich gość będzie odsuwał lodówkę, żeby sprawdzić czy nie ma tam pajęczyn, bądź wczołgiwał się pod wannę. Jednak mężczyzna nie chciał wykłócać się ze swoim chłopakiem o taką bzdurę, więc po prostu robił to, co mu kazano i posłusznie wycierał brudy, które na zwykłe ludzkie oko w ogóle tutaj nie istniały.

W końcu nastał wyczekiwany przez nich dzień. Kisame widział w nim czas, gdy mógł spokojnie przyjść do swojego ukochanego i poleżeć na kanapie, żeby odpocząć, a nie być od razu zagonionym do pracy, bez której wnętrze domu wyglądałoby identycznie. Natomiast Itachi denerwował się wszystkim, wręcz nienaturalnie na tle swojego opanowanego ducha. Miał nadzieję, że wszystko jest tak idealnie czyste, jak jego matka lubi, oraz że ciasteczka, które zdecydował się zrobić, będą jej smakować. Wprawdzie smakołyki były już wiele razy próbowane przez obu dawnych kuracjuszy, jednak kto wie, czy nie trafi się omyłkowo jakiś zakalec lub sztuka dogłębnie przesłodzona?

- Nie martw się o nic, skarbie. Dopilnuję tutaj wszystkiego, a ty idź po swoją mamusię, bo to już ta godzina. - Powiedział z uśmiechem Hoshigaki, który tak jak sobie planował, wylegiwał się na miękkiej kanapie.

- Już ta...? - Brunet włączył telefon na moment, aby rzucić okiem na godzinę i niemalże się zapowietrzył. Wiedział, że musi wyjść wcześniej, żeby w ogóle tam zdążyć na spokojnie, a nie spieszyć się, bo obawiał się, że skończy się to kompletną zadyszką i padnięciem na środku drogi. Ale jak widać, za dużo czasu spędził przy robieniu łakoci i teraz, chcąc czy nie chcąc, będzie musiał się zwiększyć tempo chodu, aby się nie spóźnić.

- Jak skończysz leżeć, to wygładź kanapę! - Zawołał jeszcze na wyjściu do swojego chłopaka i wybył z domu. Szybkim krokiem skierował się w drogę, w międzyczasie przyglądając się światu. Pogoda nie była szczególnie zachęcająca do spaceru. Niebo było wypełnione całkowicie szarymi chmurami, które nie przepuszczały przez siebie żadnego blasku słonecznego. Temu wszystkiemu przywiewał chłodny, można by pomyśleć, że zimowy, wiatr. W takim ponurym i nieprzyjaznym optymistycznym duchom klimacie Itachi czuł się nie najgorzej i lekko pokonywał kolejne metry w stronę umówionego na spotkanie miejsca.

Weź Mnie Do Akwarium (KisaIta) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz